Nagelsmann: pogromca Bayernu. Czy młody trener podtrzyma swoją passę?
Gdy Kevin De Bruyne grał jeszcze w Wolfsburgu, którego trenerem był wówczas Dieter Hecking, mówiło się, że Wilki mają sposób na Bayern Monachium, bo faktycznie w meczach przeciwko Bawarczykom prezentowali się wyjątkowo dobrze. W styczniu 2015 rozbili ich u siebie 4:1, a w wakacje pokonali w meczu o Superpuchar Niemiec. Teraz to już jednak przeszłość. Patent na Bayern ma też na pewno Borussia Mönchengladbach, która w siedmiu ostatnich ligowych spotkaniach przeciwko mistrzom kraju przegrała tylko dwukrotnie. To się szanuje. Aż strach więc pomyśleć, co by było, gdyby trenerem takich Źrebaków został Julian Nagelsmann, który w całej swojej trenerskiej karierze nie uległ jeszcze ekipie ze stolicy Bawarii!
Oczywiście hejterzy powiedzą, że przecież Nagelsmann nie trenuje Hoffenheim ani dwóch pełnych sezonów i jest trenerskim młokosem. W dodatku z monachijczykami mierzył się tylko trzy razy, więc co to za wielka passa? Okej, taki wynik faktycznie nie należy do jakichś historycznych rezultatów, jest godny podziwu, to na pewno, ale żeby od razu dawać go na tytuł zapowiedzi kolejki? Średnio. Dlatego żeby w pełni zrozumieć, dlaczego Julek może nazywać się pogromcą Bayernu, należy spojrzeć także w rezultaty, jakie osiągał, trenując jeszcze ekipę Hoffenheim do lat 19, bo tam również nie przegrał ani jednego spotkania z FCB! Transfermarkt prawdę ci powie: 5:2, 6:0, 2:2, 5:0, 2:1... więcej niż dobrze! Do tego można dołożyć seniorkę: remis z listopada 2016 i późniejsze dwie wygrane z zeszłego roku, najpierw 1:0 i najświeższe 2:0 ze słynnym golem, przy którym asystę drugiego stopnia zanotował chłopiec do podawania piłek. Smaczku spotkaniom Bawarczyków i TSG dodają jednak nie tylko świetne liczby Nagelsmanna, ale również liczne doniesienia łączące młodego szkoleniowca z Monachium, a także to, że w swojej niezbyt bogatej piłkarskiej przygodzie występował on w barwach TSV Monachium, a więc miejskiego rywala Bayernu.
Bild podaje powody dla których Nagelsmann nie trafi do FCB:
— Gabriel Stach (@GabrielStachFCB) 25 stycznia 2018
- Bossowie FCB są przekonani, że Julian jest zbyt młody do pracy w Bayernie.
- Dietmar Hopp (boss TSG) nie chce wypuszczać Julka latem, Hoeness respektuje to.
- Najprawdopodobniej Nagelsmann trafi do BVB.#BundesTAK
Ale obecna rzeczywistość jest taka, że to, co opisałem w akapicie powyżej, nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Trzeba wziąć pod uwagę, że w pojedynku najstarszego z najmłodszym trenerem Bundesligi faworytem będzie senior i to takim mocnym, jak Real w dwumeczu z Leganes. A nie... chwila...
W każdym razie Heynckes po powrocie z emerytury do Monachium wygrywa po kolei wszystko, co się da, a jedynym meczem, którego 72-latek nie wygrał, było starcie ze wspomnianą Borussią Mönchengladbach, które Bayern przegrał 1:2. Od połowy października, kiedy trener-emeryt powrócił z zaświatów, Bawarczycy walą wszystkich po kolei, każdego jak leci i nawet pół remisu im się nie przydarzyło. Same zwycięstwa, no i ta wpadka z Gladbach. W dodatku jutro o 15:30 zmierzą się z Hoffenheim na własnym stadionie, który zawsze i o każdej porze będzie ich ogromnym atutem. Zwani przez niektórych Wieśniakami piłkarze z Sinsheim nigdy jeszcze nie wygrali na Allianz Arenie, ba, trzeba powiedzieć, że dwa ostatnie mecze były jedynymi wygranymi, które Hoffenheim odniosło w starciu z Bayernem! Reszta historii to regularny wpierdziel spuszczany przez giganta, przepleciony bardzo nielicznymi remisami.
