PODSUMOWANIE WEEKENDU - El Clasico dla Realu Madryt!
W gąszczu wszystkich wydarzeń, wielu ciekawych spotkań i równie emocjonujących rozstrzygnięć mogło się wydawać, iż każdy żył tylko i wyłącznie sobotnim El Clasico. To właśnie pod znakiem tego starcia stanął zakończony weekend. Mało kto zauważył, iż punkty stracił Bayern Monachium. Porażkę ponieśli piłkarze Manchesteru City, nie mówiąc już o hicie, który miał miejsce na Wisłą. Doszło przecież do pojedynku Legii Warszawa z Lechem Poznań. A mimo to każdy mówił o wydarzeniach z Madrytu.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Piątek wykluczony z weekendu. Otrzymał najgorszy zestaw z możliwych
Ostatnie tygodnie, a w zasadzie weekendy, co by nie mówić, nie są łaskawe dla piątków. Wszystkie te spotkania są takie niemrawe lub wcale ich nie ma. Czego mogliśmy się spodziewać i tym razem, gdy po zajrzeniu w terminarz otrzymaliśmy... mecz z udziałem Lille, Wolverhampton, Hueski i dwa, choć marnej jakości, pojedynki w ramach rozgrywek Ekstraklasy. Od nich też zaczniemy, bo choć nie porwały, zapewne skupiły dużo większą widownię niż wspomniane wydarzenia z zagranicy.
A zaczęło się... całkiem nieźle. Choć samo słowo może mieć różne znaczenie, to trzy bramki zdobyte w spotkaniu przy Słonecznej sugerowały, że będzie przyzwoicie. Tam zagrała miejscowa Jagiellonia Białystok. Jej rywalem była Cracovia, a sam pojedynek można określić mianem spotkania zespołów, które w ostatnich tygodniach męczą się niemiłosiernie. Na szczęście było nieco inaczej. Jeszcze przed przerwą padły wszystkie trzy bramki. Na listę strzelców wpisywali się Thiago, Bartosz Bida oraz Taras Romanczuk i co by nie mówić, zgotowali na ogół dobre rozpoczęcie weekendu. Ale w sumie nie każdy mógł o tym mówić otwarcie. Michał Probierz poległ przecież z rąk ucznia, lecz ku zadowoleniu nie tylko on był narażony na krytykę.
Wszelkie bajki o gegenpressingu w wykonaniu Wisły Kraków można już wyrzucić do kosza. Po fantastycznych występach z początku rundy wiosennej coś się zacięło. Biała Gwiazda ani nie biega, ani nie strzela. A jeśli to robi, dzieje się to na tyle sporadycznie, że w efekcie traci punkty masowo. Nie inaczej było również w piątek. Z tą różnicą, iż na przeszkodzie wielokrotnego mistrza Polski stanął Raków Częstochowa.
El Clasico i długo, długo nic
Tak, to prawda. Niemal cała sobota i część niedzieli stanęły pod znakiem El Clasico i długo wyczekiwanego pojedynku Realu Madryt z Barceloną. Ale to zostawimy sobie na koniec. Z racji tego, iż piątek kończyliśmy w Polsce, kolejny dzień również rozpoczniemy na Wisłą. A mianowicie od spotkania w Szczecinie i kolejnego zwycięstwa w wykonaniu Pogoni, które bądź co bądź, było najciekawszym wydarzeniem w Ekstraklasie. Dzięki bramkom Adriana Benedyczaka oraz Michała Kucharczyka piłkarze "Portowców" nie dali odjechać liderującej Legii i powiększyli swą przewagę nad goniącym peletonem. Patrząc na to starcie z drugiej strony, szkoda, że nikt nie dorównał atrakcjom z północy Polski. Mecz z udziałem beniaminków, Warty Poznań oraz Stali Mielec zakończył się bezbramkowym remisem. Punktami podzielili się również we Wrocławiu, gdzie miejscowy Śląsk mierzył się z Lechią Gdańsk.
