PODSUMOWANIE WEEKENDU, czyli więcej wiadomych. City chce mistrzostwa
Po pierwszym tygodniu lutego wiemy tyle, że część rozstrzygnięć może zapaść nieco wcześniej, niż mogłoby się wydawać jeszcze miesiąc temu. W Hiszpanii po mistrzostwo kraju zmierza Atletico. Bez zmian powinno się obejść również w Niemczech. Tam bez zmian królują piłkarze Bayernu Monachium. Jednak to, co zainteresowało nas najbardziej, to kolejne przetasowania w Premier League. Otóż Liverpool uległ w hicie. Manchester United wywrócił się w końcówce. A "Obywatele"? Idą na mistrza.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Maraton po wielce wyczekiwanym weekendzie rozpoczęliśmy w piątek. Na dzień dobry zawitaliśmy do ekstraklasy.
Piłkarze Lechii Gdańsk najprawdopodobniej zapomnieli, jak smakuje zwycięstwo. Nie za bardzo wiedzą, co trzeba zrobić, by spotkanie wygrać. Przed tygodniem ulegli Jagiellonii Białystok. W piątek dali się opędzlować Warcie Poznań. Na ogół zremisowali w meczu, który wygrać powinni. Od samego początku wszystko układało się na ich korzyść. Jeszcze przed przerwą wynik starcia otworzył Michał Nalepa. Szybko zdobyta bramka jednoznacznie utorowała kierunek poczynań obu zespołów, spośród których zdecydowanie lepsza była Lechia. I co? I wykoleiła się tuż przed metą. Na boisku pojawił się Mariusz Rybicki, koledzy stworzyli mu dogodną sytuację i wrócili do domu z jednym punktem.
Jeśli ktoś rozpoczął piątek od spotkania w Gdańsku, mógł czuć lekki niesmak. Mimo wszystko nie było to widowisko wysokich lotów, które mogłoby porwać przeciętnego widza. Patrząc na ten fakt z drugiej strony, było zdecydowanie lepsze niż pojedynek Lecha Poznań z Zagłębiem Lubin. Bo spoglądając na papier, prezentowało się to wyśmienicie. Dwie bardzo ofensywne jedenastki z lekko rozmontowanymi defensywami. Spodziewaliśmy się naprawdę dobrego spotkania. W rzeczywistości nie ujrzeliśmy nawet bramki, za co należy podziękować Samuelowi Mrazowi. To on robił wszystko, by Mickey van der Hart czuł się spokojny.
W Niemczech doszło do wielkiego pojedynku polskich strzelb. W czerwonym narożniku Robert Lewandowski, w niebieskim Krzysztof Piątek. Spotkanie zapowiadało się naprawdę zacnie, lecz serc kibiców nie porwało. Na przestrzeni całego starcia padła zaledwie jedna bramka, której autorem był Kingsley Coman. Bayern oczywiście wygrał, a pół Europy żyło nietrafionym karnym Roberta Lewandowskiego. Uderzenie reprezentanta Polski wybronił Rene Jarstein, dołączając do wąskiego grona bramkarzy, którzy takowe osiągnięcie mają w gablotce. Przypomnijmy, że po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w 2014 roku. Wówczas na przeszkodzie Polaka stanął Daniel Masuch z Preussen Muenster.
Robert Lewandowski actually missed a pen 😱 pic.twitter.com/W1wXC28Fs8
— B/R Football (@brfootball) February 5, 2021
Piątek kończyliśmy we Włoszech. To tam zaczęto grać najpóźniej i nie sprawiono najmniejszej niespodzianki. Inter Mediolan dość gładko rozprawił się z Fiorentiną. Bramki zdobyli Nicolo Barella oraz Ivan Perisić, którzy dołożyli cegiełkę do tymczasowego liderowania "Nerazzurrich". Przy okazji było nam szkoda Bartłomieja Drągowskiego. On ponownie robił, co mógł. Dwoił się i troił, by ostatecznie wracać z pustymi rękoma.
Wielkie granie rozpoczęło się w sobotę. Tym razem rozpoczęliśmy od Anglii.
