Gorące nazwisko na liście Dortmundu
Borussia Dortmund zaczęła wchodzić w etap turlania się. Czyli niby jakiejś tragedii nie ma, ale rozpęd powoli jest wytracany. Pojawiają się już coraz częstsze dyskusje na temat posady trenera Luciena Favre'a i choć oficjalnie jego pozycja w klubie nie jest jeszcze zagrożona, to zdaniem "Bilda" BVB zerka w stronę szalenie ciekawego kandydata.
Nie jest nim bynajmniej Florian Kohfeldt z Werderu Brema, młody trener, który faktycznie jest ciekawy (i ponoć obserwowany), ale nie aż tak. Zdecydowanie na głowę bije go... Ralf Rangnick! Niemiecki rewolucjonista, który zmienił postrzeganie piłki za naszą zachodnią granicą. Stworzył siłę Hoffenheim i potęgę RB Lipsk, a teraz ustąpił nieco, by prowadzić projekt Red Bulla w Ameryce (Nowy Jork i brazylijskie Bragantino). Niektórzy mówili, że to dobrze, że odszedł, ponieważ przyjście młodej głowy w postaci trenera Juliana Nagelsmanna mogłoby powodować za duże tarcia. Prawda, nieprawda? A któż to wie, jak by było. Teraz na topie jest to, że rozważać go ma właśnie Borussia.
Trudno na razie wieszczyć cokolwiek o tej kandydaturze, ponieważ jest to temat o takiej skali abstrakcji, jak pierwsze doniesienia o Neymarze w PSG. Rangnick to symbol niemieckojęzycznej rewolucji RB, więc to byłby naprawdę hit, gdyby dortmundczycy podebrali go austriackiemu koncertowi. Na razie jest to tylko zwykła plotka, tym bardziej że przecież Favre ma się jeszcze dobrze i JESZCZE nie ma co go zwalniać ze stanowiska. Poza tym trochę trudno mi sobie wyobrazić, że Rangnick, człowiek lubiący układać całą strukturę klubu pod siebie, tak po prostu pozwoliłby ustawić siebie w hierarchii niżej od dyrektora generalnego Hansa-Joachima Watzkego czy dyrektora sportowego Michaela Zorca.