Dużo więcej atrakcji zapewnili Anglicy, głównie za pośrednictwem porażki Manchesteru City. Lider Premier League nie pokonał przeszkody w postaci Leeds United. W dodatku grającego w osłabieniu i oddającego dwa strzały na przestrzeni całego pojedynku. Jak widać, do zwycięstwa (2:1) ostatecznie wystarczyło.
Na właściwe tory wrócili natomiast pozostali kandydaci do gry w Lidze Mistrzów. Po fatalnym okresie w Premier League i wtorkowej porażce z Realem Madryt w końcu triumfowali piłkarze Liverpoolu. "The Reds", choć z olbrzymimi problemami, rozprawiło się z Aston Villą (2:1). Jedną z bramek zdobył niemrawy w ostatnim czasie Trent Alexander-Arnold. A jeśli o wielkich powrotach mowa, to warto wspomnieć, iż w Londynie przebudził się Kai Havertz. Jeśli ktoś miał wątpliwości do słuszności jego transferu, mógł zmienić zdanie po sobotnim spotkaniu z Crystal Palace (4:1). Reprezentant Niemiec zdobył bramkę, do której dołożył asystę. Na listę strzelców wpisali się również Chrisian Pulisic oraz Kurt Zouma, czym zamazali plamę po zeszłotygodniowym blamażu z WBA i wrócili na zwycięską ścieżkę.
Każdego Polaka cieszy fakt, gdy któryś z rodaków w jakimś stopniu wyróżni się za granicą i przyczyni się do zadowalającego wyniku swojego zespołu. A tak się składa, że w sobotę faktycznie ktoś się wyróżnił. Zaczynając od początku, piątą bramkę w trwających rozgrywkach Serie B zdobył Filip Jagiełło. Pomocnik Brescii brał tym samym udział przy dziewiątym trafieniu dla swojego zespołu, lecz zwycięstwa nad Pescarą nie dało. Gol strzelony na chwilę po upływie pierwszego kwadransa przyczynił się do skromnego podziału punktów. Identycznym rezultatem zakończyły się również pojedynki z udziałem New England Revolution i Olympique Marsylia, w których jedne z głównych ról odegrali Adam Buksa oraz Arkadiusz Milik. Obaj wpisali się na listę strzelców, choć wiele wskazuje na to, iż tylko były gracz Napoli mógłby kandydować do miana bramki weekendu. Zresztą spójrzcie sami.
Wydarzenia dziejące się nad Sekwaną stały nie tylko pod znakiem kolejnej wpadki Olympique Marsylii. Drużyna, której graczem jest Arkadiusz Milik, jedynie zremisowała w wyjazdowym spotkaniu z Montpellier. Z kompletu punktów cieszyli się natomiast piłkarze Paris Saint-Germain. Stołeczny zespół rozbił niżej notowany Strasbourg (4:1).
Kolejny gol @arekmilik9 w @Ligue1UberEats🔥 @OM_Officiel po zabójczej końcówce pierwszej połowy prowadziła z @MontpellierHSC 2:1, ale znów jest remis🤜🤛 #FrancjaElegancja
— nSport+ (@nSport_plus) April 10, 2021
📺Mecz trwa w nSport+ i @canalplusonline pic.twitter.com/VGLBq4iev2
Bez Roberta Lewandowskiego i z drugą wpadką na przestrzeni tygodnia przygotowania do rewanżowego meczu z PSG zakończyli zawodnicy Bayernu Monachium. Zespół prowadzony przez Hansiego Flicka zremisował na Allianz Arenie z Unionem Berlin (1:1). A to znakomita informacja dla drużyn, które wciąż nie zrezygnowały z batalii o najwyższe cele. Po wybitnym spotkaniu we Frankfurcie miejscowy Eintracht pozbawił punktów VfL Wolfsburg (4:3). Ponadto ze zwycięstw cieszyły się Borussia Dortmund oraz RB Lipsk, które niezmiennie walczą o miejsce w Lidze Mistrzów. Po rozegraniu 28. kolejek zdecydowanie bliżej są podopieczni Juliana Nagelsmanna.