Ale dobra, co było kiedyś, jest już historią, więc trzeba spojrzeć na obecną dyspozycję obu zespołów. No i tutaj też nie mam dobrej wiadomości dla fanów Hoffenheim, jeśli takowi się w Polsce w ogóle znajdują. TSG obecnie spisuje się fatalnie. HSV rzecz jasna to oni nie są i prędko nie będą, aż tak źle nie ma, ale w tabeli spadają jak myśliwiec zestrzelony nad Anglią w 1940 i zajmują dopiero dziewiąte miejsce w tabeli. Po poprzednim fantastycznym sezonie i załapaniu się na Ligę Mistrzów, w której ostatecznie nie zagrali, a także po tym, jak latem nie kto inny, a właśnie Bayern zabrał im Sülego i Rudy'ego, którzy nie zostali zastąpieni nikim równie wartościowym, niewielu obstawiało, że Hoffenheim będzie realnym kandydatem do wali o pierwszą czwórkę. Tym bardziej że trochę dziwne byłoby to, gdyby kolejną tragiczną kampanię rozgrywali stali bywalcy czołówki w postaci Schalke, Leverkusen czy Mönchengladbach. Hoffe miało bujać się między czwarty, a siódmym miejscem, czasem wskakując może nawet na podium, ale ogólnie nie pchając się na siłę do Champions League. Jednak nikt nie przypuszczał, że podopieczni Nagelsmanna w tylu meczach będą grali kompletny piach, że nie będą konsekwentni i niejedno spotkanie przerżną przez swoją nieudolność i brak postawienia kropki nad "i". Hoffenheim zawodzi, obniżyło się w wynikach jak uczeń, który dostał nowe PlayStation, w nauce. Co prawda szeroko pojęta grupa pościgowa Bayernu jest w tym sezonie wyjątkowo ch*jowa wyrównana i Wieśniaki tracą do wicelidera tylko cztery punkty, ale poziom gry, który prezentują oni na tle reszty w miarę równorzędnych (na papierze) zespołów, jest wyjątkowo rozczarowujący. Zresztą wystarczy powiedzieć, że po 19. kolejkach mają na koncie sześć porażek, podczas gdy rok temu w tej fazie rozgrywek mieli tylko jedną.
Hoffenheim jest w dołku, trzeba to powiedzieć wprost. Grają w kratkę, dużo przegrywają, a tydzień temu dali się upokorzyć Aptekarzom z Leverkusen, ponosząc druzgoczącą porażkę aż 1:4 przed własną publicznością. Natomiast Bayern jest teraz w gazie, Bayern jest w formie i jest na fali wznoszącej, a coraz większą rolę w ich szeregach zaczyna odgrywać James Rodriguez. Lewandowski jest wypoczęty i choć przeciwko TSG nigdy nie grało mu się łatwo, jutro szanse na ukłucie będzie miał na pewno. Zobaczymy, czy dyspozycję z meczu przeciwko Werderowi utrzyma Franck Ribery, którzy szalał na lewym skrzydle jak wypuszczony z kojca owczarek i jak przeciwko swojej własnej drużynie zaprezentuje się wypożyczony do Hoffenheim Serge Gnabry? Czy Nagelsmann i spółka dodatkowo zepną się na wielki Bayern Monachium? Czy może po raz pierwszy w tym sezonie przegrają drugi mecz z rzędu, przez co w najgorszym wypadku mogą stoczyć się nawet na jedenastą lokatę?
Ale nie możemy dramatyzować, bo skoro Hoffenheim się stoczy, to ktoś inny się na ich miejsce wtoczy! Kto, gdzie i kiedy? Już mówię!
