W Bayernie atmosfera wręcz idealna, a dba o nią Ribery
Niebieskie niebo, słoneczko, Alpy, zielona trawa, lekki powiew wiatru, w tle beczące owce, które pasą się spokojnie, nie sprawiając żadnych problemów monachijskiemu pasterzowi. Życie idealne, spokój, sielanka, czyli coś, czego ostatnio w Bayernie próżno szukać. Słaba forma, porażka z Hoffenheim, krytyka Ancelottiego, odważne wywiady Lewandowskiego, niezgadzający się ze sobą prezes i prezydent klubu. Taki obecnie jest klimat w ekipie mistrza Niemiec, którego wcale nie poprawiają najstarsi i najbardziej doświadczeni zawodnicy, z Franckiem Riberym na czele.
34-letni skrzydłowy najlepsza lata ma już zdecydowanie za sobą, ale czasem coś jeszcze w Bayernie pokaże. Gościu jest właściwie żywą legendą Bawarczyków, gra tam od 10 lat i jest pierwszym cudzoziemcem w historii klubu, który rozgrywa 10. z rzędu sezon w europejskich pucharach. W trudnych momentach od takiego gościa powinno się wymagać spokoju, rozsądku, zrozumienia, żeby jak najszybciej zażegnać zaistniały konflikt, a nie dodatkowo go zaogniać. Niestety Ribery kolejny raz pokazał, że jest gościem w gorącej wodzie kąpanym i we wczorajszym meczu Ligi Mistrzów z Anderlechtem (wygranym 3:0), podczas schodzenia z boiska, strzelił wyraźnego focha.
W Niemczech jest głośno o sytuacji, którą możecie zobaczyć poniżej:
Frank Ribery schodząc z boiska dowiedział się, że zabrakło dla niego świeżaków. pic.twitter.com/VVZrJqjWsm
— Gracjan (@gracjan87) 12 września 2017
Dobra, przyznam, że widziałem lepszej jakości gify, ale trzeba się cieszyć z małych rzeczy (that's what she said). W każdym razie chodzi o to, że Francuz schodząc z boiska ściągnął koszulkę, rzucił nią wściekle w cholerę i siadł z fochem na swojej pięknej twarzy. Ktoś może powiedzieć, że cała spina o nic albo że miał prawo się wkurzyć, bo grał całkiem niezły mecz. Tyle tylko że rzucać trykotem z herbem klubu, w którym gra się 10 lat po prostu nie wypada. Bayern to klub z tradycjami, więc jego koszulką rzucać nie można, nie to co koszulką RB Lipska (nie no, żartuję). Poza tym jego zmiana miała miejsce w... 78. minucie, wchodził za niego Thomas Müller, więc to trochę nieładnie z jego strony tak reagować na zejście w końcówce wygranego spotkania. No i oczywiście dochodzi do tego jeszcze sytuacja całej tej burzy wokół monachijskiej ekipy, którą Ribery niepotrzebnie takim zachowaniem podburzył. Ancelotti: Mogę zrozumieć, że chce grać przez 90 minut, ale jego reakcji nie rozumiem.
Inna sprawa, że już na początku meczu Francuz nie popisał się rozumnością, dlatego że trzeba być naprawdę uzdolnionym, żeby dostać żółtą kartkę w momencie, gdy twoja drużyna dostaje karnego, a przeciwnik wylatuje w 11. minucie meczu. A jednak, 34-latkowi się to udało. Po co leciał z mordą do sędziego? Pewnie dlatego, aby upomnieć się o kartkę dla Kumsa, którą ten przecież kilka sekund później i tak zobaczył...
Ahahah il a eu peur Franck de se prendre le rouge ? Un petit câlin et on n'en parle plus ! #BayernMunich #Ribery #Anderlecht pic.twitter.com/Q0B0SQbVNl
— Patrick Franquelin (@PatFranquelin) 12 września 2017
Ale Ribery'ego znamy już z tego typu żywiołowych reakcji, bulwersów i innych takich. Mi na myśl od razu nasunęła się sytuacja z ubiegłorocznego Superpucharu Niemiec, kiedy Francuz uderzył młodego Felixa Passlacka, gdy ten, bez żadnych złośliwości, starał się wyszarpać mu piłkę za wszelką cenę. Wiadomo, młody przesadził, faulował, ale rekcja Ribery'ego i tak była przesadzona + jeszcze ta spina do Niemca. Podobnie było zresztą w innym meczu z Borussią Dortmund, 3 miesiące wcześniej, o Puchar Niemiec, gdy nadepnięty przypadkiem Francuz od razu chciał się odegrać na pierwszym nadbiegającym piłkarzu przeciwnika, a potem jeszcze wysapał do Castro. Nie bez powodu jego zachowanie było poddawane w Niemczech debatom. Obie sytuacje zobaczycie poniżej.