10 lat od tragedii
10 listopada już na zawsze będzie zaznaczony w świecie piłki nożnej na czarno. Dokładnie 10 lat temu Niemcy i cała Europa przeżyły ogromny szok, gdy okazało się, że Robert Enke, bramkarz Hannoveru i reprezentacji Niemiec, popełnił samobójstwo na przejeździe kolejowym, wchodząc pod pociąg pędzący 160 km/h.
Tę historię w większym lub mniejszym stopniu zapewne znacie, ale trzeba o niej ciągle pisać, przypominać, żeby pamięć o niej nie zniknęła. To nie jest pamięć z serii tych ideowych, za którą stoją poglądy, historia czy inne elementy, bez których Wasze życie wciąż byłoby takie same. One nie mają większego znaczenia. Depresja, która spowodowała samobójstwo Enkego, jest czymś, z czym stykamy się tak naprawdę każdego dnia, choć nie jesteśmy tego nawet świadomi. To coś, co dotyka nas bezpośrednio, ale czego często nie widać. Nie myślicie o tym, że przypadkowa osoba, którą mijacie na ulicy czy w autobusie, nie radzi sobie z własnym życiem i wieczorem tego samego dnia może się powiesić.
Depresja to choroba XXI wieku, tak się na nią mówi. Kluczem jest słowo CHOROBA, bo musimy pamiętać, że to nie jest jakiś zwykły stan, dołek czy jesienny smuteczek. To choroba i to cholernie poważna oraz niebezpieczna. Człowiek nie ma nic cenniejszego ponad własne życie, więc wyobraźcie sobie, jakie to musi być kurewstwo, skoro depresja wmawia Wam, że w sumie fajnie byłoby się zabić. Ludzie odbierają sobie wszystko, bo myślą, że tak będzie lepiej. Nie będzie.
Historia Roberta Enke (niestety w taki sposób) zmieniła światowe myślenie, otworzyła ludziom oczy i sprawiła, że o depresji zaczęto mówić coraz głośniej. Ktoś może mówić, że przecież taki piłkarz żyje jak pączek w maśle, ma wszystko, dobry hajs, sławę, robi to, co kocha, osiągnął sukces. Rodzina, dzieci, godne życie... a jednak nie jest szczęśliwy i przytłacza go presja wszystkiego. Najłatwiej być idiotą i powiedzieć, że skoro nie daje rady psychicznie, to powinien spieprzać i znaleźć sobie inną robotę; że jest słaby - nie zastanawiać się nad przyczynami i nad tym, że coś groźnego może siedzieć w umyśle takiego zawodnika. Że może rozważać w głowie: wódka z tabletkami czy dach wieżowca? Najłatwiej powiedzieć, żeby się uśmiechnął i nie pieprzył głupot, bo to przecież dzieci w Afryce głodują i to one nie mają w czym chodzić, nie on. A później jest tylko płacz.
Enke zostawił żonę i adoptowaną córkę - ich biologiczna zmarła na trzy lata przed samobójstwem Roberta. Ale o tym wielu nawet pewnie nie myślało, tylko po prostu hejtowało. Bramkarz miał bronić na mundialu, ale tego mundialu nigdy nie doczekał. Stwierdził, że najlepiej będzie wejść na tory kolejowe i po prostu zniknąć, zostawić wszystko. Zastanówcie się nad tym, bo - czego nikomu z Was nie życzę - możecie nawet nie wiedzieć o tym, że ktoś z Waszego najbliższego środowiska może cierpieć na depresję. Może dawać pozytywne sygnały, oszukiwać wszystkich wokół i samego siebie... a potem może być za późno.
Pamiętajcie o tym, że depresję da się pokonać. Da się uratować ludzkie życie. Sprawdźcie kampanię społeczną Forum Przeciw Depresji, do której przekierujecie się, klikając TUTAJ.
Today marks the 10-year anniversary of the tragic death of Robert Enke.
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) November 10, 2019
Gone, but never forgotten. pic.twitter.com/0IEgGjJg4y