Eintracht Frankfurt vs Borussia Mönchengladbach, piątek, 20:30
Tabela Bundesligi jest tak płaska, że właściwie połowa meczów to mecze na szczycie. W tym wypadku będący siódmy Eintracht, jeśli wygra, może nawet wskoczyć na fotel wicelidera i wyprzedzić jakieś pół ligowej stawki, w tym swoich rywali. Tyle tylko że Borussia będzie miała atut cudzego boiska.......................... CO?! Mówię serio, atut cudzego boiska, bo z pięciu poniesionych w tym sezonie porażek, frankfurtczycy aż cztery z nich ponieśli przed własną publiką. Najlepsze jest to, że w meczu tych drużyn na jesień teoria została poparta praktyką i Orły wygrały w Mönchengladbach. Cóż, tyle tylko że Borussia gra na wyjazdach tak, jak Eintracht gra u siebie, więc tutaj aż prosi się o jakiś zgrabny remisik. Inna sprawa jest taka, że ostatnio Źrebaki co drugi mecz przegrywają i nie zgadniecie, co według statystyk powinno stać się dzisiaj...
Stuttgart vs Schalke, sobota, 15:30
Na zimowym kacu weszło w tę rundę Schalke, od którego wali wódą na kilometr. Słabo wyglądali w dwóch poprzednich meczach tego roku, z Lipskiem i Hannoverem, a jakby tego było mało, jadą teraz na bardzo trudny teren do Stuttgartu. VfB może baluje w dolnych rejonach tabeli, ale nie powinniśmy się temu jakoś bardzo dziwić, w końcu to beniaminek, więc ma do tego pełne prawo. Ale przypomnę, co przypominam przy każdej możliwej okazji, że Stuttgart rewelacyjnie spisuje się na własnym terenie i robi tam większość ze swoich punktów. Nie spodziewałbym się tutaj jakiejś bramkowej uczty (szczególnie pamiętając to, co Schalke pokazuje w ostatnich meczach), ale spodziewałbym się za to Marcina Kamińskiego, bo Holger Badstuber jest kontuzjowany.
W ciągu czterech tygodni VfB Stuttgart sprzedał 1500 koszulek Mario Gomeza. [Bild] #BundesTAK
— Michał Serafin (@serafin_michael) 26 stycznia 2018
FC Köln vs Augsburg, sobota, 15:30
Dziwnie to brzmi w kontekście obecnego sezonu, ale FC Köln jest w gazie. Ludzie skreślali ich, jak Paulinho przed przyjściem do Barcelony, a oni na styczniowe dzień dobry wygrali dwa mecze i mają tylko trzy punkty straty do słabiutkiego Hamburga i osiem do bezpiecznej strefy. To naprawdę niedużo. Przerażające jest to, że w świetnej formie jest ich nowy napastnik, ściągnięty ze Stuttgartu Terodde, bo to oznacza, że defensorzy Bundesligi naprawdę schodzą na psy... A tak serio to gratki dla Szymona, że ciągnie tę Kolonię do góry, bo choć na Mundial to on może pojechać co najwyżej Kirgistanem, to jednak trzy gole w dwóch meczach wyglądają bardzo dobrze.
RB Lipsk vs HSV, sobota, 15:30
Jeśli Lipsk to przegra, to zacznę się śmiać i śmiać, i śmiać, i śmiać. Potem płakać, bo mam zamiar na nich postawić, no bo chyba z Hamburgiem u siebie nie przegrają, nie? HSV to przegrywy totalne i RB nie powinien dać im większych szans w tym meczu. Ale ile już razy tak się gadało w tym sezonie Bundesligi, po czym nagle czy to Lipsk, czy Leverkusen, czy Dortmund, czy Gladbach dostawało w dupala? Tak wygląda obecnie liga niemiecka, cholernie ciekawa i nieprzewidywalna, a zarazem fatalnie słaba, co wykorzystuje Bayern. No ale dobra, kurde, to jest mimo wszystko HSV, nie?
