Puchar Afryki zamiast Bundesligi
Rzadko się teraz zdarza, aby jakiś klub na szczeblu centralnym grał mecze większością okolicznych zawodników. Wychowanków i ludzi "stąd" w kadrach zespołów trzeba się nieźle naszukać, bo w większości są to jednak najemnicy z zewnątrz. Jednemu kibicowi niemieckiego Mainz bardzo się to nie spodobało, dlatego zrezygnował z klubowego członkostwa. Zrobił to jednak w sposób, który bardzo nie spodobał się klubowi.
Już w sobotę spotkanie Bayern Monachium vs Borussia Moenchengladbach! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Sytuacja jest raczej bezprecedensowa, ale zanim do niej przejdziemy - słowo wstępu. Jak część z Was pewnie wie, Niemcy - mimo topowej ligi na świecie - bardzo dużą wagę przywiązują także do piłkarskich wartości tradycyjnych, Bundesliga nie jest aż tak skomercjalizowana jak np. Premier League. W związku z tym wciąż istnieje zasada 50+1, w myśl której pakiet większościowy w klubie musi należeć do jego własnego stowarzyszenia - czyli w praktyce do kibiców. Każdy inwestor, który będzie miał ochotę rzucić hajs, może mieć co najwyżej 49,99% własności klubu. Każdy może sobie być członkiem takiego Mainz, płacić składki członkowskie itp. Najwięcej członków ma rzecz jasna Bayern Monachium - 293 tysiące, Mainz wypada w tej statystyce bardzo blado, ponieważ ma ich nieco ponad 14 tysięcy. Ostatnio jeden członek ubył...
Nieco ponad połowa kadry Mainz to obcokrajowcy. Ich liczba nie jest jakoś bardzo powalająca, ale jeśli zobaczymy na to, kto tam najczęściej gra, już tak bardzo niemiecko nie będzie. Nie jest to jednak nic dziwnego, bo jeśli prześledzimy sobie kadry innych zespołów, tam też często więcej grają piłkarze z zagranicy i FSV nie jest jakimś wyjątkiem. Jednemu kibicowi Mainz przeszkadzało jednak co innego...
Od miesięcy nie jestem w stanie identyfikować się z tym klubem. Mam wrażenie, że to jest Puchar Afryki a nie Bundesliga. Wiem, co się teraz może wydawać, ale nie - nie jestem rasistą. Uważam jedynie, że co za dużo to za dużo.
Ale jeśli w wyjściowej jedenastce w ostatnim czasie pojawia się dziewięciu (!!!) czarnoskórych piłkarzy, a niemieckie talenty nie dostają swojej szansy, to już nie jest mój klub, w którym zakochałem się przed laty. Noveski, Bungert, Rose, Babatz, Weiland, Bell - reprezentowali wartości oraz mentalność. To byli pasjonaci.
Te fragmenty z kibicowskiego oświadczenia zacytowało na swojej stronie internetowej FSV Mainz. Ten człowiek miał rację co do tego, że w drużynie występuje mnóstwo czarnoskórych piłkarzy, a żeby nie było: ostatnie spotkanie (wygrane) z Eintrachtem:
- Philipp Mwene - Austriak pochodzenia kenijskiego,
- Jeremiah St. Juste - Holender pochodzenia Saint Kitts i Nevis,
- Moussa Niakhate - Francuz pochodzenia malijskiego,
- Leandro Barreiro - Luksemburczyk pochodzenia portugalskiego,
- Quaison - Szwed pochodzenia ghańskiego,
- Taiwo Awoniyi - Nigeryjczyk,
- Jean-Philippe Mateta - Francuz pochodzący z DR Konga,
- (z ławki) Edimilson Fernandez - Szwajcar pochodzenia portugalskiego,
- (z ławki) Pierre Kunde Malong - Kameruńczyk,
- (z ławki) Karim Onisiwo - Austriak pochodzenia nigeryjskiego,
Na ławce niewykorzystanymi rezerwowymi byli jeszcze Jeffrey Bruma (Holender pochodzenia surinamskiego) i Jean-Paul Boetius (Holender pochodzenia surinamskiego), a w kadrze nie było Ridleya Baku (Niemiec pochodzący z DR Konga) i Ronana-Pierre'a Gabriela (Francuz). Czy ma to jakieś znaczenie? Pewnie nie, ale faktem jest, że trudno znaleźć w Bundeslidze drugi zespół, w którego kadrze można znaleźć tylu czarnoskórych piłkarzy. Wielu prezentuje podobny styl gry, mają podobne warunki fizyczne, przez co można ich scharakteryzować poprzez całkiem niezłą uniwersalność, no ale my w końcu tutaj nie o tym...
Chodzi o kibica, któremu ewidentnie nie podobało się, że w zespole gra tak dużo piłkarzy o czarnym kolorze skóry. Mainz zaskoczyło nieco publikując fragmenty jego oświadczenia, ale miało w tym jasny cel - przedstawienie swojego punktu widzenia i danie światu wyraźnego sygnału:
Zwykle żałujemy odchodzących członków i walczymy o nich z wielką pasją, ale w twoim wypadku nie czujemy żalu. Rasizm zaczyna się tam, gdzie zaczynają się rasistowskie myśli, a nie tylko wtedy, kiedy ktoś nazywa się rasistą - a to zdarza się rzadko. Tak, masz rację - nie możesz identyfikować się z naszym klubem, ponieważ dla nas kolor skóry i inne podobne cechy nie mają żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, że ktoś jest człowiekiem i podziela nasze wartości.
Takich ludzi witamy u nas z przyjemnością. Natomiast twoje zachowanie pokazuje, że nie posiadasz wartości, które charakteryzują nasz klub. Nasze stanowisko jest jasno sformułowane w statucie oraz w głównych zasadach panujących w naszym klubie, które zostały opracowane wraz z udziałem naszych członków i kibiców.
Później klub zacytował swój statut, a następnie zwrócił uwagę na drobny detal - że wspomniany Barreiro urodził się i wychował w pobliskim (100 km) Luksemburgu i w niedawnym meczu z Unionem Berlin asystował przy trafieniu również wspomnianego Baku - urodzonego i wychowanego... w Mainz - i życiowo, i piłkarsko. Zresztą Baku jest także młodzieżowym reprezentantem Niemiec.
Problem kibica może leżeć w tym, że oprócz Baku zbyt wielu wychowanków w kadrze zespołu nie ma, a przynajmniej nie odgrywają oni zbyt wielkiej roli. Można by ich tam policzyć na palcach jednej ręki i to jeszcze takiej niekompletnej, co faktycznie może stanowić dla klubu jakiś problem, tym bardziej że słynie on z promowania i sprzedawania piłkarzy - z tym że nie zawsze wychowanków. Kibice mogą przecież chcieć utożsamiać się ze "swoimi" chłopakami z Moguncji, ale nie powinni patrzeć na kolor skóry, no sorry.
Baku urodził się w Mainz i... to jedyny grający zawodnik urodzony w tym mieście. Tego nie da się podważyć tak samo jak tego, że faktycznie młode talenty mogłyby dostawać tam więcej szans. Ale może po prostu... ich nie ma?