Havertz pod obserwacją Realu i Barcelony - decydujący głos będzie należał do Niemca
Kai Havertz będzie rozchwytywany przez największe kluby na świecie. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, tym bardziej, że pierwsze próby ściągnięcia Niemca na Parc des Princes podejmowano już ubiegłego lata. Na Paris Saint Germain z pewnością się nie skończy, gdyż do walki o 20-latka przyłączyły się również Real Madryt oraz Barcelona - tak zwane hiszpańskie potęgi.
Estadio Santiago Bernabeu miało i ma swoich Niemców - Camp Nou również, lecz nie każdy przypadł do gustu kibicom. W zespole "Królewskich" niechlubne żniwo zebrał Mesut Ozil. Błędy rodaka naprawia Toni Kroos, który w stolicy Hiszpanii pokazuje się ze znacznie lepszej strony. Barcelona natomiast ma swojego Manuela Neuera, który wciąż znajduje się w cieniu oryginalnej wersji. Marc Andre Ter Stegen jest obecnie uważany za jednego z najlepszych golkiperów na świecie. Dlaczego w reprezentacji Niemiec broni gracz Bayernu? Znalezienie optymalnej odpowiedzi jest bardzo trudne, lecz warto przypomnieć sobie słowa Uliego Hoenessa - "Jeśli nie zagra Neuer, to nie zagra żaden z Bawarczyków...". Groźba prezydenta Bayernu jak na razie skutkuje, a Ter Stegena jak nie było, tak i nie ma pomiędzy słupkami niemieckiej bramki.
Wróćmy jednak do Kaia Haverta, który z pewnością nie będzie miał takich problemów z regularną grą. 20-letni pomocnik jest obecnie uważany za jednego z najlepszych młodego pokolenia. Bayer Leverkusen ma z niego ogromną pociechę, lecz banan na twarzy pojawi się dopiero po jego sprzedaży. 100 + mln euro piechotą nie chodzi, na drzewie nie rosnie, a dokładnie na taką kwotę jest obecnie wyceniany reprezentant Niemiec. Zainteresowanie Realu Madryt oraz Barcelony nie bierze się, więc znikąd, lecz ostateczna decyzja i tak należy do samego gracza. Na ten moment nie stwierdzono jednak, dla kogo tak naprawdę kibicuje Havertz. Klub bliższy jego sympatii będzie jego przyszłością... oczywiście pod warunkiem, że hiszpańscy giganci wezmą sprawę transferu na poważnie i nie dadzą się wyprzedzić na ostatniej prostej. Bo takie sytuacje już znamy, a wyścigu po Matthijsa de Ligta oraz Paula Pogbę przypominać nie trzeba.