Czy Schalke upokorzy rozbity Dortmund? Czas na hitowe derby!
Kryzys w Borussii Dortmund ma się świetnie, wręcz wybitnie i czuje się tam jak polski Janusz podczas Black Friday w randomowej galerii handlowej, gdzie biega i walczy o kupno koszulki przecenionej o całe 5%. BVB dostaje wszystko w tyłek, z każdym, wszędzie, o każdej porze i w każdym zestawieniu - z wyjątkiem meczu Pucharu Niemiec z Magdeburgiem, ale to nie było zbyt miarodajne spotkanie. No i frajerski remis z Frankfurtem jeszcze był. Grunt pod stopami Petera Bosza pali się, Holender nie jest skłonny do wprowadzania awaryjnych planów, bo jest przekonany o potrzebie szlifowania planu A, który przecież tak rewelacyjnie funkcjonował przez pierwsze dwa miesiące jego pobytu w Niemczech. Wszystko wszystkim, można przegrać z Bayernem, można przegrać z Tottenhamem, mimo prowadzenia u siebie 1:0, ale porażka w Dortmundzie przeciwko Schalke, w legendarnych Revierderby, derbach Zagłębia Ruhry... to byłaby już wisienka, lub jak kto woli truskawka, na kryzysowym torcie.
W bardzo fajnym tekście Michał Trela poruszył kwestie zatrudnienia Bosza w Dortmundzie i postawił tezę, że była to ostatnia rzecz potrzebna Borussii. Przeczytajcie to TUTAJ, polecam, wiele czasu Wam to nie zajmie, a da pewien pogląd na sytuację w ekipie z Signal Iduna Park. W każdym razie holenderski trener nie należy do grona innowatorów, jakimi bez wątpienia byli Jürgen Klopp czy pokłócony z prezesem Thomas Tuchel, za którym tęsknią w BVB jak Rosjanie za Stalinem. Nie jest on elastyczny taktycznie, od kilku spotkań nie widać zbytniej zmiany w grze żółto-czarnych, chociaż w ostatni wtorek na Tottenham coś drgnęło, pojawiło się ustawienie 1-4-1-4-1, zamiast 1-4-3-3, a linia obrony nie była ustawiona aż tak wysoko jak zawsze, co prawie za każdym razem fani dortmundczyków wytykali jako jeden z głównych mankamentów zespołu. Zresztą ogólnie dyspozycja defensywny Borussii to jakiś śmiech na sali, a błędy jakie popełniają przy traconych bramkach to parodia gry obronnej. Niektórzy śmieją się i pokazują statystykę, na której widać, że porażki BVB pojawiły się w momencie, gdy kontuzji doznał Łukasz Piszczek i może, cholera, faktycznie coś w tym jest, bo zastępujący go na prawej obronie Jeremy Toljan pokazuje, że na razie to dla niego za duże buty i za noty, które zbiera, mógłby w Polsce otrzymać świadectwo z paskiem. Dla zrozumienia tego żartu przypomnę, że w Niemczech ocenia się od 1 do 6, ale skala jest odwrócona. I dodam także, że Piszczek wznowił treningi biegowe.
Ale z dwojga złego, nie będąc kibicem żadnego klubu Bundesligi, wolę chyba na tym PO oglądać Toljana zamiast Marca Bartry i to nie dlatego, że mam przed oczami słynnego Garetha Bale'a, będącego już klasyką memów współczesnej piłki nożnej. Dyspozycja Hiszpana daleka jest od optymalnej (chyba że nie jest i to po prostu daremny grajek), a ustawianie go na nienaturalnej dla niego prawej stronie wcale nie pomaga mu w odzyskaniu dyspozycji. Nie, zdecydowanie nie jestem fanem jego gry w Borussii. Ale żeby nie pastwić się nad biednym Bartrą trzeba wspomnieć, że pozostali członkowie formacji defensywnej również prezentują formę zbliżoną do kupy. Ömer Toprak to w ogóle jakieś nieporozumienie, co dziwi mnie, ponieważ w Bayerze Leverkusen był liderem z prawdziwego zdarzenia. Natomiast Sokratis, chociaż jest bardzo solidnym stoperem, również notuje zjazd formy i często utwierdza wszystkich w przekonaniu, o czym wiele osób również wspominało, że Grekowi potrzebny jest ktoś, kto będzie grał obok i będzie dowodził linią defensywą. Skojarzenia z Papastathopoulosem to wojownik, wyrobnik, żołnierz, ale nie dowódca, co w trudniejszych meczach widać w grze 29-latka, chociaż trzeba mu oddać, że bezsprzecznie jest najlepszym z wszystkich środkowych obrońców Dortmundu. Jest jeszcze młody Dan-Axel Zagadou, który rozegrał całkiem dobry mecz ze Spurs w Lidze Mistrzów, ale ma on dopiero 18 lat i trudno stwierdzić, jakie spotkanie rozegra tym razem.