Borussia Dortmund vs Freiburg, sobota, 15:30
Freiburg, skurczybyki, nie przegrali już od sześciu meczów. Co prawda licznik ich wyjazdowych wygranych wciąż wynosi tylko jeden, ale jednak dogonienie w kilka minut Lipska i przegonienie go, zwyciężając ostatecznie 2:1, robi wrażenie - mimo że u siebie, gdzie SCF prezentuje się o niebo lepiej niż na wyjeździe. Po Borussii wciąż nie wiadomo, czego można się spodziewać, a jakby tego było mało wciąż istnieje zamieszanie związane z Aubameyangiem. Mimo tego ze słów Stögera wynika, że jutro możemy zobaczyć Gabończyka od pierwszej minuty, co będzie dla BVB bardzo ważne, bo taki ktoś, kto dostawi tą swoją stopę czy głowę, będzie im w sobotę koniecznie potrzebny. Dortmundczycy wygrywają co prawda regularnie z Freiburgiem, u siebie to już w ogóle, ładują im jeszcze sporo goli, ale każda passa musi się kiedyś skończyć, dlatego lekceważenie przyjezdnych nie może mieć jutro miejsca.
Bayern Monachium vs Hoffenheim, sobota, 15:30
Werder Brema vs Hertha Berlin, sobota, 18:30
Chyba ktoś po Wojaku ustawił ten mecz na 18:30, no ale dobra, jak chcą, to mają. Nie oczekiwałbym jednak jakiegoś super widowiska, bo nigdy nie można tego oczekiwać, gdy na boisku jest Hertha Berlin. Obie drużyny są ostatnio w słabej formie, ale Werder pokazał w ostatniej kolejce pazurki w Monachium, choć rzecz jasna zasłużenie przegrał, wiadomo. Na ich korzyść może działać także to, że w ostatnich ośmiu spotkaniach nie przegrali z berlińczykami, co nie będzie miało kompletnie żadnego przełożenia na boiskowe wydarzenia, ale fajnie za to wygląda w mojej zapowiedzi. W każdym razie muszą punktować, bo głupio by było zostać wyprzedzonym przez Hamburg. Już wolałbym przez Kolonię, serio.
Bayer Leverkusen vs Mainz, niedziela, 15:30
Mainz śmieszkowało sobie na Twitterze, że od października żaden wicelider nie wygrał choćby jednego meczu. Zaskoczyła mnie ta statystyka i zarazem przeraziła, bo to tylko kolejny dowód słabości bundesligowego peletonu. Ale dobra, może Bayer Leverkusen w końcu przełamie ten impas? W końcu Aptekarze są w kapitalnej formie, mają Leona Baileya, Kevina Vollanda, Juliana Brandta i innych grajków, którzy prezentują się w tym sezonie rewelacyjnie - ale głównie Bailey, który jest w stanie rozstrzygnąć każdy mecz w pojedynkę. Niech Heiko Herrlich korzysta z 20-latka póki może, niech gra nim, ile wlezie, bo wątpliwe jest to, żeby Jamajczyk po sezonie pozostał na BayArena. A co do Mainz jeszcze, to nie wygrali oni ani jednego meczu na wyjeździe.
No second-placed team has won in the #Bundesliga since October. Sunday should be no different 😎 #B04M05 #UpTheMainz pic.twitter.com/oG8a9FcfWl
— Mainz 05 English (@Mainz05en) 25 stycznia 2018
Hannover vs Wolfsburg, niedziela, 18:00
Na koniec dostaniemy derby Dolnej Saksonii. Nic Wam więcej o tym meczu nie napiszę, bo sesja is coming, a uczyć się trzeba. Także życzcie mi powodzenia i oglądajcie Bundesligę! Albo nie oglądajcie, bo najważniejsze, żebyście przeczytali podsumowanie kolejki, które jak co weekend, wleci na Footrolla w niedzielę wieczorem!