Bayern przegrywa już w trzeciej kolejce!
Gdy Hoffenheim strzeliło gola na 2:0 i ludzie na Twitterze zaczęli pisać, jakby była już 94. minuta, a mecz był przesądzony, nie wierzyłem w to, że Oliver Baumann zachowa czysto konto. Stawiałem na co najmniej jednego gola mistrzów Niemiec, realny remis, bardzo możliwe zwycięstwo, a tu proszę. Bayern był jak bezalkoholowe piwo na Oktoberfest i przegrał 2:0, nie pokazując swoją grą nic.
Wiadomo, czasem tam jakieś sytuacje se chłopaki stworzyły, ale nie możemy mówić o okazjach stuprocentowych. Monachijczycy byli powolni jak mucha w smole, niemrawi, jacyś tacy nietegos, w przeciwieństwie do gospodarzy z Hoffenheim, którzy gryźli trawę i walczyli, jakby od tego wszystko zależało, czy dostaną kolejnego Świeżaka do kolekcji. Wszędzie było ich pełno, a w obronie spisywali się bardzo dobrze, mimo że zabrakło ich lidera i kluczowego defensora Kevina Vogta. A bronić musieli Bicakciciem. Katem Bawarczyków okazał się trochę niedoceniany Mark Uth, zdobywca obu goli dla ekipy Juliana Nagelsmanna.
Przy pierwszym trafieniu, zdobytym w 27. minucie, kluczową rolę odegrał chłopiec od podawania piłek. Ta technika, te szybkość, ta precyzja... Bayern stwierdził, że skoro oni są Bayernem, to przeciwnicy powinni poczekać, aż oni się ustawią na pozycjach, a dopiero potem wykonać aut. Ale Hoffenheim takiej zasady najwyraźniej nie wyznaje, bo przy pomocy wspomnianego chłopca, Kramarić szybko wyrzucił piłkę do Utha, a ten popędził w stronę bramki i płaskim strzałem wyprowadził TSG na prowadzenie. Ból dupy monachijczyków był srogi.Przy drugim golu, zdobytym w 51. minucie, zaczęło się od złego wybicia głową jednego z obrońców FCB. Hoffenheim przejęło piłkę, szybko rozegrało, a finalne podanie wykonał Zuber, który wyłożył futbolówkę Uthowi. Ten się nie pomylił i ucieszył większość piłkarskiego świata. A na radość miał sporo przestrzeni, bo w miejscu gdzie stał (na środku pola karnego) miał bardzo dużo wolnego miejsca.
Ancelotti z czasem zaczął robić ultraofensywne zmiany. Zdjął Rafinhę i Rudy'ego, wprowadził Rołbena, Jamesa i Ribery'ego, ale nic to nie dało. Bayern grał niesamowicie wysoko, Coman został przesunięty na... lewą obronę, ale to tak tylko dla zabawy. Wiadomo, że miał atakować. Monachijczycy nacierali na pole karne gospodarzy jak szarańcza, ale nic z tego nie wynikało, chociaż czasem trochę zamieszania robił Lewandowski (w pierwszej połowie smyrnął poprzeczkę). Jeśli więc myślicie, że w tym meczu Bawarczycy mieli setkę za setką, to proponuję Wam przestać pić, bo żadnych setek tutaj nie było. Owszem, Baumann czasem musiał coś pokazać na linii bramkowej, ale celnych strzałów do wybronienia miał zaledwie 6. Słaboooooooooo.
Defensywa Bayernu też nie jest takim monolitem, na jaki wskazywałyby bardzo solidne nazwiska i Rafinha. Trzeba to koniecznie poprawić, bo o ile w Bundeslidze jakoś to będzie leciało, o tyle w Lidze Mistrzów może nie być już tak kolorowo. Nawet z ogórkami pokroju Anderlechtu czy Celticu. Wystarczy trochę koncentracji i mocniejszej kawy, bo monachijczycy byli w tym meczu tak wolni i nieżywi, że aż Guardiolą przez moment zaleciało. No, ale cóż, panikować nie ma co, bo przecież do lidera i tak tracą tylko punkt ;)
OBCZAJCIE SKRÓT TEGO MECZU NA NOWYM FOOTROLLU TUTAJ
Składy:
Bayern: Neuer - Kimmich, Martinez, Hummels, Rafinha (78. Ribery) - Rudy (57. Robben), Tolisso, Thiago - Müller (78. James), Coman, Lewandowski
Hoffenheim: Baumann - Bicakcic, Nordtveit, Hübner - Geiger (63. Polanski), Amiri, Demirbay, Kaderabek, Zuber (69. Schulz) - Kramarić, Uth (75. Ochs)