Bycie kibicem Arsenalu to naprawdę trudna rzecz. Kiedyś święcili największe sukcesy, dziś utożsamiają się z ligowym dżemikiem. I nie mówimy o tym przez przypadek. Zespół Mikela Artety znów przegrał w dziecinny sposób. W sobotę ulegli beniaminkowi, Aston Villi notując już drugą porażkę w bezpośrednim starciu. To właśnie po nim uplasowali się w połowie tabeli i stanęli przed wyborem – walczyć o coś więcej, czy zadowolić się spokojnym utrzymaniem. Takowy temat z pewnością przewija się w szatni Southampton. Kilka dni temu dostali srogie lanie od Manchesteru United (0:9). W sobotę poprawili porażką z Newcastle United. Nas Polaków smuci natomiast fakt, iż Jan Bednarek znów trafił... trafił do własnej bramki.
Nikt nie wie, co się stało z Manchesterem United. Ta sama drużyna, która przez pewien czas zasiadała na fotelu lidera, zalicza wpadkę za wpadką (wykluczając pięknej urody zwycięstwo nad Southampton). Nie inaczej było w sobotę. A może inaczej. Do 95. minuty spotkania wszystko dążyło we właściwym kierunku. Trafiali Edinson Cavani, Bruno Fernandes oraz Scott McTominay. "Czerwone Diabły" były na prowadzeniu, aż w końcu nadszedł doliczony czas gry i Dominic Calvert-Lewin. To właśnie reprezentant Anglii pozbawił gospodarzy kompletu punktów. A wiecie Państwo, co to oznacza? Ano to, iż Manchester City odjeżdża w tabeli.
FT. Taking a point, right at the death! 👏
— Everton (@Everton) February 6, 2021
🔴 3-3 🔵 #MUNEVE pic.twitter.com/Pn9Ze6eeXN
Wielkie zmiany nie zaszły we Francji. Taki stan jest spowodowany kolejnym zwycięstwem Olympique Lyon, który wygrywa jak natchniony. Tym razem nie dał szans Strasbourgowi.
W Realu Madryt wciąż nie jest kolorowo. Tu kontuzje, tam wykluczenia, a dobre wyniki, które pojawiają się sporadycznie, są traktowane jako dobry uśmiech do złej gry. Sobotnie zwycięstwo nad Huescą również tak tratowane będzie. Powody? Głównie ze względu na to, iż dwie bramki strzelił Raphael Varane, a ławka rezerwowych była objętości kadry reprezentacji Polski na konkurs drużynowy w Zakopanem. Powody do dumy mogą mieć natomiast w Sewilli. To właśnie od niej powinni uczyć się "Królewscy". Wygrała gładko. Wygrała pięknie. Odprawiła z kwitkiem Getafe (3:0).
Bundesliga dokonała irracjonalnego podziału faworytów na dwa obozy. Jedni się upokorzyli. Drudzy przebrnęli niemal bez szwanku. Wśród tych pierwszych, którym kompromitacja nie była obca, nie może oczywiście zabraknąć Borussii. W zasadzie to obu. Ta stosunkowo lepsza, z Mönchengladbach przegrała z FC Köln (1:2). Drużyna z Dortmundu nie pokonała przeszkody w postaci Freiburga. Zapewne nie byłoby w tym nic dziwnego. Wpadki każdemu się zdarzają, lecz z punktu widzenia BVB to nie była pojedyncza wpadka. To była kontynuacja całej serii, która identyfikuje się w sposób następujący – na cztery ostatnie spotkania wicemistrzowie Niemiec wygrali jedno.
Powodów do smutku nie mają w Wolfsburgu. "Wilki" znów wygrały, po czym awansowały na trzecią pozycję w tabeli Bundesligi. Do świata żywych powoli wracają piłkarze Bayeru Leverkusen. Po dwóch porażkach z rzędu sprawili srogi łomot Stuttgartowi, którego głównym autorem był Kerem Demirbay. 27-latek zdobył dwie, bardzo ważne bramki. Nie inaczej było również w starciu z udziałem RB Lipsk. Ale czy mogło to pójść w innym kierunku? Po drugiej stronie stali przecież piłkarze Schalke 04. Znów bezbronni, beznadziejni i zmierzający w kierunku spadku.
