Borussia zrobiła swoje
Borussia Dortmund postawiła kolejny krok w kierunku mistrzostwa Niemiec. Pokonali dziś Mainz na wyjeździe (2:1), lecz sam mecz nie był porywający na tyle, aby można było napisać, że to wielkie widowisko. Nie zmienia to jednak faktu, że powinniśmy się ucieszyć patrząc na naszą aplikację z wynikami meczów, bo bramkę strzelił "Polak Rodak".
Składy:
- Mainz: Zentner - Brosinski, Bell, Hack (77. Boetius), Niakhate, Caricol - Gbamin, Kunde, Latza (83. Maxim) - Mateta, Quaison (72. Onisiwo)
- BVB: Bürki - Piszczek, Akanji, Zagadou, Hakimi (83. Diallo) - Delaney, Witsel - Sancho, Reus, Larsen (78. Pulisic) - Götze (64. Alcacer)
Mogliśmy dziś oglądać BVB, która jest bardzo mądra taktycznie. Lekko przypominała tę z meczu z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów na Signal Iduna Park, kiedy wygrała aż 4:0, chociaż stworzyła sobie mniej sytuacji i miała mniejsze posiadanie piłki. Tutaj było podobnie, ale nie w tak dużym stopniu. Przez pierwszą połowę oglądaliśmy otwarty pojedynek dwóch świetnie grających piłką drużyn. Niestety, żadna z nich nie potrafiła umieścić jej w siatce. Co ciekawe BVB miała aż 76% posiadania piłki do przerwy! Nic z tego nie wynikło, bo nie dość, że nie zdobyła gola, to jeszcze jej piłkarze pozwalali Mainz na zbyt dużo, przez co Roman Bürki musiał interweniować aż czterokrotnie. Jak widzimy, posiadanie piłki =/=przewaga.
Na drugą część spotkania oba zespoły wyszły bez zmian. Przez to pierwsze 20 minut drugiej połowy wyglądały niezmiennie w porównaniu do pierwszej. Na szczęście Lucien Favre wpuścił na boisko (już sami wiecie o kim mówię) Paco Alcacera. No i jaki był tego efekt? Bramka po 2 minutach od wejścia na plac gry. Wszystko wskazywało na to, że na jego jednym golu się nie skończy, ale Hiszpan był w późniejszych fragmentach gry bardzo nieskuteczny.
Mainz jednak nie poddało się bez wali i już 4 minuty później do bramki BVB trafił Quaison, po czym... zszedł z boiska. Taką decyzję podjął jego trener i tyle, nie ma się co nad tym zastanawiać. Ale sama bramka była czystym fartem, bo piłka trafiła pod jego nogi przypadkiem. Jego kolega z zespołu chciał podać futbolówkę do przodu, jednak ta odbiła się odbiła się od Axela Witsela i trafiła właśnie do szwedzkiego napastnika.
Z pomocą przyszedł on. Profesor Łukasz Piszczek. W 76. minucie postanowił zapuścić się do ataku swojej drużyny, aby ją wspomóc i jak się okazało, zrobił to najlepiej, jak tylko mógł. Strzelił przepięknego gola. Najpierw jego uderzenie z lewej nogi zablokował Danny Latza, ale Polak dopadł do piłki i z prawej nogi uderzył tuż pod pod poprzeczkę. Zresztą zobaczcie sami:
Piszczek with the top class finish and Dortmund regain the lead! pic.twitter.com/ETIPmD67Q0
— Borussen ✍🏼 (@BorussenEditsV2) 24 listopada 2018
I tak oto się żyje w tej Bundeslidze. Mistrz Niemiec robi coraz głupsze błędy, jak np. remis z beniaminkiem (tak Bayern "przegrał" z Fortuną, więcej TUTAJ), a drużyna, w którą mało kto wierzył przed sezonem wygrywa po raz dziewiąty w tych rozgrywkach i jest niepokonana. Taką Borussię chce oglądać cały piłkarski świat, ale szkoda, że jej główny konkurent robi takie farfocle. Jeszcze lepiej by było, jakby oba te zespoły szły łeb w łeb. Wtedy Bundesliga naprawdę wróciłaby na dobre tory i na wyżyny oglądalności. Ale i tak warto cieszyć się z tego, jak jest.