PODSUMOWANIE WEEKENDU - Kędziora mistrzem Ukrainy, FA Cup dla Guardioli i powrót Lewandowskiego!
Jesteśmy już niemal krok od ostatecznych rozgrywek. Lada moment poznamy najlepsze zespoły w poszczególnych państwach. Do tego triumfatora Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy. Ale zanim to, trzeba się przemęczyć i dobrnąć do końca z rozgrywkami, które wciąż trwają. A przy okazji możemy je podsumować, zahaczając o wszystkie wydarzenia ubiegłego weekendu.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Trafienia Polaków, ważne zwycięstwa i klęski faworytów. Piątek był dość różnorodny
Zazwyczaj zaczyna się w Polsce, więc tradycji zmieniać nie wypada. Znów rozpoczniemy nad Wisłą, gdzie doszło do niespodziewanych rozdań i scen prosto z kultowych seriali. A więc od początku. Co przygotowała nam Częstochowa? Przede wszystkim nowy stadion dla miejscowego Rakowa z niesamowitą scenerią. Mecz się toczył, a w tle przejeżdżał tramwaj. Zawiało nostalgią i fragmentem serialu "Miodowe lata". Aczkolwiek najważniejsze były wydarzenia stricte boiskowe, które z wysokości blaszanych trybun podziwiali najznamienitsi goście z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski, Jerzym Brzęczkiem na czele. Trochę się działo. Ale wracając do meczu. Górą znów był Raków. Zespół prowadzony przez Marka Papszuna zwyciężył po trafieniach Davida Tijanicia oraz Marcina Cebuli, którzy przyczynili się do pierwszej porażki Jacka Magiery w roli szkoleniowca Śląska Wrocław.
Doświadczony trener przegrał w piątym pojedynku swej kadencji i wciąż ma jedną porażkę mniej od Macieja Skorży. Przypomnijmy jednak, że opiekun Lecha Poznań poprowadził nowy zespół po raz trzeci i co ciekawe, zbawienia nie przyniósł. "Kolejorz" wybrał się do Bielsko-Białej. Spod Klimczoka nie przywiózł jednak ani punków, ani barwnych wspomnień. Wrócił z pustymi rękoma po kapitalnym uderzeniu Marko Roginicia. Ręce same składały się do braw.
W tym samym momencie przed szansą kolejnego występu stanął Arkadiusz Milik. Napastnik Olympique Marsylia ponownie rozpoczął spotkanie od pierwszych minut i kontynuując wybitną serię, zaaplikował piąte trafienie w rozgrywkach Ligue 1. Co ciekawe znów była to bramka do szatni, która przyczyniła się do zdobycia kompletu punktów. Zespół z Lazurowego Wybrzeża pokonał na wyjeździe Stade de Reims (3:1).
Bramka zdobyta przez Milika to oczywiście jedno. Cieszy, jak każda inna, choć mianem jeszcze większego wydarzenia można określić premierowe trafienie Roberta Gumnego w Niemczech. Wydaje się, że to właśnie takiego impulsu potrzebował wychowanek "Kolejorza", który od momentu przenosin do Bundesligi grał do bólu zachowawczo. Oczywiście jest to tylko jedna strona medalu. Druga prezentuje się nieco mniej imponująco, bo mimo gola strzelonego przez 22-latka jego Augsburg uległ FC Köln (2:3).
Pan Milik z kolejnym golem. pic.twitter.com/G3TkLvsJZW
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) April 23, 2021
Powodów do zadowolenia nie mieli również w Londynie. Co z tym idzie, piątkowy wieczór nie należał do najszczęśliwszych w historii Arsenalu. Stołeczny zespół, choć jednogłośnym faworytem rzecz jasna nie był, to mimo wszystko oczekiwało się wobec niego przynajmniej odrobinę godności. Tymczasem znów wspięli się na wyżyny absurdu, bo bramkę na wagę zwycięstwa Evertonu zdobył... Bernd Leno – podstawowy bramkarz "Kanonierów".
JEZU CO ZROBIŁ LENO 🙈🙈🙈
— Mam go na kapitanie (@fplpoland) April 23, 2021
Polacy wciąż w natarciu, powrót Lewandowskiego i awans do Premier League. Sobota również była niczego sobie
Po ostatnich spotkaniach z udziałem Liverpoolu mogłoby się wydawać, że drużyna prowadzona przez Jürgena Kloppa zaczyna wracać na właściwe tory i lada moment włączy się do walki o Ligę Mistrzów. Pamiętajmy, że wciąż nie są tego pewni. Ale nadeszło spotkanie z niżej notowanym Newcastle United i znów wróciły stare demony. Mistrzowie Anglii stracili punkty w końcowej fazie meczu. Znów potknęli się na własnym obiekcie, do czego przyczynił się Joseph Willock. 21-latek wpisał się na listę strzelców w doliczonym czasie gry. Szczere podsumowanie? Gorzej być nie mogło, bo stawka wciąż ucieka.