Three more points! YES!! 😀
— RB Leipzig English (@RBLeipzig_EN) February 6, 2021
🔴⚪ #RBLeipzig #S04RBL pic.twitter.com/spyV3bnCNm
Nieciekawe, by nie użyć słowa nudne, okazały się widowiska na boiskach ekstraklasy. Szczególnie te dwa pierwsze, w których triumfowali piłkarze Piasta Gliwice oraz Pogoni Szczecin. Zespół Waldemara Fornalika wygrał ze Śląskiem Wrocław. Pod nieobecność Jakuba Świerczoka znakomicie spisał się Michał Żyro – strzelec bramki oraz autor asysty przy trafieniu Patryka Sokołowskiego. Niszczycielem wszelkich wrażeń okazał się jednak zespół Michała Probierza. Cracovia oczywiście przegrała z Pogonią. Trener do dymisji się tym razem nie podał, lecz gdyby chciał, to i tak by nie mógł. Prezes Janusz Filipiak mógłby zrzucić wszelkie winy na murawę. Akurat to ona przykryła fatalną dyspozycję "Pasów".
Zwycięstwo "Portowców" nad Cracovią było jednak o tyle ważne, że w razie triumfu Legii Warszawa, ta utrzymałaby się na drugiej pozycji w tabeli. I dokładnie tak było. W bezapelacyjnym hicie kolejki "Wojskowi" pokonali Raków Częstochowa (2:0). Dla przypomnienia, zespół Marka Papszuna w 2021 roku jeszcze nie wygrał.
Sobotę – podobnie jak piątek – kończyliśmy we Włoszech. Z bardzo dobrej strony, co nie było kwestią oczywistą, zaprezentowali się piłkarze Juventusu. Ba, pojawiły się nawet głosy, że zagrali niczym za starych dobrych, przypominając drużynę Massimiliano Allegriego. Pokonali Romę (2:0), a jednym z bohaterów już standardowo został Cristiano Ronaldo. Kto wie, czy takiego zawodnika nie zabrakło w szeregach Atalanty oraz Napoli. Jedni i drudzy stracili punkty. Zespół z Bergamo jedynie zremisował z Torino. Ekipa Gennaro Gattuso wygłupiła się, podając rękę Genoi. Nas natomiast cieszył fakt, iż pod Wezuwiuszem doceniają Piotra Zielińskiego. Reprezentant Polski rozpoczął spotkania w roli kapitana.
Podróż po weekendzie zakończyliśmy w niedzielę.
U naszych zachodnich sąsiadów zaplanowano dwa spotkania, ale udało się rozegrać zaledwie jedno. Wszystko jest związane z tym, że aura u Niemców jest równie zimowa, co w naszym kraju i nie wszędzie da się rozgrywać mecze piłkarskie. Z powodu fatalnej kondycji murawy w Bielefeld, został przełożony mecz miejscowej Arminii z Werderem Bremą.
Na szczęście emocje z pojedynku Hoffenheim z Eintrachtem wynagrodziły nam brak wspomnianego meczu. Drużyna z Frankfurtu ponownie nas zachwyca i od początku roku przegrała jedynie w Pucharze Niemiec, a dzięki temu wróciła do ścisłej czołówki Bundesligi. Dzisiejszym bohaterem Eintrachtu jest Filip Kostić, który ewidentnie wraca do formy, do której nas zdążył przyzwyczaić. Tym razem serbski wahadłowy wyprowadził swój zespół na prowadzenie, a następnie zaliczył dwie asysty przy trafieniach partnerów z drużyny. Gospodarzy było stać zaledwie na gola honorowego autorstwa Ihlasa Bebou.
⏹️
— Eintracht Frankfurt (@Eintracht) February 7, 2021
Feierabend!
––––––#SGE | #TSGSGE 1:3 pic.twitter.com/MY6lzZKEH8
W niedzielne popołudnie zaczęliśmy od meczu, który dał nam odpowiedź, czy doczekaliśmy się przełamania złej serii Tottenhamu. Rywalem był West Bromwich Albion i jeżeli „Koguty” nie zdołałyby pokonać beniaminka, to można by było całkowicie przestać interesować się tą drużyną, bo rok 2021 dotychczas był tragiczny dla podopiecznych Jose Mourinho. Na szczęście dla „The Special One” do gry wrócił niezawodny duet Kane/Son i to właśnie oni zapewnili swojej drużynie zwycięstwo.
