OFICJALNIE: Robert Gumny w Bundeslidze!
Trwało to trochę i trwało, ale koniec końców Robert Gumny opuścił Lecha Poznań szybciej niż Kamil Jóźwiak! Skończył się wiek młodzieżowca, to wypad do Rajchu! Prawy obrońca "Kolejorza" został... Bawarczykiem! Ale nie tym z Monachium, tym z Augsburga, gdzie spotka swojego rodaka.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Towaru eksportowego to w Poznaniu mają akurat aż bez łeb! Moder, Kamiński, Puchacz, Skóraś, Jóźwiak i Robert Gumny właśnie. Już od dawna w jego kontekście mówiło się o opuszczeniu zespołu i transferze na wielki, piękny i bogaty Zachód, z tym że tak się jakoś działo, że ciągle w tej Wielkopolsce siedział. Pamiętacie może plotki sprzed dwóch lat, gdy po wychowanka Lecha chciała sięgnąć Borussia Mönchengladbach. "Źrebaki" były bardzo zdeterminowane, aby ściągnąć Polaka, ale koniec końców nic z tego nie wyszło, bo transakcję pokonał czas (i zamykające się okienko) oraz problemy zdrowotne Gumnego, które odkryto podczas badań medycznych w Niemczech.
Co jednak nie stało się w 2018, stało się w 2020! Dwa i pół roku minęło od akcji z Gladbach, poznaniak pograł sobie trochę w swoim macierzystym klubie i w końcu do Bundesligi trafił. Paręnaście minut temu jego pozyskanie ogłosił Augsburg! No cóż, to ZDECYDOWANIE nie jest ta sama półka, co Borussia, ale jednak wyższa niż Lech. Bawarczycy - tak, tak, są z tego samego landu co Bayern - jeszcze nigdy z Bundesligi nie spadli, co brzmi dumnie, choć nieco mniej dumnie, jeśli skuma się, że awansowali tam po raz pierwszy (i jedyny) w 2011 roku. No ale udało im się w europejskich pucharach zagrać i czasem jakąś fajną historię napisać.
Viel Glück Robert! 🔵⚪️
— Lech Poznań (@LechPoznan) September 2, 2020
Miało być Leganes, Celtic lub Borussia Monchengladbach za co najmniej 7 mln euro. Jest Augsburg za 4. Niech mu się wiedzie, omijają kontuzję i podąża drogą Arka Milika. Ajax zaraz po przygodzie w Niemczech też brzmi nieźle.
— Piotrek Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) September 2, 2020
Gumny kosztował Niemców prawdopodobnie koło 4 mln euro, czyli trochę mniej niż parę lat temu, gdy wieszczono mu nieco większą karierę niż obecnie. 22-latek podpisał umowę ważną do 2025 roku i powinien mieć łatwe do wywalczenia miejsce w wyjściowej jedenastce. Augsburg miał wiele kłopotów w obronie w zeszłym sezonie, a prawa jej strona nie jest obecnie imponująco obsadzona. 24-letni Raphael Framberger zagrał w Bundeslidze - w całej swojej karierze - łącznie 37 spotkań i zdecydowanie nie zasłużył sobie na miano ligowego... przeciętniaka. 19-letni Simon Asta w najwyższej lidze niemieckiej zagrał... dwukrotnie. Żaden z nich nie jest gwarancją jakości czy elementem, po utracie którego ktoś by w Augsburgu zapłakał. Gumny wygląda z nich najbardziej obiecująco.
Być może mało popularne stwierdzenie, ale trzeba stwierdzić, że władze Lecha rozstanie z Gumnym rozegrały po profesorsku. Lepszego PO od Czerwińskiego prawdopodobnie nie ma.
— Piotrek Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) September 2, 2020
Akurat to im wyszło.
Kolejny Polak w Bundeslidze, kolejny w Augsburg. Najpierw przyszedł Rafał Gikiewicz, a teraz Robert Gumny! https://t.co/6MNP6SVL7q
— Piotrek Tubacki (@P_Tub) September 2, 2020
Zacytowałbym tutaj krótką wypowiedź 22-latka z oficjalnej strony klubowej, ale nie jest to nic, co zmieni w jakikolwiek sposób Wasze życie. Augsburg nie jest zapewne szczytem niczyich piłkarskich marzeń, ale ekipa FCA powinna być dla poznaniaka świetnym przystankiem w jego karierze. Szanse na grę ma tam naprawdę duże, a Bawarczycy są drużyną, która w danym sezonie może zagrać zarówno nieco ponad średniej, jak i poniżej. Oby Gumny wpłynął na tę pozytywną część wyników razem z drugim polskim nabytkiem klubu - bramkarzem Rafałem Gikiewiczem.