Nieoczywiste zainteresowanie nieoczywistym piłkarzem
Fajnie gadać tak o Lewandowskim, Messim czy Immobile, bo oni są na świecznikach, jeśli chodzi o klasyfikacji strzelców. No ale są też goście, którzy próbują ich gonić i też są w naprawdę dobrej formie, a jeden z takich gości gra razem z Rafałem Gikiewiczem. Uszy nad jego nazwiskiem zaczęły nastawiać kluby, których nazw nie trzeba Wam przedstawiać.
Nie, nie będą to ekipy pokroju Barcelony, Manchesteru City, PSG czy Botewa Płowdiw. Ale półfinalista Ligi Mistrzów chyba może być, co? Ajax Amsterdam, Valencia, Brighton oraz Celtic Glasgow rozważają pozyskanie napastnika, który ni z tego, ni z owego znalazł się w czołówce rankingu strzelców niemieckiej Bundesligi. Co prawda "czołówka" to dość ogólne pojęcie, ponieważ w praktyce Lewandowski i Timo Werner odjechali stawce (kolejno: 16 i 15 goli), po nich jest Rouwen Hennings z Fortuny Düsseldorf i jego 10 trafień (też ciekawa kandydatura...), a dopiero potem znany i lubiany Marco Reus oraz ten, o kogo ciągle chodzi - Sebastian Andersson z Unionu Berlin. Obaj mają po 8 bramek.
Większość z Was pewnie nie zna 28-letniego Szweda i wiecie co? Dobrze, że go nie znacie. Znaczy to, że macie jeszcze jakieś życie poza futbolem, bo ja na przykład też nie znam (albo nie wiem, że znam) napastników Lecce, Amiens czy jakichś innych Valladolidów. W poprzednim sezonie Andersson w sporej mierze odpowiadał za to, że Union po raz pierwszy w swojej historii awansował do Bundesligi, co nie może dziwić, bo w końcu nosi na koszulce numer 10. A jak powszechnie wiadomo, każdy z numerem 10 jest kozakiem, np. Joe Cole w Chelsea. W bieżących rozgrywkach Szwed potrzebował trochę czasu na nabranie rozpędu i w 4 ostatnich kolejkach zapakował 5 goli, czym wyraźnie wzmocnił swój strzelecki dorobek. No i doskoczył do czołówki wspomnianej klasyfikacji, przyciągając przy okazji uwagę dużo lepszych klubów.
Jego wartość poszła w górę, a "Bild" twierdzi, że skauci wyżej wymienionych klubów przybędą w tej kolejce do Paderbornu, by w tym jakże prestiżowym spotkaniu bliżej przyjrzeć się wysokiemu Anderssonowi. Sam 28-latek mówił ostatnio, że w Niemczech czuje się dobrze, ale jeśli przyszłaby oferta z jakiejś Anglii, to kto wie... Jego atutem jest na pewno to, że nie jest tylko kolejnym Basem Dostem, który stoi i czeka, aż ktoś nabije mu piszczel, lecz potrafi także walczyć poza szesnastką rywala. Jeśli utrzyma swoją formę chociaż do końca roku (w sensie w trzech ostatnich meczach), parę razy trafi jeszcze do siatki rywala, to Union może na nim trochę zarobić. Najwięcej w historii zarobili 4 mln euro, Andersson może kosztować ciut więcej.
Jedno z oczarowań sezonu. Klasyczna 9, bardzo mocno pracująca dla zespołu. Dużo biega, nie trzyma się pola karnego, świetnie gra głową, jest wysoki i silny. Nie jest to może techniczny wirtuoz, ale robi z przodu bardzo pożyteczną robotę dla drużyny. @gikiewicz33 potwierdzi :) ?
— Tomasz Urban (@tom_ur) December 13, 2019
To ja dodam od siebie, że on jest niemożliwy w powietrzu. Co komentuję lub oglądam mecz Unionu, to gość wygrywa dosłownie wszystkie główki. Ostatnio to było świetnie widać w meczu z FC Koeln.
— Sebastian Chabiniak (@sebchabiniak1) December 13, 2019
Każdy zespół z BL potrzebuje takiego napastnika,umowę ma do czerwca z opcja przedłużenia.Dlatego jest tak atrakcyjnym celem myśle 😊
— Rafał Gikiewicz (@gikiewicz33) December 13, 2019