Hitem było natomiast starcie dwóch ostatnich mistrzów kraju, ale wcześniej liczyliśmy na równie dobre spotkanie pomiędzy Wolverhampton a Leicester. Oba zespoły zapewniły nam starcie godne Ekstraklasy i zamiast zobaczyć zwycięstwo którejś ze stron, to doszło do podziału punktów po bezbramkowym remisie. Następnie mogliśmy skupić się już w pełni na starciu na Anfield, które było ciut bardziej pasjonujące. Zapewnił nam to Ilkay Gundogan, który rzucał się w oczy przez cały mecz. Niemiec w pierwszej połowie katastrofalnie przestrzelił karnego, ale po przerwie przeszedł metamorfozę i zdobył dwa gole z akcji. „The Reds” będą chcieli przede wszystkim zapomnieć o dziesięciu minutach drugiej połowy, gdy stracili aż trzy gole. Cichym bohaterem i piłkarzem, który wprowadził Manchester City na autostradę do mistrzostwa był Alisson Becker. W dniu dzisiejszym za brazylijskiego bramkarza najwyraźniej przebrał się Loris Karius, bo Brazylijczyk popełniał błędy godne wspomnianego piłkarza.
Na koniec dnia czekał nas mecz odrodzonej Chelsea. Od momentu przyjazdu Thomasa Tuchela, ekipa z Londynu jeszcze nie przegrała meczu i nie inaczej było dzisiaj. W dniu dzisiejszym przez chwilę było trudno, gdy Sheffield United doprowadziło do remisu. Niepokój trwał jednak zaledwie przez kilka minut.
FULL TIME 🔥
— Chelsea FC (@ChelseaFC) February 7, 2021
It ends 2-1 to the visitors as we record a third win in a row 💪 #SHUCHE pic.twitter.com/bKJFx0bRNY
Skoro przy okazji meczów Premier League wspomnieliśmy o Ekstraklasie, to przyjrzyjmy się drużynie, która sprawia wrażenie takiej, która porządnie przepracowała okres przygotowawczy i zrobi wszystko, aby się utrzymać w elicie. Mowa oczywiście o Podbeskidziu Bielsko-Biała, które ponownie zaskoczyło i pokonało kolejną ekipę, która jest wyżej notowana. Tym razem ekipa spod Klimczoka, w końcówce meczu, wyrwała komplet punktów Górnikowi Zabrze i wygrała 2:1 po dwóch bramkach Kamila Bilińskiego. Tym samym tegoroczny beniaminek uciekł ze strefy spadkowej i sprawił, że ponownie czekają nas ogrom emocji w walce o utrzymanie. Dodatkową dawkę zapewniła nam „Biała Gwiazda”, bo wiślacy tym razem dowieźli prowadzenie do końca i pokonali Jagiellonię Białystok. Klub z dawnej stolicy Polski mógł wygrać to okazalej, ale Felicio Brown Forbes nie miał swojego dnia.
Na chwilę przenieśmy się do odległego Kataru, gdzie trwają Klubowe Mistrzostwa Świata. W niedzielę poznaliśmy pierwszego finalistę - Tigres UANL. Meksykanie awansowali do wielkiego finału na barkach Andre-Pierre Gignaca, który jest odpowiedzialny za wszystkie bramki klubu na tym turnieju. Ekipa z Meksyku, dzięki zwycięstwu nad Palmeiras, przeszła do historii jako pierwszy przedstawiciel CONCACAF, który zagra w finale Klubowych MŚ.
🙌 History for @TigresOficial 🙌
— FIFA.com (@FIFAcom) February 7, 2021
🇲🇽 The Mexicans become the first @Concacaf team to reach the #ClubWC final as @10APG seals a deserved a win over @Palmeiras 🌍
👉 https://t.co/9SdhbNNLFg pic.twitter.com/kSmimFNPyN
Mówi się o tym, że liga włoska to idealna liga dla piłkarzy, którzy chcą przeżyć drugą młodość. Dowody na potwierdzenie tej tezy dostajemy praktycznie przy okazji każdego meczu Milanu, gdzie pierwsze skrzypce wciąż gra Zlatan Ibrahimović. Szwed zapewnił swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie przeciwko Crotone, a przy okazji mógł świętować PIĘĆSETNE trafienie w karierze! Taka liczba musi działać na wyobraźnię kibiców piłki nożnej, bo to liczba osiągana wyłącznie przez największych. A Zlatan wciąż taki jest. Aż trudno przewidzieć, co by się działo z Milanem, gdyby Ibra nie podjął decyzji o powrocie do stolicy Lombardii. Być może w buty Ibrahimovicia wszedłby Ante Rebić. Chorwat był bohaterem drugiej połowy, podczas której poszedł w ślady Ibrahimovicia i również popisał się dubletem. Tym samym byliśmy świadkami pogromu nad drużyną Arkadiusza Recy, chociaż sam Polak przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych.