It ends all square at the Allianz.
— 🏆🏆🏆FC Bayern English🏆🏆🏆 (@FCBayernEN) April 10, 2021
🔴⚪ #FCBFCU pic.twitter.com/nEHb1HRE1S
Spora dawka szczęścia ponownie trafiła do czerwonej części Mediolanu. AC Milan w końcu wygrał zasłużenie. W spotkaniu wyjazdowym pokonał Parmę (3:1), czego nie odebrała nawet czerwona kartka dla Zlatana Ibrahimovicia. Uprzedzając wszelkie pytania, reprezentant Szwecji ponownie został upomniany za niesportowe zachowanie.
W końcu docieramy do ostatniego wydarzenia tego dnia i spotkania, które najprościej mówiąc, zepchnęło wszelkie atrakcje na dalszy plan. Po raz drugi w tym sezonie doszło do starcia Realu Madryt z Barceloną, tak zwanego El Clasico i znów zakończyło się na korzyść "Królewskich". Bramki na wagę triumfu jeszcze w pierwszej odsłonie zdobyli Karim Benzema oraz Toni Kroos. Po przerwie odpowiedział co prawda Óscar Mingueza, lecz trafienie Hiszpana nie natchnęło Katalończyków do dalszej walki. Ostatecznie górą był Real Madryt.
Klasyk Polski na „NIE”, przebudzenie Schalke, komfort Interu oraz dyskomfort Atlético
Niedzielne mecze zaczęły się tradycyjnie od Półwyspu Apenińskiego, gdzie liczyliśmy na dobry występ drużyny, która nieuchronnie zbliża się do tego, aby być nowo koronowanym mistrzem Włoch. Inter gościł na swoim stadionie Cagliari czyli ekipę pogrążoną w gigantycznym kryzysie i niebezpiecznie zbliżającą się do strefy spadkowej. Drużyna z Sardynii przez długie minuty stawiała mur nie do przebicia, ale podopieczni Antonio Conte w końcu przebili się i na kwadrans przed końcem znaleźli drogę do bramki. Gwoli formalności, chociaż zdążyliśmy przyzwyczaić się do tego widoku, Sebastian Walukiewicz przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych.
Następny mecz to spotkanie drużyny, która powoli musi godzić się z faktem utraty tytułu mistrzowskiego. Mowa oczywiście o Juventusie, które w tym momencie ma na głowie toczoną walkę o utrzymanie miejsca gwarantującego udział w następnej edycji Ligi Mistrzów. Wspomniany cel najłatwiej osiągać poprzez zwycięstwa i w ten weekend takowe udało się osiągnąć. Wynik 3:1 przeciwko Genui brzmi jak łatwe popołudnie, ale podopieczni Andrei Pirlo musieli mocno się namęczyć i trener „Bianconerich” dostał spory materiał do analizy poprzez postawę w drugiej połowie meczu.
Skoro Juventus w tej kolejce zgarnął komplet punktów, to Napoli – chcące utrzymać kontakt ze „Starą Damą” – zostało postawione pod ścianą i musiało wygrać z Sampdorią. Ostatecznie neapolitańczycy poradzili sobie z drugą ekipą z Genui, a ważną rolę w tym meczu odegrał Piotr Zieliński. Polski pomocnik zaliczył asystę przy pierwszym golu i to już dziewiąty raz, gdy zagrał decydujące podanie przy trafieniu partnera z drużyny. Za to wynik w końcówce meczu ustalił Victor Osimhen i Napoli wracało do siebie z dwubramkowym zwycięstwem.
