Jak Bundesliga do grania wracała
Bundesliga
13-05-2020

Jak Bundesliga do grania wracała

-
0
0
+
Udostępnij

Ordnung muss sein - mówi jedno z bardziej popularnych haseł dotyczących niemieckiej organizacji, która po prostu musi być. Niemcy po raz kolejny w historii pokazali, że jak się czegoś chwycą, to z reguły robią to solidnie tak, jak zrobili to z futbolem. Ostatnie dwa miesiące stanowiły ciężką pracę nad powrotem Bundesligi.


Już w sobotę mecz Borussia Dortmund vs Schalke 04! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi. 


Cały piłkarski świat spoglądał na mapę w miejsce, gdzie widniał napis „Deutschland”. Tylko Białoruś nic nie robiła sobie z globalnego niebezpieczeństwa, a i w Nikaragui stwierdzili, że oni będą stać twardo. Cała reszta dość jednoznacznie jednak stwierdziła, że przy panoszącym się koronawirusie futbol nie należy do grona tych rzeczy, które muszą pozostać czynne i całkiem słusznie zawiesiła jego działanie. To oczywiście powodowało problemy różnej maści, o których pewnie czytaliście już setki razy, ewentualnie które sami możecie wydedukować, co przecież wcale trudne nie jest. Niemcy te problemy także mieli.

PIEPRZONY PIĄTEK TRZYNASTEGO

Przypomnijmy, że Bundesliga została zawieszona 13 marca, w piątek, piąteczek, piątunio. Smutny to był dzień, prawda, ale za Odrą niezwykle intensywny. Aha - i żebyśmy mieli jasność: przez „Bundesliga” rozumiem również 2. Bundesligę, z tym że nie chce mi się za każdym razem pisać tych zbędnych cyferek. Co z 3. Bundesligą? - ktoś za pyta. Ja odpowiem: nie istnieje. Jest 3. liga, zarządzana przez DFB, czyli Niemiecki Związek Piłki Nożnej, natomiast 1. i 2. Bundesliga są zarządzane przez Deutsche Fußball Ligę (DFL). Coś jak polska Ekstraklasa SA. I to właśnie DFL w piątek trzynastego zwlekała, zwlekała i zwlekała z zawieszeniem fußball spielen. DFB 3. ligę zawiesił, ale Bundesliga trwała ostro.

W piątek wieczorem miała ruszyć z 26. kolejką, rozpoczynając od prestiżowego pojedynku Fortuny Düsseldorf i Paderbornu. Ale wtedy pojawił się gong: u szkoleniowca tych drugich, Steffena Baumgarta, podejrzewano zakażenie koronawirusem. DFL nic sobie jednak z tego nie robiła i wciąż nie zawieszała rozgrywek, mimo tego że od co najmniej kilku dni nikt poważny w Europie już nie grał - co najwyżej Rosjanie, Turcy, Ukraińcy, Mołdawianie czy Cypryjczycy, gdzie jednak sytuacja z pandemią była o niebo lepsza niż w Niemczech. W tamtym momencie tylko Włosi i Hiszpanie mieli się z wirusem gorzej od naszych zachodnich sąsiadów.

Ciśnienia nie wytrzymali w Bremie, gdzie tamtejsze władze polityczne wkurzyły się i stwierdziły, że odwołują poniedziałkowy mecz Werderu z Bayerem Leverkusen. DFL się jednak trzymał, decydując, że Bundesligę zawiesi, ale dopiero po rozegraniu kolejki. Czy to była jakaś wielka różnica? Ano była. Umowa z telewizją Sky stanowiła bowiem, że po 26. serii gier zostanie przelana kolejna część środków na konta klubów Bundesligi. A jak powszechnie wiadomo, kluby od siana z TV są uzależnione jak Diego Maradona od wiadomego proszku, stąd też koronawirus postawił pod znakiem zapytania bytność wielu niemieckich klubów. Jasne, ekonomię to oni mają tam wyjątkowo zdrową w porównaniu z innymi, ale kluby nie są od zarabiania pieniędzy i od odkładania ich do skarpety - nawet Bayern, który w skali ogólnopiłkarskiej odkłada mnóstwo kasy, nie jest żadną futbolową lokatą. W sporcie hajsem się obraca, inwestuje, ale nie odkłada dla wnuków.

