PODSUMOWANIE WEEKENDU - pośmiejmy się z Barcelony. Znów przegrała
Dzień dobry, cześć, witamy. Za nami trzy dni, które ponownie sprawiły, iż z Barcelony śmiać się można. Otóż Duma Katalonii znów przegrała. Przegrała w Superpucharze Hiszpanii, a jej oponentem nie do przejścia okazał się wielki i przepotężny Athletic Bilbao. A co wydarzyło się poza tym?
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Weekendowe granie już standardowo rozpoczęliśmy w piątek.
Na dzień dobry mieliśmy przyjemność śledzić zmagania we Francji oraz Niemczech. Tak w ramach rozgrzewki. W starciu Montpellier i Monaco obyło się bez większej niespodzianki. Ekipa Niko Kovaca utrzymała bezpieczne prowadzenie do końca, odnosząc arcyważne zwycięstwo (3:2). O braku zaskoczenia nie można jednak powiedzieć w przypadku pojedynku w Berlinie. Tego, w którym rolę gospodarza przyjęli piłkarze miejscowego Unionu i sprawili psikusa rywalom z Leverkusen. Dziwne, prawda? No właśnie nie do końca. Piątkowa porażka „Aptekarzy” była już czwartym meczem bez zwycięstwa z rzędu.
Kapryśny początek weekendu dał się we znaki Portugalczykom. W szczególności tym walczącym o mistrzostwo kraju, którzy bez zbędnych podziałów postanowili sprezentować część punktów rywalom. Piłkarze Sportingu zremisowali z Rio Ave. Identycznym rezultatem zakończyło się również spotkanie pomiędzy Porto oraz Benficą.
Na miano największego przegranego zapracowali piłkarze AS Romy. Nie dość, że w derbach Rzymu wyglądali fatalnie i ostatecznie ulegli odwiecznemu rywalowi w postaci Lazio (0:3), to następstwem tegoż to smutnego wyczynu była strata dystansu do czołówki. A mieli się przecież bić o coś poważnego. Mieli powalczyć o Ligę Mistrzów i postraszyć Milan. Tymczasem pozostało zebrać ofiary po derbach, a następnie sklecić defensywę w jedną całość. Ciro Immobile oraz Luis Alberto rozbili ją za łatwo.
Jeśli Wayne Rooney zazdrościł Frankowi Lampardowi i Stevenowi Gerrardowi możliwości pełnoprawnego kierowania zespołem, to już nie musi. W piątek został ogłoszony nowym szkoleniowcem Derby County. W rzeczywistości we wspomnianej funkcji spełniał się od listopada, lecz w końcu może to robić bez przypału.
Captain. Leader. The greatest.@WayneRooney: The Manager 🐏
— Derby County (@dcfcofficial) January 15, 2021
A co przyniosła sobota?
Sobota w Hiszpanii stała pod znakiem Pucharu Króla. Tego dnia padały naprawdę przedziwne wyniki, które sprawiły pożegnanie z kilkoma drużynami, które na pierwszy rzut oka powinny poradzić sobie z awansem do kolejnej rundy. W tym gronie rzuca się przede wszystkim przypadek Deportivo Alaves, które zostało rozgromione przez Almerię oraz porażka Cadizu, a przecież tegoroczny beniaminek zachwyca wielu obserwatorów futbolu w Hiszpanii.
Kolejne punkty w tym sezonie straciła Borussia Dortmund. W nie najlepszych okolicznościach wywrócił się RB Lipsk, a kwintesencję soboty w Niemczech podsumowała równie żenująca wpadka Borussii Mönchengladbach. Cały tercet potracił punkty w pojedynkach ze stosunkowo słabszymi rywalami. A tak przynajmniej mówi papier i położenie poszczególnych rywali w ligowej tabeli. Otóż przeszkodami nie do przejścia okazali się zespoły z Moguncji, Wolfsburgu oraz Stuttgartu. Jakby to powiedzieć, z takim podejściem Bayernu raczej nie dogonią.
The points are shared. pic.twitter.com/QjBGTTiOr9
— Borussia Dortmund (@BlackYellow) January 16, 2021
Cud stał się natomiast w Anglii. Po raz drugi w tym sezonie szansę zaprezentowania się dostał Kamil Grosicki (poprzednio pojawił się na murawie w meczu z Newcastle). Reprezentant Polski nie dość, że zagrał od początku, to na murawie spędził ponad godzinę gry. Pokazał się w ataku. Popracował w obronie. Na ogół dał znak, iż ma się dobrze. Jego zespół pokonał w dodatku „Wilki” i ponownie zbliżył się do uciekającej stawki. Głównie za sprawą kolejnych porażek Burnley oraz Fulham. To również jest ważne odnotowania.
Tata zadzwonil tylko po to żeby mi powiedzieć, że Grosicki gra. Wielki patriota
— Konrad Marzec (@konmar92) January 16, 2021
Skutecznie, lecz bez większego błysku zagrało Chelsea. Jedyną w tym spotkaniu bramkę zdobył Mason Mount, za co powinien być mu wdzięczny Frank Lampard. Prawdopodobnie tylko z powodu kompletu punktów przeciwko Fulham, szkoleniowiec „The Blues” może zasiadać w swym gabinecie i z nieco większym spokojem spoglądać w przyszłość. A tam? Kolejne ważne starcie. Już jutro ich rywalem będzie Leicester City. Zespół prowadzony przez Brendana Rogersa pokonał w sobotę Southampton i przejął pałeczkę po ekipie „The Reds”. Od teraz to właśnie „Lisy” znajdują się bliżej lidera Premier League.