Co do ofensywy Borussii to nie ma za bardzo się do czego przyczepić, bo w każdym meczu przynajmniej jedną bramkę zawsze strzelą. Oczywiście daleko jest im do dyspozycji z początku sezonu, kiedy walili lekko po 3 gole, ale siła rażenia wciąż jest w BVB duża. Co prawda zaciął się nieco Pierre-Emerick Aubameyang, którego nie uważam osobiście za jakiegoś wybitnego napastnika mimo jego liczb, sorry, ale w meczu z Tottenhamem w końcu coś ustrzelił, więc kibice mogą liczyć na jakaś brameczkę w Revierderby. W dobrej formie jest również Yarmolenko, który przez ten krótki okres w Dortmundzie (swój pierwszy poza Ukrainą) zrobił już w Niemczech więcej niż jego rodak Konoplyanka przez ponad rok w Schalke. Oprócz tego jest przecież fenomenalny supertalent Pulisic, ludzie zachwycają się powracającym do formy Mario Götze, który miał bezpośredni udział przy całych czterech golach w tym sezonie i tak dalej, i tak dalej. Nie ma tutaj tragedii, głównym problemem jest gra w defensywie i jeśli tego w Borussii nie poprawią, to nie mają nawet co liczyć na... cokolwiek. Stara zasada mówi, że drużynę najpierw trzeba budować od obrony i tak właśnie powinno się postępować również podczas kryzysu. Przede wszystkim popracować nad jakością z tyłu.
A wie o tym doskonale człowiek, który do BVB pasowałby jak ulał, czyli innowator z drugiej ligi, robiący w Bundeslidze furorę. Domenico Tedesco objął Schalke przed tym sezonem (to jego pierwszy poważny klub) i konsekwentnie realizuje założone przed nim cele oraz plan, który ułożył w swojej młodej i nieszablonowej głowie. To właśnie on powiedział, że chce, aby jego drużyna zawsze miała uniesioną podwójną gardę, co wyraźnie widać podczas spotkań Königsblauen. Nie są to najbardziej emocjonujące widowiska w całej lidze, bo zespół z Gelsenkirchen przede wszystkim skupia się na defensywie, ale jest to, kurde, skuteczne! Schalke ma obecnie drugą najlepszą obronę w lidze, tylko Bayern stracił mniej goli, bo 8, a S04 10. W ostatnich sześciu spotkaniach Ralph Fährmann musiał wyciągać piłkę z siatki zaledwie dwukrotnie i to w dwóch zremisowanych 1:1 meczach przeciwko Leverkusen i Wolfsburgowi. W analogicznym okresie nawet monachijczycy stracili więcej goli, bo trzy, co tylko pokazuje, jakie gnomy siedzą w głowie 32-latka. Taka strategia odbija się na ofensywie Schalke, która często opiera się na zasadzie "na zero z tyłu, a z przodu zawsze coś wpadnie". W Bundeslidze mamy 18 zespołów, mamy rozegrane 12 kolejek i podopieczni Tedesco stworzyli sobie w tym okresie 57 sytuacji bramkowych - mniej mają tylko Hertha (najlepszy procent wykorzystania wykreowanych okazji), Wolfsburg, Hannover, HSV, Werder i Freiburg. Sześć drużyn, z czego większość to dół tabeli, a nie możemy zapominać, że przed tą kolejką Schalke zajmuje drugie miejsce w ligowej stawce! Dużo tych goli nie nastrzelali, bo zaledwie 16, ale to wystarczyło, żeby zgromadzić 23 punkty, tyle samo co Lipsk i wskoczyć za plecy Bayernu. Może w Gelsenkirchen nie grają efektownie, ale grają efektywnie, co przynosi pożądane, a nawet bardziej niż pożądane, efekty i jasno pokazuje, że głównym kluczem do sukcesu jest defensywa. Chcesz być poważnym graczem na rynku piłkarskim? Najpierw ogarnij obronę, potem skup się na ataku.
