Że niby Bayern też chce Ziyecha
Jest jedna zasada, która bardzo często, by nie powiedzieć, że z reguły sprawdza się w przypadku doniesień medialnych związanych z Niemcami. Jeśli informacja jest podana przez niemieckie źródło, to jest prawilna. Jeśli jest gdzieś z zagranicy, nie jest prawilna. Dlatego Hakim Ziyech w Bayernie to temat mocno śmierdzący.
Oczywiście w pełni logiczne i naturalne jest to, że Marokańczyk jest obserwowany przez monachijczyków. Trudno, żeby nie był, skoro nawet my, nieoglądający w sporej większości (jeśli nie wszyscy) ligi holenderskiej, jesteśmy w stanie zerknąć na gwiazdę Ajaksu i coś o niej powiedzieć. A co dopiero klub z europejskiego topu! Ziyech to gość z papierami na granie w zdecydowanie większej drużynie niż ta amsterdamska, dlatego nie dziwią plotki łączące go z Bayernem. Sęk w tym, że brzmią one co najmniej dziwnie.
Zawsze zastanawia mnie sytuacja, w której - przekładając to już na temat tego artykułu - o transferze z Holandii do Niemiec piszą... Hiszpanie. Najpierw "Marca", teraz kataloński "Sport" - ogień i woda - który twierdzi, że był już kontakt między stronami. Sęk w tym, że media w obu krajach - że je tak nazwę - bezpośrednio zainteresowanych całą tą aferką milczą. Ani wiarygodny "Bild"/"Sport Bild", ani "kicker"... nikt nie mówi o Ziyechu w Monachium. Tylko Hiszpanie, cholera wie czemu.
No dobra, można się domyślać powodu, ponieważ przy doniesieniach amsterdamsko-monachijskich pojawia się rzecz jasna temat Matthijsa de Ligta, którego Bayern też niby chciałby mieć u siebie. Sęk w tym, że młody stoper Ajaksu woli Barcelonę, a Barcelona ma bardziej realne środki na jego zakup. Jednak ciągle istnieje jakaś taka katalońska trwoga, że Bawarczycy może jednak podkradną im 19-latka, stąd też fajnie pocieszyć się informacją, że jednak nie! Że Bayern tak naprawdę woli Ziyecha, a my nie chcemy Ziyecha, dlatego i wilk syty, i owca cała!
Marokańczyk i mistrzowie Niemiec to nie byłby wcale taki bezsensowny ruch, chociaż do tanich na pewno by nie należał. Poza tym miałby on rację bytu, gdyby nie pewne okoliczności, które każą oddelegować go raczej do sfery bujania w obłokach - czyli przechodzimy do słynnego ALE... Po pierwsze, "dziesiątką" w Bayernie jest na ten moment James Rodriguez, który być może zostanie przez monachijczyków wykupiony. Po drugie, Bayern już myśli o zakupie Kaia Havertza, który jest naturalnym i w pełni uzasadnionym celem transferowym dla takiego klubu. No i z kilku powodów lepszym niż Ziyech. Po trzecie, gdyby Uli Hoeneß i spółka faktycznie chcieliby kogoś ściągnąć do wzmocnienia drugiej linii - i tak bogato obsadzonej - dlaczego nie mieliby sięgnąć po Juliana Brandta? Niemiec, młody, reprezentant, uniwersalny i przede wszystkim z niską klauzulą odstępnego, kręcącą się wokół 25 mln euro. Gdzie w tym wszystkim miejsce dla Hakimia Ziyecha?
Nie ma.