Pogrom w Dortmundzie!

Graliście kiedyś na podwórku w piłkę odbijając ją od ściany? Właśnie w taką gierkę bawiła się dziś Borussia Dortmund w spotkaniu z Hannoverem. Niestety, ale ściana również zdobyła punkt, co w normalnym świecie nie ma miejsca. Ostateczny wynik tego meczu to 5:1, a więc BVB umocniła się na fotelu lidera i zrobiła kolejny krok w drodze do mistrzostwa Niemiec.

Składy: 

• Borussia Dortmund: Bürki - Piszczek (70. Schmelzer), Weigl, Diallo, Hakimi - Delaney (79. Dahoud), Witsel - Sancho, Reus, Guerreiro - Götze (66. Alcacer)
• Hannover 96: Esser - Ostrzołek, Akpoguma, Wimmer, Albornoz - Anton, Bakalorz, Fossum - Sarenren Bazee (43. Asano), Weydandt (84' Hadzić), Müller (75. Dierssen)

Słaby Reus

Pierwsza połowa zaczęła się zupełnie inaczej niż zakładaliśmy. Przez pierwsze pięć minut to Hannover panował nad meczem. Co więcej, już w pierwszej minucie okazje do strzelenia bramki miał Hendrik Weydandt, jednak po dośrodkowaniu z prawej strony boiska uderzył wprost w bramkarza przeciwników, a ten sparował piłkę na rzut rożny. Później H96 coś jeszcze próbował, ale do głosu doszła Borussia i zaczęła się jazda. Środek pola został kompletnie zdominowany przez Axela Witsela oraz Thomasa Delaney'a, przez co BVB miała dużo okazji do zdobycia gola. Niestety, ale Marco Reus był dzisiaj nieskuteczny i zdobył jedynie jedną bramkę i to w drugiej połowie. Za to w pierwszej części meczu zmarnował dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem. W pierwszej z nich dobrym podaniem obsłużył go Mario Götze, a kapitan BVB strzelił z czuba ponad bramkę, a w drugiej Łukasz Piszczek wykonał świetny rajd pod pole karne i podał piłkę do Reusa, który strzelił w słupek. To była 20. i 22. minuta meczu. A wracając do Piszczka, to trzeba podkreślić, jak znakomite było to podanie. Polak zamachnął się w taki sposób, że wydawało się, że odda strzał, a tak naprawdę podał między dwoma rywalami do swojego kolegi z zespołu. To było najlepsze podanie w tym meczu, jednak nie zakończyło się ono bramką. Szkoda. 

Co się odwlecze to nie uciecze

Skoro Borussia tak dominowała grę, to tylko kwestią czasu pozostawał fakt, że musi wyjść na prowadzenie. Tak też się stało w 25. minucie gry, kiedy to Achraf Hakimi i Raphael Guerreiro wykonali świetną dwójkową akcję. Marokańczyk odebrał piłkę na lewej części boiska, po czym podał ją do Portugalczyka, a ten wykonał podanie zwrotne. Hakimiemu nie pozostało nic innego, niż przywalić z całej siły w stronę bramki, przez co BVB wyszło na prowadzenie.
Później byliśmy świadkami nieco brutalnej gry, bo zarówno gospodarze, jak i goście wjeżdżali w siebie bez krępacji. Co więcej, Delaney powinien w tym meczu zobaczyć co najmniej żółtą kartkę, za faul na Noah-Joelu Sarenrenie-Bazee (o mój Boże, co za imię i nazwisko). Pomocnik wykonał wślizg w stronę piłki, jednak Niemiec zdążył ją wybić, przez co został uderzony podeszwą w piszczel. Na powtórkach wyglądało to okropnie i gracz Hannoveru opuścił boisko w 43. minucie meczu, ale piłkarz BVB nie został ukarany. Ekhm... VAR?

Czy Hannover wyszedł na drugą połowę? 

Na to pytanie odpowiemy sobie później, bo najpierw warto porozmawiać o trzech bramkach gospodarzy. O ile w pierwszej połowie BVB waliło piłką w mur i było narażone na liczne kontry, tak w drugiej części meczu zespół gości znikł. Do 86. minuty meczu gracze Hannoveru po prostu biegali po boisku, ale nic poważnego z tego nie wynikło. W międzyczasie gospodarze postanowili strzelić sobie trzy gole i zamknąć to spotkanie.
Wpierw przeciwników pokarał nieskuteczny w tym meczu Marco Reus, który po błędzie Miiko Albornoza zapakował piłkę do siatki Michaela Essera. Jeżeli w tej sytuacji by nie strzelił, to pewnie zostałby zdjęty z boiska przez Luciena Favre'a.
Dwie minuty później Delaney podał długą piłkę do Jadona Sancho, który balansem ciała zwiódł trzech obrońców Hannoveru i oddał piłkę do Mario Götzego. Niemcowi nie pozostało nic innego, jak przymierzyć w stronę bramki, przez co zdobył swoją drugą bramkę w sezonie.
Czwarty cios został zadany pięć minut później przez Guerreiro, po asyście Marco Reusa. Kapitan BVB najpierw źle podał piłkę, ale w sekundę ją odzyskał i popędził w stronę bramki, gdzie czekał już na niego Portugalczyk. Lewemu pomocnikowi udało się trafić do bramki prawą nogą, co w jego przypadku jest naprawdę czymś wielkim. Gratulacje!

Halo? Coś się popsuło...

Borussia mogła zakończyć ten mecz z czystym kontem, jednak coś poszło nie tak i rozkojarzenia w ich obozie i dali sobie strzelić gola. Piłkę na środku boiska przejął Bejamin Hadzić, który podał piłkę do Marvina Bakalorza. Niemiec przebiegł przez 1/4 boiska, a Witsel nie potrafił go przepchnąć. Kiedy zbliżył się do linii pola karnego oddał strzał, który odbił się od Abdou Diallo i zaskoczył Romana Bürkiego. 
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i w 91. minucie gry wyżej wymieniony Belg postanowił przymierzyć jak z armaty zza pola karnego i zrehabilitował się pokonując Essera. 

Marsz po mistrzostwo trwa w najlepsze i oby się nie skończył. Heja BVB!

Autor

Mateusz Fabrowski

FTteacher