A "Szwaby" to nic, tylko chcą kupować
Ofensywa transferowa Stuttgartu trwa. "Szwaby" ten sezon mogą na razie podsumować przez dwa aspekty: transfery oraz walkę o utrzymanie. Widzicie zależność? Tak, oba te elementy można połączyć w syntezę, czyli nieudane transfery, jednak w VfB nie planują tego robić. Oni wolą dalej kupować, tym razem z ekipy, która przez większość rundy była wiceliderem - z Borussii Mönchengladbach.
Oczywiście logiczne jest to, że Thorgana Hazarda czy Floriana Neuhausa, którzy wymiatają w tym sezonie Bundesligi, jakby ktoś nie kumał, raczej do Stuttgartu nie ściągną, ale i tak mowa jest o dwóch kolesiach, mogących zrobić tam różnicę - inna sprawa jest taka, że piłkarze VfB grają tak słabo, że niejeden grajek tę różnicę by tam zrobił... W tym przypadku "Bild" sugeruje Josipa Drmicia i Patricka Herrmanna, którzy bynajmniej nie odgrywają pierwszoplanowych ról w trzeciej obecnie ekipie Niemiec.
Co do tego drugiego, to jego temat przewijał się w Stuttgarcie już jakiś czas temu i nawet na Footrollu o tym pisaliśmy. Herrmann jest bowiem piłkarzem kojarzonym z dwiema rzeczami: Gladbach właśnie oraz... kontuzjami. To właśnie przez częste urazy, z reguły poważne, jego kariera nie potoczyła się tak, jak powinna, bo gdy Niemiec był w szczytowej formie, to w Bundeslidze był jednym z najlepszych skrzydłowych, a poważne zainteresowanie jego kartą zawodniczą wyrażał Manchester United.
W dodatku Herrmann przyszedł do Borussii 10 lat temu, gdy był utalentowanym 17-latkiem, więc jest to postać kojarzona z zespołem "Źrebaków", na boisku fajnie oddająca jego DNA. Choć w tym sezonie jego rola w drużynie nie jest pierwszoplanowa, a Niemiec nie rozegrał nawet 500 minut, to jako zmiennik jest bardzo cenną postacią, bo ma już na koncie dwa gole i dwie asysty. W Mönchengladbach raczej by go sprzedawać nie chcieli, choć jego kontrakt wygasa z końcem sezonu.
Zupełnie inna bajka jest z kolei z Josipem Drmiciem, który należy do jednych z największych niewypałów transferowych klubu ostatnich lat. Z reguły, gdy Gladbach chciała ogarnąć sobie jakąś fajną dziewiąteczkę, ta dziewiąteczka okazywała się wcale niefajna i trzeba było nadal grać z taką fałszywą. Drmić był właśnie takim failem, bo przyszedł do klubu w 2015 roku za 10 mln euro z Leverkusen, gdzie... też się nie sprawdził. Po drodze był co prawda wypożyczony do HSV na pół roku, tak po prostu, żeby się go pozbyć, ale po powrocie jego znaczenie w zespole nadal było marginalne.
Reprezentant Szwajcarii w tym sezonie nie zagrał jeszcze ani sekundy, a jego kontrakt wygasa z końcem rozgrywek. Borussii w ogóle nie będzie zależało na jego zatrzymaniu, co potwierdza także "Bild". Każda kasa zarobiona na 26-latku będzie pozytywem, więc Gladbach jakoś twardo w jego przypadku negocjować nie będzie. Co innego, jak już wspomniałem, z Herrmannem, tam będzie nieco trudniej. "Bild" uważa, że Stuttgart za taki dwupiłkarzowy pakiecik będzie musiał zapłacić 3,5 mln euro, a czy tak zrobi, to się jeszcze okaże.
Warto też dodać, o czym nie pisaliśmy, bo chyba to większego sensu nie miało, że "Szwaby" już ogarnęły sobie jeden zimowy transfer. Jest nim Alexander Esswein z Herthy Berlin, czyli skrzydłowy, który potrafi nawet szybko biegać, najczęściej tylko do przodu, niekoniecznie na boki, a oprócz tego nie ma żadnych innych wyrazistych atutów. W tym sezonie jego udział w tworzenie historii berlińskiego klubu ograniczył się do tego, że raz siedział na ławce rezerwowych. W meczu... przeciwko Stuttgartowi.