Mniej okazałe zwycięstwo było udziałem Lazio. Ekipa z Rzymu zdołała strzelić gola na początku drugiej połowy, ale interwencja VAR-u uratowała Hellas Verona, w którym grał Paweł Dawidowicz od pierwszej do ostatniej minuty. Ostatecznie reprezentant Polski nie uchronił swojej drużyny przed utratą bramki, bo Sergej Milinković-Savić wpakował piłkę do siatki już w doliczonym czasie gry.
Minimalizm to słowo, które przyświecało drużynom ze stolicy Włoch. Roma rywalizowała na własnym stadionie z Bolonią, więc ten mecz był wyjątkowy dla bramkarza zespołu przyjezdnego. Mowa oczywiście o Łukaszu Skorupskim, który był piłkarzem Romy na początku swojej przygody z włoskim futbolu. Tym razem powrót na Stadio Olimpico nie powiódł się Skorupskiemu, bo po dwumiesięcznej przerwie drogę do bramki odnalazł Borja Mayoral.
Czołówka ligi włoskiej gra na takim poziomie, że wszystko jest na ostrzu noża. Różnice punktowe są tak niewielkie, że każda strata punktów może być kosztowna. Wiedzą o tym w Bergamo, bo Atalanta robiła wszystko, by jak najszybciej zapewnić sobie bezpieczne prowadzenie. W przerwie meczu przeciwko Fiorentinie wydawało się, że do szczęścia będą wystarczały dwa gole autorstwa Duvana Zapaty, by drużyna z Lombardii nadal miała kontakt z zespołem zajmującymi miejsce na podium. Koledzy Bartłomieja Drągowskiego w drugiej połowie wzięli się do roboty, a zrobił to dokładniej Dušan Vlahović - strzelec dwóch goli dla Violi. Druga połowa tego meczu ewidentnie należała do piłkarzy z Bałkan, bo to Josip Iličić - reprezentant Słowenii - zdobył decydującego gola.
Inter, Milan, Juventus, Atalanta, Napoli, Lazio i Roma wygrywają w tej kolejce. Status quo zachowany w czołowej siódemce w Serie A. Za plecami Interu jest dużo ścisk, więc następny weekend zapowiada się znakomicie. Atalanta gra z Juve, a Napoli z Interem! #włoskarobota
— Piotr Dumanowski (@PDumanowski) April 11, 2021
Gdy Inter toczył walkę o utrzymanie przewagi nad wiceliderem, to w Premier League rozpoczęto od walki wagi ciężkiej, chociaż wielu może rozbawić to określenie. Nie ma sensu dyskutować z tym, że starcie Burnley z Newcastle zachwyca wytrawnych koneserów futbolu, ale obie drużyny walczą o to, aby jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie na kolejny sezon. W lepszych nastrojach będą piłkarze „Srok”, bo to właśnie oni zwyciężyli i uciekli Fulhamowi z pola widzenia.
Za to w kolejnym meczu widzieliśmy kolejny już popis Jessego Lingarda. Te słowa są trudne do uwierzenia, ale to właśnie Anglik może doprowadzić West Ham United do udziału w przyszłorocznej Lidze Mistrzów. Zwycięstwo z tego weekendu jest jednak bardzo wyjątkowe, bo odniesione kosztem drużyny walczącej o podobne cele. Co prawda Leicester wciąż zajmuje wyższą pozycję w tabeli, ale strata drużyny Łukasza Fabiańskiego to już tylko jeden punkt.
Jesse Lingard got his first league minutes on February 3rd.
— ESPN FC (@ESPNFC) April 11, 2021
He already has more goals (8) than:
Manè (7)
Richarlison (6)
Grealish (6)
Foden (6)
Mount (6)
Firmino (6)
Rodriguez (6)
Werner (5)
De Bruyne (5)
Pépé (5) pic.twitter.com/2aB3KvDIKH
A skoro mowa o Lidze Mistrzów, to z marzeniami o występach w niej może pożegnać się Tottenham. Drużyna z północnego Londynu podejmowała na własnym stadionie Manchester United i Ole Gunnar Solskjaer może spojrzeć prosto w oczy Jose Mourinho i powiedzieć mu, że uczeń pokonał mistrza. „Czerwone Diabły” wybiły „Spurs” jakiekolwiek argumenty, chociaż sam mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla gospodarzy, bo objęli prowadzenie pod koniec pierwszej połowie. W drugiej połowie na boisku istniał jednak tylko jeden zespół i po obecnej kolejce MU odrobili trzy punkty straty do prowadzącego City.