Pieniądze z telewizji stanowią ponad połowę klubowych budżetów, więc ryzyko odcięcia tego źródełka sprawiło, że myślenie o przyszłości i stabilizacji było dla DFL najważniejsze. Ludzie jednak patrzyli na zdrowie, na to, co się dzieje w całym kraju i bardzo mocno krytykowały futbolowe władze, które myślały - powiedzmy to wprost - o pieniądzach. Dopiero pierwszy przypadek zakażenia w 1. Bundeslidze sprawił, że rozgrywki zawieszono... jakieś 4-5 godzin przed meczem. Nie bez znaczenia było zapewne to, że wirusa wykryto u... Luki Kiliana, obrońcy Paderbornu, który parę godzin później miał wybiec na boisko. Trener Baumgart natomiast okazał się zdrowy.

ULTRASI SĄ PRZECIWNI

Dość szybko okazało się, że 4 kluby 1. Bundesligi i 9 klubów 2. Bundesligi jest poważnie zagrożonych bankructwem - choć te szacunki co jakiś czas się zmieniają. Z pomocą ruszyli oczywiście kibice, którzy w wielkiej liczbie zrzekali się zwrotów za zakupione już wcześniej bilety i karnety, kupowali wirtualne kiełbaski czy piwa (niejednokrotnie z możliwością wymiany na prawdziwe, gdy sytuacja wróci do normalności), a w Mönchengladbach postawili 12 tysięcy tektur z własnymi zdjęciami, mającymi zapełnić trybuny. Prawdziwym hitem była jednak akcja fanów czwartoligowego Lokomotive’u Lipsk, którzy na zorganizowany mecz widmo z bliżej niekreślonym przeciwnikiem kupili ponad 182 tysiące wirtualnych biletów! Pobili tym samym rekord sprzedanych wejściówek, który w 1937 roku ustanowiono przy okazji meczu Szkocji z Anglią w Glasgow - niecałe 150 tysi.

DFL szybko ukazała swoje stanowisko, które było jasne - chcemy przetrwać, chcemy skończyć sezon przed 30 czerwca, żeby nie robić sobie przypału z wygasającymi kontraktami i wrócimy do gry, jeśli tylko sytuacja na to pozwoli, politycy wyrażą zgodę i wypracujemy jakieś sensowne rozwiązanie. Ostro oberwało się prezesowi Bayernu, Karlowi-Heinzowi Rummeniggemu, który chyba jako pierwszy, jeszcze w piątek trzynastego, wykazał się zrozumieniem ekonomicznym i świadomością tego, co może spotkać przede wszystkim te mniejsze i biedniejsze kluby. Bo Monachium sobie oczywiście poradzi, choć też oczywiście dostanie po tyłku. W każdym razie wiele osób wzniosło krzyk, bulwersowało się tym, jak ekonomia może być ważniejsza od zdrowia?! Jednak w myśl przysłowia im dalej w las, tym więcej drzew, gdy mijały kolejne tygodnie, pojawiało się coraz więcej zrozumienia. Zresztą doskonale znacie stwierdzenie „odmrażanie gospodarki”, a tyczy się to także futbolu, który w Niemczech gwarantuje 56 tysięcy miejsc pracy - nie tylko sportowcom.

Cały czas przeciwne chęci wznowienia były zorganizowane grupy kibiców. W sensie ultrasi. Przez ostatnie dwa miesiące w całych Niemczech pojawiło się mnóstwo transparentów dotyczących „kwarantanny dla futbolu”. Oni widzą sprawę jasno - to wina skomercjalizowanych działaczy, dla których liczy się tylko hajs, z powodu czego kluby uzależniły się od telewizyjnych pieniędzy. A to także przykład złego i nieekonomicznego zarządzania, co koronawirus dobitnie udowodnił. Wiadome stało się, że jeśli Bundesliga wróci, to z pustymi trybunami ("mecze duchów"), na które widzowie wrócą tak naprawdę... nie wiadomo kiedy. W tym roku raczej nie. Ultrasi są temu przeciwni i wyrażają się jasno - granie tylko z kibicami, jeśli bez kibiców to nie gramy wcale. Futbol to my. Kluby to my. Jesteśmy ich częścią, także w rozumieniu formalnym.

