Wielka ucieczka Javiera Pastore
Kilka lat temu Javier Pastore był postrzegany jako ogromny talent i zawodnik, który w przeciągu kilku lat, u boku Messiego poprowadzi Argentynę do Mistrzostwa Świata. To właśnie od niego, wtedy jeszcze nieopierzonego młokosa, PSG postanowiło zacząć budować swoją potęgę. Za 22 latka zapłacono wtedy 42 miliony euro, które w 2011 roku były ogromną sumą. Teraz jednak jego sytuacja wygląda zgoła inaczej. W Parku Książąt jest traktowany po macoszemu i dla dobra swojej kariery musi stamtąd uciekać.
Dlaczego Argentyńczyk nie dostaje już tyle szans, ile otrzymywał kiedyś? W końcu przez pierwsze 4 lata swojej gry w Paryżu występował w ponad trzydziestu ligowych spotkaniach na sezon. Natomiast ostatnie dwa, to ledwie połowa tego dorobku. Pastore nie rozwinął się tak, jak wszyscy tego oczekiwali. Im większe gwiazdy sprowadzało PSG, tym bardziej przytłoczony czuł się Argentyńczyk, w efekcie czego nie był w stanie pokazać pełni swojego potencjału. W tym sezonie zagrał w połowie spotkań ligowych i ledwie jednym spotkaniu Ligi Mistrzów.
Pomimo ogromnych pieniędzy, które zarabia Pastore pozostał choć trochę ambitny i zaistniała sytuacja mu przeszkadza, dlatego też chce zmienić otoczenie. Ma to tym większe znaczenie, że na horyzoncie mamy rosyjski Mundial, a piłkarz nie grający regularnie, to piłkarz niepowoływany. Jorge Sampaoli wysłał już pomocnikowi pierwszy sygnał ostrzegawczy nie zapraszając go na ostatnie zgrupowanie kadry.
W zaistniałej sytuacji Pastore, by uratować swoja karierę i zapewnić ewentualny wyjazd na Mistrzostwa Świata, musi zmienić klub. Opcji jest kilka. Najpoważniejszą z nich jest powrót do Włoch, a konkretnie transfer do Interu. Więcej o tej możliwości możecie przeczytać TUTAJ. Oprócz dołączenia do Neroazzurrich są jeszcze dwie możliwości. Pierwsza również ogranicza się do Półwyspu Apenińskiego, z tym że do Rzymu. Podobno zainteresowani usługami Argentyńczyka są włodarze Romy. Od jakiegoś czasu mówi się również o zakusach ze strony Sevilli. Która opcja byłaby najlepsza dla Pastore? Naturalnie ta, dzięki której grałby najwięcej, a to zostanie mu zagwarantowane przez klub z Hiszpanii. Prawdopodobnie mógłby liczyć na pierwszy skład w każdym, kolejnym spotkaniu, co znacznie przybliżyłoby go do powrotu do formy i biletu do Rosji kupionego za pieniądze Argentyńskiego Związku Piłki Nożnej, a nie z własnej, notabene pewniej pękającej w szwach, kieszeni.