Villas - Boas oskraża przeciwną drużynę o celowe spowodowanie wypadku samochodowego
Pamiętacie takiego pana, który nazywa się Andre Zwijasz-Bagaż Villas-Boas? Portugalczyk kilka lat temu nazywany był drugim Mourinho, a zasłużył sobie na to, po tym jak wygrał Ligę Europy z Porto. Od tamtego czasu sporo jednak zdążyło się zmienić, menedżer parę razy nie sprawdził się w większych klubach, a obecnie zbija wielkie i soczyste kokosy w Chinach. Jak się jednak okazuje, nie są one dla niego zbyt zdrowe, ponieważ wymyśla, a co gorsza publicznie opowiada, komiczne teorie spiskowe.
Wczoraj Shanghai SIGP, które jest prowadzone przez Villasa-Boasa mierzyło się z Guangzhou Evergrande w ramach azjatyckiej Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu zespół Portugalczyka pewnie ograł rywali 4-0. Wydawało się więc, że na rewanż jadą jako pewniacy do zwycięstwa, podobnie jak swego czasu PSG do Barcelony. Jak się okazało, scenariusz z Camp Nou niemalże się powtórzył. Evergrande doprowadziło do dogrywki. Nie udało im się jednak przeważyć szali zwycięstwa i dwumecz musiał zakończyć się karnymi. W tych lepsi byli goście, którzy ostatecznie wrócili z tarczą, a nie na niej.
Po takim spotkaniu spodziewalibyśmy się wściekłych wypowiedzi trenera gospodarzy, ale to Villas-Boas skradł show. Jak podaje BBC, Portugalczyk stwierdził, że Evergrande mogło maczać palce w spowodowaniu dwóch stłuczek, które opóźniły przyjazd drużyny z Szanghaju na stadion i tym samym wybiły ich z koncentracji. Po drodze na stadion faktycznie miały miejsca dwa niezależne zdarzenia drogowe, które spowodowały późniejsze dotarcie do szatni, jednak twierdzenie, że stoją za tym włodarze konkurencyjnego klubu to głupota.
Trzeba nadmienić, że nie jest to jedyne oskarżenie rzucone z ust menedżera. Villas-Boas kilkukrotnie zarzucił sędziom niekompetencje. Arbiter wyrzucił bowiem dwóch zawodników z Szanghaju w dogrywce, a według Portugalczyka wcale nie powinno tak być. To tylko potwierdza, że trener był wściekły i już w pewnym momencie nie wiedział, co gada. Właśnie dlatego tę teorię spiskową powinniśmy wsadzić na półkę z największymi bajkami, najlepiej pomiędzy Harrego Pottera a drugą biografię Janusza Wójcika.