Oczywiście takie myślenie jest prostą drogą do zguby, co podkreślali niejednokrotnie działacze. Jeśli futbol zaczekałby na fanów, ci nie mieliby już do czego wracać. Upadek kilku klubów pociągnąłby upadek kolejnych, kłopoty z organizacją i tak dalej, i tak dalej... - Uważam, że mecze bez kibiców to wątpliwy pomysł, ale biorąc pod uwagę sytuację ekonomiczną niektórych klubów, są one niezbędne - mówił były prezydent Bayernu, Uli Hoeneß. W podobnym tonie wypowiedział się Fritz Keller, prezes DFB: - Zdajemy sobie sprawę z tego, co czują kibice. Wiem, jak bardzo boli ich to, że nie mogą wspierać swoich klubów. Całkowita rezygnacja z dokończenia sezonu mogłaby jednak spowodować, że niektórzy kibice być może już nigdy nie mogliby uczestniczyć w meczu swojej drużyny, ponieważ ona przestałaby istnieć. Nie chcemy stracić żadnego klubu - obiecywał.

Ultrasi jednak stali na swoim. Dla nich hajsy i błysk fleszy nie znaczy za wiele. Dla nich liczy się klub, nieważne w jakiej lidze, w jakim meczu. Dla nich liczy się piłka nożna - sport, nie biznes.

O TESTY SIĘ NIE BÓJCIE

Piłkarscy działacze mówili o społecznej odpowiedzialności i innych takich frazesach, które z reguły w takich sytuacjach się ludziom wciska. Środowiska przeciwne wznowieniu - ultrasi, ale też rzecz jasna niektórzy politycy oraz część społeczeństwa - mówiły regularnie o „uprzywilejowanej pozycji” piłkarzy. Bo gdy pomysł relatywnie rychłego powrotu do grania kiełkował już niczym świeża rzeżucha na Wielkanoc, pojawiła się kwestia testów, które trzeba by wykonywać w zespołach. Wiadomo, że tak na czuja wracać trochę głupio. Krytycy krzyczeli o tym, że potrzebne testy będą szły na bogatych kopaczy, zdrowych i wysportowanych mężczyzn w sile wieku, którzy zabiorą je ludziom faktycznie potrzebującym. A co ze służbą zdrowia?

W innym kraju, gdzie badania są robione w sposób... hmmm... nieprzekonujący, takie głosy miałyby rację byty. Sęk w tym, że gadamy o Niemczech, które oczywiście mają hardkorową liczbę zakażonych wynoszącą koło 173 tysiące, ale... wyleczonych mają 147 tysięcy. Co więcej, oni przeprowadzają masowe testy i końcem maja byli w stanie wykonywać ich 818 tysięcy tygodniowo, celując domyślnie w 2 miliony (!). Niektórzy nawet pisali o 4,5 mln testów tygodniowo. Chora liczba!

- Nie chcemy żadnej specjalnej pozycji - odniósł się do tego typu zarzutów Hans-Joachim Watzke, dyrektor zarządzający Borussii Dortmund. - Opracowaliśmy koncepcję, która kosztuje nas mnóstwo pieniędzy i robimy wszystko, aby wrócić do naszej pracy. Zdecydowanie nie chcemy specjalnej pozycji, ale nie chcemy też znaleźć się w niekorzystnej sytuacji. Jeśli nie będziemy grać przez najbliższe kilka miesięcy, cała Bundesliga utonie. Wtedy nie będzie już tej formy, do której jesteśmy przyzwyczajeni - mówił, dodając także, że dla niego futbol jest pracą jak każda inna, a bynajmniej nie hobby. Zarzuty dotyczące testów płynnie odbił człowiek, który jest twarzą niemieckiego futbolu w walce o jego powrót. Christian Seifert. Fani Bundesligi słyszeli to nazwisko wielokrotnie, ponieważ szef DFL zachowywał się w całej tej sytuacji jak najwytrawniejszy z przywódców. To właśnie on obliczył - tzn. podał to publicznie - że piłka nożna (na graczy i konieczny sztab) zużyje mniej więcej 0,4% testów. To znaczy ile? No 20 tysięcy. Od połowy maja do kończ czerwca. 20 tysięcy. Zerknijcie powyżej, jaką Niemcy mają przepustowość testów. Czy tu dużo?

MERKEL MÓWI "OKEJ!"

Fajny tekst o Seifercie napisał zresztą na Newonce Sport Michał Trela (TUTAJ), zwracając uwagę na to, co w kontekście prób powrotu na boiska często przewijało się w Niemczech - pokora. Szef DFL jasno mówił, że futbol nie chce mieć pozycji uprzywilejowanej i jeśli służba zdrowia zacznie mieć jakiekolwiek problemy, oni natychmiast swoje testy odstąpią. Przekaz był jasny - zagramy, jeśli nikomu nie będziemy wadzić. Zresztą Seifert wiedział, kiedy czyje ego połechtać, gdy po oficjalnym zezwoleniu na wznowienie Bundesligi wychwalał pod niebiosa jeden z najlepszych systemów zdrowotnych na świecie (to jego słowa). Miał w tym zapewne wiele racji, ale jego pochwały wybrzmiały donośnie. Oczywiście nie hejtuję typa, bo to głównie dzięki jego działaniu w sobotę zobaczymy Revierderby. Spójny przekaz środowiska, brak gwałtownych ruchów, sprawne działanie, sensowne rozwiązanie problemu - to zasługa Seiferta.