UP. THE. REDSSSSSS!!!
— Manchester United (@ManUtd) April 11, 2021
🔴 #MUFC
#️⃣ #TOTMUN@Chevrolet
A na koniec niedzieli z Premier League oczekiwaliśmy na to, czy Arsenal będzie sprawcą kolejnej niemiłej niespodzianki. W takich kategoriach należało rozpatrywać ewentualną porażkę „Kanonierów” z Sheffield United, które właściwie jedną nogą jest już w Championship. Na szczęście dla fanów Arsenalu do niczego takiego nie doszło, bo drużyna nieuchronnie zbliżająca się do spadku z elity nie stanowiła zbyt wielkiej przeszkody. Z tego powodu piłkarze Arsenalu na dość dużym luzie podeszli do meczu i pewnie pokonali swojego rywala.
Back to winning ways! 😎
— Arsenal (@Arsenal) April 11, 2021
#️⃣ #SHUARS
W Bundeslidze obserwowaliśmy dwa mecze i to z udziałem ekip walczących tylko o utrzymanie, ale jeden mecz wymaga od nas specjalnego potraktowania. Drodzy państwo, zdarzyło się nieoczekiwane – SCHALKE PONOWNIE WYGRAŁO! To dopiero drugie zwycięstwo ekipy z Gelsenkirchen, więc Rafał Gikiewicz oraz Robert Gumny tym bardziej nie mają powodu do dumy. Po tym krótkim wprowadzeniu można się domyślić, że Schalke zdołało pokonać Augsburg. Zdobywcą zwycięskiego gola był Suat Serdar i dzięki temu pomocnik dał chwilową radość kibicom Schalke.
TAK! Pierwsze zwycięstwo od 9 stycznia tego roku i już drugie w tym sezonie pic.twitter.com/zoMczehfpe
— Czy Schalke wygrało wreszcie mecz w Bundeslidze? (@CzySchalke) April 11, 2021
Za to jeśli chodzi o drużyny realnie walczące o pozostanie w Bundeslidze, to w Kolonii po tym weekendzie będą zmuszeni bić na alarm. W obecnych okolicznościach porażka Köln z Mainz nie miała prawa się zdarzyć, jeśli chcą pozostać w elicie. Przed meczem różnica punktowa to było tylko dwa punkty, ale dzięki zwycięstwu Mainz może trochę odetchnąć. Za to Kolonia po tej kolejce może schować głowy w piach, gdy tylko przypomną sobie piątkowy wynik beniaminka z Bielefeld. Arminia dość niespodziewanie pokonała Freiburg i dzięki temu wypchnęła Kolonię do strefy spadkowej.
Never. Give. Up. @Mainz05EN #KOEM05 pic.twitter.com/FjVykM0kfs
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) April 11, 2021
Fani ligi hiszpańskiej w niedzielę dostawali dowód na to, że ta liga – pod pewnymi względami – przypomina Ekstraklasę. Nie chodzi jednak o kiepskie umiejętności, a o sam fakt tego, jak wyrównany poziom reprezentują wszystkie drużyny. Zaczęło się od dużej wpadki Villarrealu, który sabotuje i tym samym raczej nie ma ochoty na występy w europejskich pucharach. Inaczej nie można wytłumaczyć tego, co się wydarzyło w meczu z Osasuną. Ekipa z Pampeluny przerwała złą passę meczów bez zwycięstwa i zdarzyło się to w meczu z dużo wyżej notowanym zespołem.