Formy, trenera, miejsca w tabeli i linii defensywnej mogą pozazdrościć odwiecznym rywalom kibice Borussii. Tedesco preferuje ustawienie z trójką środkowych obrońców, którymi dowodzi weteran Naldo. Tomasz Hajto bardzo krytykował ten ruch, gdy Brazylijczyk przychodził na Veltins-Arena za darmo z Wolfsburga i faktycznie, początki miał słabe, ale potem stał się liderem z prawdziwego zdarzenia i dzisiaj, z racji swoich 35 lat na karku, zasłużenie może być nazywany profesorem. W takim wypadku człowieka obok niego trzeba nazwać studentem, bo jest nim 21-letni Thilo Kehrer, który pojawił się w Schalke w 2012 roku. Gościu jest niesamowicie utalentowanym obrońcą, potrafi grać na różnych pozycjach i obstawiam, że gdyby był piłkarzem Bayernu Monachium, to hype na niego byłby prawie tak samo duży jak na Kimmicha. Oczywiście Joshua gra w tym sezonie absolutny kosmos, lecz po pierwsze w Bayernie zawsze gra się dużo łatwiej, a po drugie Kehrer dyspozycją wcale mu nie ustępuje, chociaż słabsze momenty mu się zdarzały (Coman wkręcał go jak śrubkę). Ale przecież taki Hummels też potrzebował czasu, żeby wejść w ten sezon z buta. Nevermind. Dwójka Naldo - Kehrer to pewniaki do wyjścia w pierwszym składzie na Dortmund, a obok nich jako trzeci zagra najpewniej "twór" Tedesco, czyli Benjamin Stambouli, przekwalifikowany przez Niemca z defensywnego pomocnika na obrońcę. Ta trójka jest jak żelazo i bardzo dobrze, ponieważ dwaj wahadłowi, Caligiuri i Oczipka, to nic więcej jak przeciętniaki, którzy miewają czasem przebłyski ponad stan.
Szacun totalny ma Tedesco również za to, co zrobił z Maxem Meyerem, kolejnym niezwykle utalentowanym, młodym piłkarzem z Gelsenkirchen (choć urodził się w Oberhausen). Rozwój młodego Niemca jakoś tak się zatrzymał, poprzedni trener Weinzierl nie miał kompletnie pomysłu, co zrobić z małą, zwrotną i techniczną dziesiątką, dlatego znaczenie Meyera w drużynie nie było zbyt duże, a on sam nie prezentował pełni swoich możliwości, które wcześniej nieraz już wszystkim pokazywał. Nie spodobało mu się to i zapowiadał chęć odejścia, bo jego kontrakt z klubem wygasa po sezonie. Wtedy przyszedł Tedesco. Od początku mówiło się, że młody Niemiec nie będzie miał u niego gdzie grać, bo w systemie preferowanym przez nowego szkoleniowca nie ma miejsca dla klasycznego środkowego pomocnika ofensywnego. I wtedy, kilka spotkań temu, cała Bundesliga wytrzeszczyła gały, bo nagle Max Mayer zaczął grać jako... szóstka! Typowy defensywny pomocnik, występujący bezpośrednio przed obrońcami. Okazało się, że jego niewielki wzrost, zadziorność i wybieganie mogą okazać się wielkimi atutami na nowej pozycji, a fakt, że wcześniej występował jako dziesiątka, tylko mu pomaga, bo wysokie umiejętności techniczne i wizja sprawiają, że Meyer kapitalnie rozgrywa piłkę, a w razie potrzeby potrafi ruszyć do przodu i kiwnąć kilku pachołków. Tylko do główki raczej nie wyskoczy, ale co to za problem, skoro tuż za nim występuje profesor Naldo? Istotne dla kibiców Königsblauen jest również to, że na mecz z Borussią powinien wykurować się już Leon Goretzka, największa gwiazda drużyny, co tylko wzmocni siłę rażenia ofensywy przyjezdnych. Tak na marginesie może to być jego 100 mecz na poziomie Bundesligi.