Z czasem plan powrotu miał coraz bardziej widoczne ręce i nogi. DFL ogarniała wielostronicowe poradniki dotyczące bezpieczeństwa, tworzyła koncepcje, plany i pokazywała, że podchodzi do sprawy cholernie poważnie. Coraz więcej polityków przekonywała się do piłkarskiego comebacku, na co wpływ miał też bez wątpienia fakt, że wielu z nich to fani jakichś klubów. Premierzy bardzo ważnych landów, jakimi są bez wątpienia Bawaria oraz Nadrenia Północna-Westfalia, wyrażali otwarte poparcie, oczywiście nie popadając w samozachwyt i niebezpieczną euforię.

Choć Niemcy są krajem mocno zdecentralizowanym i poszczególne regiony mogą decydować same w naprawdę wielu kwestiach, najważniejsza zgoda musiała iść z góry - od kanclerz federalnej Angeli Merkel. No i pojawił się 6 maja, dając Bundeslidze zgodę na powrót w drugiej połowie miesiąca. Natychmiastowo pojawiły się plotki, że powrót odbędzie się piątek 15 maja, ale... to jeszcze pierwsza połowa. Druga połowa maja to popołudniowe godziny soboty 16 maja i właśnie wtedy ruszymy z niemieckim futbolem. Tak postanowiła kilka godzin później DFL i tak też będzie.

Ale dobra, co dokładnie ustalili? Bo na razie to piszę o fajnym planie, ale podałem niewiele szczegółów. Wypunktujmy pewne kwestie:

  • Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, sezon skończy się w weekend 27-28 czerwca
  • DFB ustaliło, że półfinały Pucharu Niemiec odbędą się 9 i 10 czerwca, zaś berliński finał już 4 lipca,
  • Piłkarze (i sztab) mają być testowani regularnie, po dwa razy w tygodniu. Co jednak najistotniejsze w całej tej zabawie, jeśli u kogoś zostanie wykryty koronawirus, odizolowany zostanie tylko on, a nie cały zespół. Dodatkowo informacje przekazywane mediom mają być ograniczone i dostarczane bez jakieś samowolki. Chaos musi być ograniczony,
  • Wyjątkiem od powyższego punkty jest drugoligowe Dynamo Drezno, które po wykryciu trzeciej zarażonej osoby zostało odesłane na dwutygodniową kwarantannę, wypadając z dwóch najbliższych kolejek. Decyzje podjęło jednak nie DFL, a urząd zdrowia, na co władze piłkarskie nie miały żadnego wpływu. Piłkarscy działacze modlą się, aby podobne decyzje nie były podejmowane w przypadku innych klubów, bo wtedy mógłby się zrobić przypał,
  • Jak będą traktowani zawodnicy zarażeni? Jak zwykli kontuzjowani. Niskie są szanse na to, że nagle pół drużyny wypadnie z tego powodu, a nawet jeśli, to przepisy jasno określają minimalną liczbę graczy koniecznych do rozegrania szpilu. Seifert wspomniał o tym, że w przeszłości kluby miały chociażby masowe problemy... jelitowe,
  • W trakcie spotkań rezerwowi będą musieli siedzieć w maseczkach, a jeśli jest taka możliwość, powinni zachować bezpieczny dystans. Kluby mogą zdecydować się na wstawienie na ławkach specjalnych szyb, a niektóre rozważają wykorzystanie opustoszałych trybun,
  • Stadiony zostaną podzielone na trzy strefy - wewnętrzną, trybuny, część zewnętrzna - i w każdej z nich będzie mogło przebywać maksymalnie 100 osób. Wejście do każdej strefy będzie umożliwiała specjalna akredytacja, a trzeba będzie jeszcze wypełnić zdrowotny kwestionariusz i zmierzyć temperaturę (ekspresowo rzecz jasna),
  • Za strefę publiczną (tj. dookoła stadionu) będzie odpowiadała policja, która obawia się, że w trakcie meczów wokół obiektów będą gromadzić się kibice - czy to w celu dopingu, czy w celu protestu wobec „meczów duchów”,
  • W tym tygodniu testy zaczęto wykonywać również arbitrom. 26 sędziów głównych jest przypisanych do 1. Bundesligi, 22 do 2. Bundesligi, do tego dochodzi 100 asystentów. Ustalająca obsadę komisja sędziowska będzie planować również potencjalne zastępstwa, gdyby u kogoś wykryto wirusa. Arbitrzy będą testowani rano na dzień przed prowadzonym meczem. Niewykluczony będzie także awaryjny awans jakiegoś sędziego z drugiej do pierwszej ligi,
  • Do tej pory nie było to możliwe, ale teraz z racji wyjątkowej sytuacji sędziowie będą mogli prowadzić mecze w swoich landach - ale nie w swoim rodzinnym mieście,
  • Tylko sędzia techniczny będzie musiał nosić maseczkę w trakcie spotkania. To samo tyczy się trenerów, którzy będą jednak mogli zsunąć osłonę... gdy będą chcieli krzyknąć coś do swoich zawodników na boisku. Szkoleniowcy w takiej sytuacji będą jednak musieli zachować 1,5 metra dystansu,
  • Jeszcze nic nie jest klepnięte, ale bardzo możliwe, że w spotkaniach ligi niemieckiej będzie można wykonywać 5 zmian,
  • Decyzja dotycząca wznowienia 3. ligi oraz Bundesligi kobiet ma zapaść 25 maja. Za rozgrywki te odpowiada DFB,
  • Niemcy nowy sezon wstępnie planują rozpocząć w sierpniu.