„Żółta Łódź Podwodna” mogłaby jeszcze bardziej utonąć, gdyby nie pomocną dłoń jednego z rywali. W tym przypadku mowa o Realu Sociedad, który w niezrozumiały sposób zgubił punkty w meczu z Valencią. Do przerwy prowadzili 2:0, chociaż wynik mógł być inny. Ostatecznie Valencia nie zraziła się niewykorzystanym rzutem karnym, pokazała charakter i ostatecznie zdołali po tym meczu dopisać jeden punkt po remisie 2:2.
Jedyną drużyną, która stanęła na wysokości zadania była ta grająca jeszcze w środku tygodnia. Mowa o Granadzie, która już tak bardzo nie zachwyca jak to zdarzało się w zeszłym sezonie, ale nadal gra na tyle dobrze, by znajdować się w górnej połówce ligi. Tym razem poradzili sobie z Realem Valladolid i sprawili, że brazylijski Ronaldo – właściciel klubu z Valladolid – musi coraz częściej sprawdzać sytuacje w strefie spadkowej.
Daniem głównym miał być mecz w Sewilli, gdzie Atlético miało zrobić wszystko, aby wrócić na pozycję lidera utraconą na rzecz sobotniego rezultatu El Clasico. Patrząc na poczynania podopiecznych Diego Simeone widać przede wszystkim to, że są coraz bardziej zmęczeni tym sezonem i jadą już praktycznie na oparach. Ostatecznie drużyna z Madrytu wywalczyła remis, który pozwala im wrócić na upragnioną pozycję lidera z minimalną przewagą nad resztą stawki.
Sytuacja Club Atlético de Madrid. pic.twitter.com/X6aykQMlyM
— Kuba Karpiński (@kuba_karpinski) April 11, 2021
Czas przejść na rodzime podwórko, gdzie wielu zacierało ręce na myśl o meczu w Poznaniu. Zanim jednak do niego doszło, to Zagłębie Lubin podejmowało na własnym stadionie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla bielszczan, bo objęli prowadzenie za sprawą niezawodnego Kamila Bilińskiego. Dzięki temu trafieniu napastnik tegorocznego beniaminka jest na ten moment najskuteczniejszym Polakiem w lidze! Podbeskidzie mogłoby już dawno zapewnić sobie utrzymanie, gdyby w kadrze było więcej piłkarzy pokroju Bilińskiego. Jednak jest jak jest i to lubinianie ostatecznie przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Po dramatycznej końcówce przyszło upragnione zwycięstwo! Brawo za walkę do końca! 🇨🇮 pic.twitter.com/LQv8f2EGNO
— Zagłębie Lubin (@ZaglebieLubin) April 11, 2021
W normalnych okolicznościach dużo więcej miejsca poświęcilibyśmy meczowi w Poznaniu, ale Lech i Legia zrobiły wszystko, by jak najkrócej wspominać to spotkanie. Ten mecz pod pewnym względem jest przełomowy, bo po raz pierwszy od wielu lat byliśmy świadkami bezbramkowego meczu w polskim Klasyku. Prawda jest jednak taka, że liczyliśmy na inny przełom, ale dostaliśmy spektakl zgodny z tym, czym jesteśmy karmieni na co dzień przez Ekstraklasę. Po tym meczu najpewniej jedynie w stolicy Wielkopolski są zadowoleni z faktu dopisania sobie jednego punktu. Aczkolwiek trochę mogła zmartwić wypowiedź Tymoteusza Puchacza, który potwierdził niedawne plotki transferowe. Wychowanek Lecha jest dogadany z Unionem Berlin w sprawie kontraktu indywidualnego, a teraz nastąpią negocjacje pomiędzy klubami.
Podział punktów w Poznaniu. #LPOLEG pic.twitter.com/oMMEZwOacU
— Legia Warszawa 👑 (@LegiaWarszawa) April 11, 2021