Kolejnego rozczarowania doznali kibice Olympique Marsylia. I tym oto kibicom współczujemy. Naprawdę trudno wspierać zespół, który miewa wahania formy pięć razy w miesiącu. A z racji tego, że ostatnim razem punktowali (zremisowali z Dijon), tym razem nie mogło być kolorowo. Więcej bramek strzeliło Nimes. Mniej razy odpowiedziała Marsylia i kolejna porażka w tym sezonie stała się faktem. Powody do zadowolenia mieli natomiast w Paryżu. Bo choć zagrali bez trenera – Mauricio Pochettino zaraził się koronawirusem – zasłużenie pokonali Angers. Ale czy mogło być inaczej? Nawet gdy dominują i nic nie wpada, to zjawi się gracz pokroju Layvina Kurzawy, który postawi kropkę nad "i", a przy okazji zapewni zwycięstwo.
⌛️ FT in Angers. (0-1)
— Paris Saint-Germain (@PSG_English) January 16, 2021
3⃣ points on the road with an improved second half!#SCOPSG pic.twitter.com/WnrPTBVogg
I w końcu nadeszła niedziela, która tańczyła, jak hity zagrały.
Robert Lewandowski znów strzelił. Zrobił to po raz 21. w trwających rozgrywkach i ponownie odjechał reszcie stawki. W tym momencie ma już dziewięć trafień przewagi nad Erlingiem Brautem Hålandem. A jeśli Polak trafił, to Bayern oczywiście wygrał. I niczym Lewandowski wykorzystał potknięcie pędzącego peletonu. Ale co w tym dziwnego, gdy Bawarczycy lecą przed siebie, a kandydaci do tytułu gonią ich na wstecznym.
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) January 17, 2021
W niedzielę pucharowe mecze w Hiszpanii już tak bardzo nie sprawiały bólu głowy, bo większość meczów skończyła się zgodnie z oczekiwaniami. Największą niespodziankę sprawiło trzecioligowe Navalcarnero, które wyeliminowało Eibar. Ten wynik mógł sprawić wiele przykrości polskim kibicom, gdyby grał Damian Kądzior. Skoro jednak Polaka zabrakło w drużynie, to traktujemy ten wynik z większym dystansem. Trzeba przede wszystkim przyznać, że mecze Pucharu Króla były wyłącznie przystawką przed wieczornym daniem głównym. W Sewilli starły się Barcelona oraz Athletic Club, a stawką był Superpuchar Hiszpanii. Po końcowym gwizdku świętowanie nastąpiło w Kraju Basków, bo to podopieczni Marcelino okazali się silniejsi i wygrali ten prestiżowy mecz.
FINAL I ¡¡¡¡𝗧𝘅𝗮𝗽𝗲𝗹𝗱𝘂𝗻𝗮𝗸!!!!
— Athletic Club (@AthleticClub) January 17, 2021
🔴⚪ El Athletic consigue su tercera #Supercopa tras superar al @FCBarcelona_es en una final para la historia
Beti Athletic ‼️
🏆 #DenonAmetsa 🔴⚪ #BiziAmetsa #AthleticClub 🦁 pic.twitter.com/uzoAuMPZZC
W niedzielę na angielskich boiskach najbardziej grzało nas spotkanie Liverpoolu z Manchesterem United. Niestety, ta rywalizacja zawiodła oczekiwania i zakończyła się bezbramkowym remisem. Inne zespoły z czołówki uznały, że one sobie postrzelają, a dzięki temu zgarnęły komplety punktów. Tottenham pewnie pokonał Sheffield United (3:1), a Manchester City ograł Crystal Palace (4:0). Ozdobą tych spotkań było trafienie, którym popisał się pomocnik Tottenhamu, Tanguy Ndombele. Piękny lob Francuza przypieczętował wygraną drużyny z Londynu. Odpowiedzią w rywalizacji Manchesteru City z Crystal Palace była piękna bramka Ilkaya Guendogana. Warto zauważyć, że dwa trafienia w tym spotkaniu zanotował stoper „The Citizens”, John Stones. Zwycięstwa przybliżyły te dwa zespoły do prowadzącego w tabeli Manchesteru United.
Nobody.
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) January 17, 2021
Absolutely no one.
Tanguy Ndombele... #THFC ⚪️ #COYS pic.twitter.com/5Qo6EMrtQK
We Włoszech na największy hit musieliśmy poczekać aż do wieczora. Dopiero o 20:45 rozpoczęło się starcie Interu z Juventusem. Wiadomo było, że w czasie rywalizacji boiskowej może być gorąco, ale atmosfera została podgrzana już przed pierwszym gwizdkiem. Arturo Vidal (były gracz Juventusu, obecnie zawodnik Interu) rozmawiając z Giorgio Chiellinim pocałował herb drużyny z Turynu. Kibice z Mediolanu posyłali już gromy w stronę Chililijczyka, a ten dał mediolańczykom prowadzenie. Co za chichot losu. Drugą bramkę dla Interu dołożył Nicolo Barella i podopieczni Antonio Conte zgarnęli komplet punktów. Nieco wcześniej Atalanta bezbramkowo zremisowała z Genoą, a Napoli urządziło sobie trening strzelecki w starciu z Fiorentiną i wygrali aż 6:0. W tym starciu oglądaliśmy dwóch Polaków – Piotr Zieliński zdobył nawet bramkę na 4:0, a Bartłomiej Drągowski stał w bramce drużyny z Florencji. 23-latek z pewnością nie będzie dobrze wspominał tego dnia
🇵🇱 Zieliński pokonał Drągowskiego! ⚽️ Pięknie przymierzył!🔝👏
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) January 17, 2021
SSC Napoli po golu Polaka prowadzi 4:0 z ACF Fiorentiną! Drugą część spotkania możecie oglądać w Eleven Sports 1. #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/nJ6ZjM1Jw8