Obraz jutrzejszego szlagieru wydaje się z góry przesądzony, bo koncepcje obu trenerów perfekcyjnie ze sobą współgrają. Bosz jest mokry na samą myśl o posiadaniu piłki, zaś Tedesco będzie miał na to wyjebane i na niebezpiecznym terenie zasłoni się swoją podwójną gardą i będzie czekał na jakieś kontry, szybsze akcje i przebłyski swojej drużyny. Remis będzie go w pełni satysfakcjonował. Ciekawe będzie natomiast to, jak goście będą radzili sobie z pressingiem BVB, bo znakiem rozpoznawczym Schalke Tedesco jest konsekwentne budowanie ataku od tyłu. Bardzo ważny będzie w takiej sytuacji ten zwinny Meyer, którego umiejętności muszą pomóc zespołowi w rozbiciu atakującej, żółto-czarnej fali. Więc dobrze by było, gdyby Bosz wyłączył go z gry. Ale jeśli obrona Dortmundu wyjdzie wyżej i rozgrywanie po ziemi nie będzie miało racji bytu, bo jest to bardzo prawdopodobne, to nie ma najmniejszego problemu w tym, żeby jakiś Naldo walnął lagę i uruchomił z przodu walczącego świra Burgstallera czy tego drugiego, który będzie z nim grał, a jeszcze nie ma pewności, kto to będzie. W dodatku Goretzka też do żółwi nie należy, a szybkie podanie prostopadłe do napastników i wejście Leona z drugiej linii bywało już dla przeciwników zabójcze. Co natomiast będzie grała Borussia? Atak pozycyjny oparty na posiadaniu i będzie musiała przebić się gdzieś przez ten szczelny niebieski mur. Nie będzie to łatwe, ale kluczem mogą być skrzydła, gdzie Pulisic i Yarmolenko (najprawdopodobniej oni) będą musieli rozbujać Caligiuriego z Oczipką. Wysokie wrzutki na Aubameyanga raczej będą mijać się z celem, bo cała trójka obronna Schalke, z Naldo na czele (hehe, on ma duże czoło), bardzo dobrze gra głową.
Ciekawe to wszystko będzie, ciekawe, a duże znaczenie będzie miał również czynnik psychologiczny, który może sprawić, że całe te przewidywania pójdą się je... dwabiem owijać. W końcu Borussia ma zrytą banię przez tą rozpaczliwą formę, a tutaj jeszcze Revierderby przychodzą, które są dla kibiców dużo ważniejsze niż wszystkie poprzednie mecze. Dodatkowo Schalke jest wiceliderem, patrzy na BVB z góry i ma kapitalną dyspozycję, wyśmienitą obronę i wszystko układa się po ich myśli. Może to plątać nogi dortmundczykom, a może sprawić, że przyjdzie legendarne przełamanie i passa zwycięstw wróci na Signal Iduna Park. Chociaż w to ostatnie szczerze powątpiewam.
Jeśli przeczytałeś to całe, to Cię, ziomeczku, szanuję i dzięki wielkie za chęci, bo w dzisiejszych czasach to rzadkość. Jako że trochę tych literek się uzbierało, to teraz szybciutko przeskoczmy przez wszystkie pozostałe mecze kolejki.
Hannover vs Stuttgart, piątek, 20:30
Na dzień dobry, a właściwie dobry wieczór, dostaniemy odpowiedź na pytanie, czy Stuttgart dalej podtrzyma swoją rewelacyjną passę meczów na wyjeździe. 6 spotkań, 0 punktów, bilans bramek 3 - 13. Hannover nie miałby nic przeciwko, bo po pierwsze u siebie radzi sobie całkiem dobrze, a po drugie w poprzedniej kolejce upokorzył się w Bremie. Werder odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie i zgwałcił Die Roten 4:0, w czym największy udział miał Max Kruse. Stuttgart wydaje się idealną drużyną do odreagowania, a w ramach ciekawostki dodam, że Marcin Kamiński wrócił do treningów po kontuzji.
Freiburg vs Mainz, sobota, 15:30
Mecz dla koneserów i jak dla mnie Freiburg jest tutaj faworytem, a co! U siebie grają dużo, dużo lepiej niż na wyjazdach, w przeciwieństwie do Mainz, które poza Moguncją jeszcze nie wygrało. Gospodarze co prawda mogą mieć kilku nieobecnych, ale być może zagra Bartosz Kapustka, który ostatnio jest we Freiburgu czołową postacią.
RB Lipsk vs Werder Brema, sobota, 15:30
Wspomniałem o tej wygranej Werderu z Hannoverem i jak na złość nie dostali w następnym meczu Freiburga, Köln czy Borussii Dortmund, ale ekipę z samej góry, Lipsk, który w dodatku gra u siebie. We wtorek RB grało co prawda mecz Ligi Mistrzów w Monaco, ale jakoś bardzo się nie namęczyli, bo klepnęli mistrzów Francji aż 4:1. Taki rezultat na pewno zmotywuje ich na Werder, chociaż wypadałoby coś zarotować składem, dać komuś odpocząć, więc spodziewałbym się wymęczonej wygranej.
