Jamajska perła w Leverkusen

Jeśli 20-latek napędza ci całą grę w ofensywie, to wiedz, że coś się dzieje. Leon Bailey, bo o nim mowa, robi w tym sezonie furorę w Bundeslidze i jest motorem napędowym Bayeru Leverkusen. Im dłużej trwała runda, tym Jamajczyk lepiej się prezentował. Kwestią czasu jest to, aż sięgnie po niego jakiś inny, lepszy i bogatszy klub, chociaż Aptekarze nie mają zamiaru puszczać go po promocyjnej cenie.

Historia skrzydłowego jest całkiem ciekawa, bo nie jest on wychowankiem żadnego europejskiego klubu. Na Stary Kontynent przybył ze swoim przybranym ojcem dopiero w 2011 roku (rocznik 97), a w raz z nimi przeleciał się także Kyle Butler, biologiczny syn ojczyma Baileya (obecnie gra na Malcie). Stary Butler miał znaleźć chłopakom jakiś klub, dlatego powozili się trochę po Europie, a najpoważniejsze rozmowy przeprowadzili w Belgii. Tam bardzo zainteresowany Bailey'em był Genk, ale restrykcyjne przepisy FIFA nie pozwalały im zaoferować niepełnoletniemu Leonowi kontraktu, chociaż i tak podpisał on jakąś wstępną wersję umowy, co nie było do końca zgodne z prawem. Zresztą w ogóle co do tej legalności było tam wesoło, bo Bailey i jego przyrodni brat spędzili w Belgii ok. cztery miesiące sami, bo stary Butler musiał wylecieć, żeby ogarnąć wszelkie formalności związane z przeprowadzką do Europy, a obaj chłopcy znaleźli się pod opieką Genku, mimo że nie mieli pozwolenia na pobyt w europejskim Królestwie. W końcu władze się o tym dowiedziały, klub miał trochę przypału, a Jamajczycy postanowili spróbować w Standardzie Liege, gdzie również się nie udało, bo ojciec nie dostał pozwolenia na pracę.

Efekt tych zawirowań i perypetii był taki, że w latach 2011-13 Bailey występował w austriackim USK Anif (później FC Liefering), należącym do Red Bulla. Po tym okresie zawitał na chwilę w słowackim Trenczynie, a gdy skończył 18 lat, w końcu udał się do upragnionego Genku (choć miał ponoć jakiegoś ustnego deala z Ajaxem). Jako profesjonalny gracz nie grał w Belgii zbyt długo, ponieważ prezentował się tak dobrze, że już po 1,5 roku (styczeń 2017) za 13 mln euro kupił go do siebie Bayer Leverkusen. Dużo mówiło się w Niemczech o młodym Jamajczyku, głównie o jego wielkim talencie, którego przez pierwszy okres w Bundeslidze w ogóle nie pokazywał. Zasłynął za to z czego innego - prawie dostał wpi*rdol od profesjonalnego boksera Atifa Tanrisevena Ribery. O co chodziło? W jednej z kwietniowych kolejek Leon nie mógł zagrać z powodu przeziębienia, więc stwierdził, że uda się na weekendzik do Genku. Może? Może. Poszedł sobie chłopak prawilnie na siłownię i zobaczył gościa, który jego zdaniem całkiem zabawnie na tej siłce wyglądał. Wziął telefon, odpalił Snapa, nagrał filmik, pocisnął z niego bekę i nazwał chociażby klaunem. Bailey miał jednak pecha, bo był to właśnie ów bokser, który dowiedział się o całej akcji i dorwał go na mieście, gdy ten siedział sobie ze znajomymi. Ribera odpalił streama na Facebooka i zaczął nagrywać zawodnika Leverkusen, pytając m.in. dlaczego go filmował, nazwał śmiesznym grajkiem i pogroził, że jeśli zrobi coś takiego jeszcze raz, to zniszczy mu twarz. Cóż, chyba podziałało, bo nie słyszałem, aby jamajski skrzydłowy robił jeszcze jakieś dziwne akcje.

W każdym razie o Baileyu było początkowo w Bayerze cicho, bo nie pokazywał nic specjalnego i rzadko pojawiał się na boisku. Dlatego stopień wybuchu talentu, jaki nastąpił w tym sezonie, zaskoczył chyba wszystkich, bo o ile można było przypuszczać, że 20-latek będzie pokazywał się z lepszej strony, o tyle mało kto sądził, że będzie to aż taki progres! W 14 meczach Bailey zdobył 6 goli, 4 asysty, a im dłużej runda trwała, tym lepiej wyglądał. W niedzielę, w Hannoverze, wszedł w przerwie, gdy Bayer przegrywał 3:2 i w kilkanaście minut wpakował dwa gole, choć mógł nawet ustrzelić klasycznego hat-tricka, gdyby nie zawalił jednej setki. Nic dziwnego, że zaczęto łączyć go z innymi klubami, rzecz jasna głównie angielskimi, ale fakty są takie, że żadnych konkretów póki co nie było. Rudi Völler, dyrektor sportowy Leverkusen, powiedział:

Jako Bayer Leverkusen udowodniliśmy w ostatnich latach, że potrafimy powiedzieć "nie".

Völler dodał także, że obecnie nie ma żadnego tematu transferu, ale jeśli pojawi się jakaś szalona oferta, to wezmą ją pod uwagę. Jakiś czas temu plotkowało się o przejściu Baileya do Chelsea, ale Bayer również uciął te spekulacje, więc na razie o żadnych Barcelonach czy Manchesterach nie ma sensu gadać. Na razie trzeba cieszyć się grą Jamajczyka, chociaż w reprezentacji tego kraju prędko go nie zobaczymy. Leon stwierdził, że dopóki standard jamajskiej piłki nie ulegnie poprawie, nie będzie odpowiadał na powołania do kadry swojego kraju.

Autor

Piotr Tubacki

P_Tub