James Rodriguez bliski przenosin na Wyspy
Gdzie te czasy, kiedy myśleliśmy, że to James Rodriguez będzie odbierał Złotą Piłkę z ramion Messiego i Ronaldo? Przecież Kolumbijczyk po Mundialu w Brazylii miał być światową gwiazdą, a skończyło się tylko na pozostaniu bardzo dobrym zawodnikiem. Chociaż teraz to nawet z tym określeniem jest problem, bo w Bayernie gra za mało, by można było go tak określić. Pomocnik ewidentnie nie podpasował Niko Kovacowi, który do tej pory wystawił go w ledwie 8 spotkaniach ligowych. Nie możemy więc dziwić się, że tak sytuacja mocno frustruje Kolumbijczyka.
Co robią media, gdy piłkarzowi nie podoba się sytuacja w klubie? Łączą go oczywiście z innymi zespołami podobnego kalibru i proponują transfery, nawet jeśli tak naprawdę nie są one na rzeczy. Tym razem jednak nie jest to kwestia wymysłów dziennikarzy, ponieważ James faktycznie jest bliski zmiany barw klubowych. "Daily Mirror" twierdzi, że Bayern Monachium wstępnie dogadał się z Arsenalem. Bawarczycy mieli już przyjąć ofertę Kanonierów, która opiewa na 63 miliony funtów. Oczywiście transfer miałby miejsce dopiero latem. Dlaczego?
Wynika to z dosyć skomplikowanej sytuacji, w której znajduje się James. Kolumbijczyk formalnie wciąż jest jeszcze przecież piłkarzem Realu Madryt. Bawarczycy wypożyczali go półtora roku temu na dwa lata z opcją pierwokupu za 42 miliony euro. Jeszcze nie potwierdzili tej transakcji, ale nie zabrania im to negocjacji z Arsenalem, gdyż to oni decydują o zakontraktowaniu Jamesa, a nie Real, bo tak jest napisane w umowie. Monachijczycy mogą więc go wykupić z początkiem lata za te 42 bańki, by zaraz odsprzedać za rzekomo zaakceptowane już 63 miliony funtów. Poza tym, na tę chwilę Kanonierzy i tak nie dysponują takimi pieniędzmi, więc ta oferta jest czysto hipotetyczna. Arsenal próbuje obracać hajsem, który dopiero zarobi, a to, jak powiedzą wam wszyscy eksperci do spraw finansów, zawsze kończy się źle. Oczywiście fakt, że do tej transakcji miałoby dojść dopiero za pół roku sprawia, że James może jeszcze przemyśleć sprawę i zwyczajnie się na to nie zgodzić. Wiele będzie na pewno zależało od tego, czy Arsenalowi uda się awansować do Ligi Mistrzów, choć Kolumbijczyka może też przekonać sama regularna gra, której w Monachium raczej nie doświadczy.