Augsburg vs Wolfsburg, sobota, 15:30
Augsburg na początku sezonu to byli przegoście, ale ostatnio obniżyli loty i dostali niełatwego przeciwnika. Martin Schmidt w Wolfsburgu wykonuje kapitalną robotę, a ostatnio w końcu udało mu się wygrać po wcześniejszych siedmiu remisach z rzędu. Co ciekawe w ostatnich meczach między tymi ekipami nieco lepiej radził sobie Augsburg, ale tutaj stawiałbym mimo wszystko na Wilków, bo, kurde, wierzę w nich i wierzę, że kiedyś zaczną grać na miarę możliwości! Za rok, może dwa...
Eintracht Frankfurt vs Bayer Leverkusen, sobota, 15:30
To będzie interesujące spotkanie, bo nie wiem, czy ktoś w ogóle zwrócił na to uwagę, ale Eintracht nieśmiało puka do europejskich pucharów. Są trochę jak Schalke, przede wszystkim obrona i dlatego tylko Bayern i właśnie Königsblauen jako jedyni stracili w Bundeslidze mniej bramek od nich. Byliście tego świadomi? Taka to paka się tam stworzyła, mają Hallera, Księcia Boatenga i trenera Kovaca, który to wszystko świetnie układa. Mnie zastanawia tylko, czy będzie z nimi tak, jak w poprzednim sezonie. Na jesień prawie Liga Mistrzów, a na wiosnę wszystko w dupę i jazda na oparach.
Borussia Mönchengladbach vs Bayern Monachium, sobota, 18:30
Mam straszny ból dupy o to, że Eleven oddało ten mecz Canal+. Rozumiem, że taki deal, że tak się ugadali, ale no kurde, no... Za czasów Guardioli Gladbach miało sposób na Bayern, przez cztery mecze pozostawali niepokonani, ale Ancelotti w końcu dał sobie z nimi radę. Stąd ciekawi mnie, jak w pojedynku wyjadaczy, w starciu z Heynckesem, poradzi sobie doświadczony Dieter Hecking. Bayern ma dużo problemów kadrowych, wypadł im Thiago, Robben, nie ma od dłuższego czasu Müllera, Ribery'ego i Neuera. Na dobrą sprawę jedynym skrzydłowym jest teraz Coman, na bank zagra James Rodriguez, ale pozostaje pytanie gdzie? Chyba będzie musiał zejść na bok, gdzie w Bawarii prezentuje się bardzo słabo, bo po prostu nie ma tam innych zawodników! Chociaż ostatnio na skrzydle zagrał Juan Bernat, nominalny lewy obrońca, więc to też jest jakiś pomysł. W każdym razie Heynckes będzie musiał kombinować, ale biorąc pod uwagę, że w Borussii mają Gintera i Vestergaarda...
HSV vs Hoffenheim, niedziela, 15:30
Hoffenheim męczy się w tym sezonie, łącząc Bundesligę z Ligą Europy, ale w meczu przeciwko HSV powinni sobie poradzić, nawet grając w dziewięciu. Hamburg jest fatalnie zorganizowany, nic się tam nie klei, a w ostatnim meczu przeciwko Schalke było to aż nad wyraz widoczne. A tak się śmiesznie składa, że Tedesco i Nagelsmann to ta sama szkoła, Hoffenheim jest świetnie ułożone, więc nawet kulejąc, wstydem byłoby nie wywiezienie kompletu punktów z Północy.
FC Köln vs Hertha Berlin, niedziela, 18:00
Starcie "ligoeuropowiczów" i aż nie wiem, co mogę napisać. Głównie dlatego, że Kolonia nie grając ZUPEŁNIE NIC, mając z dupy skład, pokonała rezerwy Arsenalu 1:0. Oglądałem kawałek tego meczu, londyńczycy robili z nimi co chcieli i ta nonszalancja najwyraźniej ich zgubiła, bo po golu z karnego przegrali z największymi laciami Bundesligi. Hertha znowu na odwrót, prezentowała się bardzo dobrze w Bilbao, dwukrotnie prowadziła, ale ostatecznie przegrała 3:2 i to ona została takim mentalnym Arsenalem. Mimo tego liga to nie puchary i to berlińczycy będą wyraźnym faworytem. Tym bardziej że fajnie w Herthcie zaczyna odnajdywać się Davie Selke.