Nieszkodliwy falstart. Pożar ugaszony perfekcyjnie. Girona 1:4 Real

Real Madryt po fatalnej pierwszej połowie, w drugiej postanowił przypomnieć sobie jak się gra w piłkę i pokonał ostatecznie Gironę 4 do 1 i został liderem LaLiga.
 

Julen Lopetegui zaskoczył już na samym początku, ponownie nie dając szansy gry Courtoisowi, którego obecność w składzie zapowiadała większość hiszpańskich mediów. Real rozpoczął mecz z Luką Modriciem i Rafaelem Varanem na ławce i nie wyglądał najlepiej, prowadził co prawda grę, ale dość często pozwalał Gironie na przedarcie się pod bramkę. w 17 minucie Borja wykorzystał zamieszanie pod bramką Navasa i przypomniał wszystkim Madridistas koszmar sprzed roku, kiedy to Real uległ ówczesnemu beniaminkowi.

Kolejne minuty pierwszej połowy wyglądały dramatycznie w wykonaniu Królewskich. Zero pomysłu, zero zagrożenia, zero RiGCzu. Na Twitterze zaczął się istny festiwal orania Francisco Alarcona, który wyglądał tak, jakby 3 dni wcześniej odpadał w meczu z rezerwami Ursusa z drugiej rundy Mazowieckiego Pucharu Polski, a nie trenował w pocie czoła na Valdebebas, “iscny” dramat. Największym wybawieniem Los Blancos w pierwszej połowie okazał się faul w polu na Marco Asensio, po którym Sergio Ramos efektowną “Panenką” pokonał zaangażowanego w walkę o demokrację w Polsce wokalistę zespołu U2. Poza tym strzałem kapitana Realu, w całej pierwszej połowie nie dało się dostrzec absolutnie NIC pozytywnego. Na szczęście nadszedł gwizdek.

W drugiej również dość niemrawo, ale coś jednak ruszyło, Asensio ponownie został wycięty w polu karnym, a jedenastkę wykonał ON, cały na biało, najskuteczniejszy napastnik w historii napastników, algierski postrach band ustawionych za bramką, Karim Benzema, o dziwo wykonał ją skutecznie. Wtedy przyszedł luz, spokój i perfekcyjna kontra, którą po kilkudziesięciometrowym sprincie perfekcyjnym strzałem zakończył długowłosy Książe Walii, który wygląda naprawdę dobrze, co udowodnił dwadzieścia minut później asystując przy DRUGIM GOLU BENZEMY.

TO SIĘ DZIEJE MOI MILI! Bale- 2, Benzema-2, i jeszcze jakiś tam Messi-2, to między tymi piłkarzami musi rozegrać się walka o Pichichi, Suarez może zacząć szlochać.

A teraz na poważnie, pożar który niewątpliwie zaczynał się rozprzestrzeniać został skutecznie ugaszony, zespół(OCZYWIŚCIE POZA ISCO) nie wyglądał ostatecznie źle na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut, co najwyżej zbyt niemrawo pierwszych czterdziestu pięciu. Navas miał kilka naprawdę dobrych interwencji i są spore szanse, że Courtois na debiut może zaczekać do zakończenia nadchodzącej przerwy reprezentacyjnej. Gdyby od początku meczu zamiast Isco zagrał najlepszy piłkarz Realu, Luka Modrić, mogłoby być znacznie mniej nerwów, jednak wszystko znośne, co się dobrze kończy.

Real bez Cristiano? Żaden problem.
Cristiano bez Realu? Gdzie Twoje gole?

VAMOS!

Autor

Jakub Milczarek

jmilczar