Wieczorem obawialiśmy się o innego Polaka, bo Sebastian Walukiewicz ostatnio wypadł z rotacji Cagliari. Były piłkarz Pogoni chyba już wraca do łask, bo dzisiaj pojawił się w pierwszym składzie na mecz z Lazio. Rzymianie poradzili sobie bezproblemowo z drużyną Walukiewicza, bo niezawodny jest Ciro Immobile.
5⃣0⃣0⃣ club goals.
— B/R Football (@brfootball) February 7, 2021
An incredible landmark for @Ibra_official 👑 pic.twitter.com/JSsHgvF2RD
W Hiszpanii zaczęło się od meczu, który jeszcze dobre kilka lat temu mógł być nawet przedstawiany jako ewentualny hit albo przynajmniej jako mecz drużyn, które grają bardzo ciekawie w piłkę. W obecnych czasach jest jednak tak, że zarówno Athletic, jak i Valencia prezentują się nijak i tym samym mogą aspirować jedynie do miana średniaka ligi hiszpańskiej. Bramki w tym meczu zdobywali jedynie stoperzy „Nietoperzy”. Hugo Guillamon zaprezentował taki głód bramek, że popisał się niefortunną interwencją i wpakował piłkę do własnej bramki. W drugiej połowie Gabriel Paulista pokazał swojemu młodszemu koledze, jak powinien się zachować w polu karnym rywali i dzięki temu mecz w Bilbao zakończył się remisem.
Wieczorny mecz Realu Betis z Barceloną był szokujący jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Ronald Koeman postanowił dać odpoczynek najważniejszym piłkarzom swojej drużyny – Messiemu, de Jongowi oraz Pedriemu. W trakcie samego spotkania przybyło problemów, bo z powodu kontuzji boiska przedwcześnie opuścił Araujo. Uraz Urugwajczyka wyglądał na tyle poważnie, że wielu przewiduje dłuższą przerwę w grze. Myśli piłkarzy „Blaugrany” najwyraźniej krążyły wokół sytuacji kolegi z drużyny, bo przed przerwą pozwolili Betisowi objąć prowadzenie. Aby sytuacja wróciła do normy, potrzebne było wprowadzenie wspomnianych rezerwowych, chociaż nadal działo się dużo i zwycięstwo nie było aż takie pewne. Katalończycy najpierw objęli prowadzenie, a tuż przed ostatnim kwadransem meczu drużyna z Sewilli – dość niespodziewanie – ponownie dała o sobie znać. Ostatecznie Barcelona wywiozła trzy punkty, bo w końcówce decydującego gola zdobył Trincao.
FULL TIME! pic.twitter.com/VGXCl6D3pv
— FC Barcelona (@FCBarcelona) February 7, 2021
W tę niedzielę ponownie zerkamy na boiska Francji i to pomimo absencji Arkadiusza Milika. Polak narzekał na uraz mięśniowy i zabrakło go w kadrze Olympique’u Marsylia na bardzo prestiżowy Klasyk – przeciwko Paris Saint-Germain. W tym meczu mieliśmy wszystko, bo oprócz upragnionych bramek, widzieliśmy również bezpardonowe spięcia pomiędzy piłkarzami. Ten mecz to kolejny dowód na to, dlaczego PSG nie ma sobie równych na krajowym podwórku i dlaczego OM nie jest w stanie przetrwać obecny kryzys. Wystarczyły dwa gole na przestrzeni kwadransa, aby paryżanie wyjechali z Marsylii z kompletem punktów. Symbolem marsylskich katastof była czerwona kartka pokazana Dimitriemu Payetowi.
Victoire dans ce 𝘾𝙡𝙖𝙨𝙨𝙞𝙦𝙪𝙚.
— Paris Saint-Germain (@PSG_inside) February 7, 2021
🔴🔵 #ICICESTPARIS pic.twitter.com/Nz28lQCJEl