OFICJALNIE: Następca Nagelsmanna znaleziony
Jeśli ktoś nie wie, kim jest Julian Nagelsmann, nie ma prawa nazywać się kibicem piłki nożnej. Zanim jednak przypomnę Wam krótko jego charakterystykę i pozwolę Wam na odzyskanie tego miana, powiem tylko, że Hoffenheim podjęło jedną z najważniejszych decyzji w ostatnich miesiącach swojego funkcjonowania - ogłosiła następcę młodego trenera.
Na Nagelsmanna z cieknącą ślinką patrzyło wiele klubów i nie mówię tutaj o Augsburgu, Leicester czy Pogoni Szczecin. Niemca, który w tym roku skończy dopiero 32 lata, chciał... Real Madryt, o czym szkoleniowiec sam opowiedział w mediach, tłumacząc, że ODRZUCIŁ OFERTĘ "KRÓLEWSKICH", bo ma dopiero trzydziechę na karku i na takie bajery przyjdzie jeszcze czas. Oczywiście mocno łączono Nagelsmanna z Bayernem Monachium, lecz ostatecznie się tam rozmyślono, przez co czas i kolejne tygodnie zadecydowały, że utalentowany trener skierował swoją karierę do RB Lipska, gdzie pracę rozpocznie od nowego sezonu. Na warunki i piłkarzy narzekać nie może.
Od dłuższego czasu rozkminiano, kto mógłby zastąpić najmłodszego trenera w historii Bundesligi w Hoffenheim. Bardzo głośno było o świetnej kandydaturze Marco Rose z Salzburga, jednak w walkę o niego włączyły się inne kluby i jak się okazuje, TSG dzisiaj tę walkę oficjalnie przegrało. Ogłosiło bowiem, że Nagelsmanna od lipca zastąpi Alfred Schreuder, 46-latek, który obecnie jest asystentem w Ajaksie Amsterdam - dobra marka, trzeba przyznać. W Hoffenheim Holender już pracował, w latach 2015-2018, również jako asystent, a jako pierwszy trener miał okazję sprawdzić się wcześniej w Twente, gdzie wielkiej rewelacji nie zrobił. Media podają, że Schreuderem był zainteresowany także... Lipsk, gdzie ten miałby być asystentem Julka, ale ostatecznie wybrał własny kawałek pola w Sinsheim. Ajax ma zarobić na nim milion euro.
46-latek stanie przed bardzo trudnym zadaniem, bo pod wodzą Nagelsmanna Hoffenheim przeżywało najlepszy okres w swojej niedługiej (trwającej od 2008 roku) bundesligowej historii. Objął drużynę w trakcie sezonu 2015/16, gdy miał zaledwie... 28 lat! Zastąpił tam doświadczonego Huuba Stevensa, który tymczasowo miał prowadzić zespół do końca rozgrywek, by później oddać lejce Julkowi. Problemy ze zdrowiem nie pozwoliły mu jednak kontynuować swojej pracy, przez co w lutym 2016 roku ni z tego, ni z owego Nagelsmann wskoczył do gry. Szybciej o kilka miesięcy. Odważnie zaczął wdrażać w drużynę swój nowoczesny pomysł, postawił na ustawienie z trójką z tyłu i elastyczną ofensywę, gdzie króluje dewiza jego myśli szkoleniowej, że na boisku nie ma pozycji, są tylko zadania. Efekt? Utrzymał TSG, które w momencie objęcia było w fatalnym położeniu.
Kolejne dwa lata to już prawdziwa burza i historyczne lokaty - najpierw miejsce nr 4, potem miejsce nr 3, pierwsze puchary, najpierw Liga Europy (odpadł w eliminacjach Champions League z Liverpoolem), potem Liga Mistrzów. W obecnym sezonie do pucharów na razie jest daleko, ale niczego nie można wykluczać. To jednak nieistotne. Istotne jest to, że Nagelsmann to gość z głową na karku, rewelacyjny trener, pod którego skrzydłami piłkarze rozwijają się i grają kapitalny dla oka futbol. Dlatego tym trudniej będzie Schreuderowi wejść w jego buty. Dodając do tego kolejne odejścia z zespołu (tam to norma), pojawia się ryzyko, że Hoffenheim może popaść w nie lada tarapaty... Jak to będzie wyglądać? Na odpowiedź przyjdzie jeszcze czas!