Dortmund czy Koguty, Ajax czy Królewscy? Liga Mistrzów powraca!
Dortmund musi. Tottenham też musi. Real musi. Ajax… chyba tylko może. Spośród czterech drużyn grających we wtorkowych meczach Champions League musimy wskazać te, które będą grały pod presją. Najmniejszą będzie odczuwał mimo wszystko zespół z Holandii. Cała reszta została postawiona pod ścianą. Będzie się działo w obu spotkaniach – na nie teraz zapraszamy!
Borussia Dortmund – Tottenham (wynik pierwszego meczu: 3:0 dla Tottenhamu)
Borussia dała się dojść Bayernowi. Liverpool dał się dojść Manchesterowi City. Umówmy się, to jednak Niemcy zbierają ostatnio słowa krytyki. Szczególnie w lutym wszystko posypało się bardzo mocno – o ile remis z Eintrachtem można było sobie tłumaczyć (ale raczej nie powinno się, gdy walczy się o mistrzostwo), o tyle zniknięcie całej przewagi nad Bayernem jest nie do zaakceptowania. Remis z Hoffenheim, porażka z Augsburgiem – to tylko niektóre złe wyniki. Dortmund odpadł też z Pucharu Niemiec. Ale przede wszystkim bolesna okazała się wyprawa do Londynu. Kiedy Bayern jakoś wybronił się przed szaleńczo wspieranym Liverpoolem, Borussia zawaliła sprawę. 3:0 z Tottenhamem to była potwarz. Osiągnęli oni katastrofalny wynik z drużyną, która jest synonimem ekipy z genem porażki. Tak się nie da wygrywać. Borussia musi robić zmiany. A najlepiej byłoby odrobić straty – wiecie, taka prosta sprawa?
Jest jednak takie przeświadczenie – wyniku 1:0 się obawiam, ale wyniku 4:0 się okropnie boję. Wiecie, dlaczego? Bo to potrafi uśpić czujność. Żaden pierwszy mecz nie przesądza o awansie, za wiele nauczyła nas piłka przez ostatnie lata. Postawiona pod ścianą Borussia może w końcu sobie przypomni, jak czarowała nas pod koniec 2018 roku. I zrobi to, co zrobiła już kiedyś. Właśnie z Tottenhamem…
Real Madryt – Ajax (wynik pierwszego meczu: 2:1 dla Realu Madryt)
Ponownie powinniśmy podejrzewać, że sympatyczny Tomasz Weinert będzie rozbity pomiędzy oba kluby. Niemniej, wiemy, że u niego na pierwszym miejscu – nawet ponad reprezentacją Polski – jest zawsze Ajax. Drużyna Erika ten Haga stoi przed ogromną szansą na awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Ich poczynania na arenie europejskiej już od paru lat mogą się podobać. Wiedzieliśmy, że finał Ligi Europy jest tylko początkiem drogi. Panowie „de” czyli Matthijs de Ligt i Frenkie de Jong już przedstawili widzom, przed milionami widzów. Ale tym razem Ajax dostał pomoc nie tylko od swoich własnych piłkarzy. Amsterdamczycy nie grali w ten weekend meczu ligowego. Odpoczywali przed starciem z Realem, który ma za sobą dwa potężnie wyczerpujące spotkania El Clasico. Oba przegrał, nie strzelając ani jednego gola.
Na ArenA był skuteczniejszy – ale od lat już widzimy w Lidze Mistrzów inny Real Madryt niż w pozostałych rozgrywkach. Oni to trofeum kochają, chcą wznosić „Wielkie Uszy” do nieba także w tym roku. Ale czy są ku temu argumenty? Największym wciąż pozostaje wynik (2:1 na wyjeździe, bardzo dobry rezultat). Pozostają też nimi nazwiska piłkarzy – nie wierzymy, że Karim Benzema, Luka Modrić, a nawet koniuszy marchii Rohanu, czyli Vinicius zapomnieli, jak się gra w piłkę. Ajax to ciągle słabszy rywal od Barcelony. Można z nim wygrać. Dla Realu obowiązkiem jest przejście do ćwierćfinału – to byłoby naprawdę słabe, gdyby jedynym ich trofeum w tym sezonie było zaledwie puchar klubowych mistrzostw świata.
Dwa mecze, a stawka ogromna.
Piszcie o Waszych odczuciach, przemyśleniach i typach co do dzisiejszych spotkań tutaj oraz na naszej grupie facebookowej To Tylko Piłka Nożna (wcześniej znanej pod nazwą „Stajnia DissBlastera”). Śledźcie także nasze profile na Facebooku (niedawno powstał także nasz drugi fanpage, na który serdecznie zapraszamy), Twitterze i Instagramie – nie będziecie zawiedzeni! Żegnamy się z Wami i w swoim imieniu zapraszamy Was już na zapowiedź kolejnych spotkań LM, która ukaże się jutro. Do zobaczenia!