Jestem przekonany, że wszyscy będą mogli wzorować się na tym, jak zrobią to Niemcy - mówił prezydent UEFA, Aleksander Ceferin. Czy serio tak będzie? O tym się dopiero przekonamy. Niemieccy działacze piłkarscy podjęli wielkie ryzyko, bo choć teraz wszystko idzie cacy i każdy jest happy, to jeśli coś się wyłoży, zamiast wielkiego zwycięstwo będziemy mieli wielką porażkę. Co jeśli będzie więcej rozwiązań jak w Dreźnie?

 

 

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+8
+8
+
Udostępnij
Główne
10-05-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Lamine Yamal doznał urazu!
-
+22
+22
+
Udostępnij
Grafiki
10-11-2024

Lamine Yamal doznał urazu!

Sousa strzela gola na 5-2 z Legią Warszawa! [VIDEO]
-
+22
+22
+
Udostępnij
Video
10-11-2024

Sousa strzela gola na 5-2 z Legią Warszawa! [VIDEO]

HlT! Berggren niszczy miejsce do wykonywania karnych i... dostaje czerwo! XD [VIDEO]
-
+13
+13
+
Udostępnij
Video
10-11-2024

HlT! Berggren niszczy miejsce do wykonywania karnych i... dostaje czerwo! XD [VIDEO]

HIT! Dlatego VAR nie mógł sprawdzić karnego w meczu Jaga - Raków...
-
+21
+21
+
Udostępnij
Grafiki
10-11-2024

HIT! Dlatego VAR nie mógł sprawdzić karnego w meczu Jaga - Raków...

OCENA Bartosza Slisza za mecz z Interem Miami!
-
+22
+22
+
Udostępnij
Grafiki
10-11-2024

OCENA Bartosza Slisza za mecz z Interem Miami!

Bartosz Slisz STRZELA GOLA Interowi Miami na 3-2!!! [VIDEO]
-
+33
+33
+
Udostępnij
Video
10-11-2024

Bartosz Slisz STRZELA GOLA Interowi Miami na 3-2!!! [VIDEO]

Messi STRZELA GŁÓWKĄ na 2-2 w play-offach MLS! [VIDEO]
-
+22
+22
+
Udostępnij
Video
10-11-2024

Messi STRZELA GŁÓWKĄ na 2-2 w play-offach MLS! [VIDEO]

GOLE Raphinhi w LM w 2024 roku VS GOLE Dembele w LM w ostatnich 7 latach!
-
+34
+34
+
Udostępnij
Grafiki
10-11-2024

GOLE Raphinhi w LM w 2024 roku VS GOLE Dembele w LM w ostatnich 7 latach!

OCENY Viniciusa za ostatnie mecze w Realu Madryt!
-
+23
+23
+
Udostępnij
Grafiki
10-11-2024

OCENY Viniciusa za ostatnie mecze w Realu Madryt!