A w tej niezmiennie znajdują się piłkarze Chelsea oraz West Hamu. Główni konkurenci Liverpoolu do miejsca w Lidze Mistrzów tym razem zmierzyli się w bezpośrednim pojedynku. Końcowy rezultat satysfakcjonował jednak tylko jedną ze stron. Tym razem Chelsea, która swój kunszt udowodniła po raz kolejny. Podopieczni Thomasa Tuchela zwyciężyli dzięki trafieniu Timo Wernera. Jednocześnie była to pierwsza bramka Niemca od 15 lutego. Wówczas wpisał się na listę strzelców w meczu z Newcastle United.
Timo Werner's first goal since February 15 gives Chelsea the lead over West Ham 💥 pic.twitter.com/ukP9XajBP7
— B/R Football (@brfootball) April 24, 2021
Połowiczne powody do zadowolenia miał również Jakub Moder. Reprezentant Polski trafił do siatki Sheffield United, aczkolwiek jego bramka nie została uznana ze względu na pozycję spaloną. W dodatku Brighton uległo niżej notowanemu rywalowi (0:1) i wciąż musi walczyć o pozostanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Anglii.
W międzyczasie poznaliśmy kolejny zespół, który zapewnił sobie miejsce w przyszłorocznym sezonie Premier League. Oprócz Norwich City – drużyna Przemysława Płachety była tego pewna już w zeszłym tygodniu – do wąskiego grona dołączył również Watford.
𝗪𝗘 𝗔𝗥𝗘 @premierleague!!! pic.twitter.com/dxknsabvj7
— Watford Football Club (@WatfordFC) April 24, 2021
Broni w kontekście batalii o mistrzostwo Francji wciąż nie składa Paris Saint-Germain. Stołeczny zespół rozprawił się w sobotę z Metz (3:1) i niezmiennie liczy się w walce o końcowy triumf. Trafieniami na wagę triumfu popisali się Mauro Icardi oraz dwukrotnie Kylian Mbappe.
Dość miernie zaprezentowały się rozgrywki w Hiszpanii. Mimo tego, że w terminarzu znalazły się cztery spotkania, łączna ilość bramek była tylko minimalnie bardziej imponująca. Łącznie padło pięć trafień, a największym zawodem bez dwóch zdań był pojedynek w Madrycie. Miejscowy Real zremisował bezbramkowo z Betisem i znów powiększył dystans do uciekającej stawki. Aczkolwiek to nie zmienia faktu, że walka o mistrzostwo Hiszpanii niezmiennie trwa. Wszystko rozwiąże się bowiem w nadchodzących dniach.
Dużo, dużo więcej, ale przede wszystkim wszystko to, co lubią kibice, miało miejsce w Bundeslidze. Był powrót Roberta Lewandowskiego i kolejna bramka w kontekście pogoni za rekordowych wynikiem Gerda Müllera. Tym razem Bayern Monachium jednak przegrał. Mistrzowie Niemiec nie pokonali przeszkody w postaci Mainz – tego samego, które dostałoby w trąbę od Lecha Poznań – i na przypieczętowanie tytułu muszą jeszcze poczekać. Aczkolwiek w kontekście końcowego rozdania zbyt wiele to nie zmienia. Mimo tego, że Bawarczycy faktycznie stracili punkty, to ich śladami poszły Wolfsburg oraz Eintracht Frankfurt. Pierwsi ulegli Borussii Dortmund po dublecie Erlinga Haalanda. Drudzy nie sprostali natomiast wyzwaniu Bayeru Leverkusen (1:3).
🇵🇱 Robert Lewandowski wrócił po kontuzji i trafił do siatki! ⚽️ Bayern Monachium musi jednak odłożyć świętowanie mistrzostwa Niemiec przynajmniej do kolejnego meczu. #BundesTAK pic.twitter.com/HfLUxySLAf
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) April 24, 2021
Walka o mistrzostwo Polski zaczęła nabierać rozpędu, choć trwała dość krótko, bo w odpowiednim momencie na właściwe tory wróciła Legia Warszawa. To uczyniła już w trakcie ubiegłego tygodnia, lecz sobota stała pod zupełnie innym znakiem. Oficjalnie, rozpoczęła się batalia o czwarte miejsce w ligowej tabeli. Zainteresowanych grą w Europie jest ponad połowa stawki, a kolejno rozgrywane spotkania mówiły jedno, przygodę życia chce przeżyć niewielu. Dlaczego? Tylko spójrzmy. Górnik Zabrze przegrał na własnym obiekcie z Wisłą Płock. Piast Gliwice podzielił się punktami z Zagłębiem Lubin. No i na koniec te derby. Nudne, jak zawsze – zakończyło się bezbramkowym podziałem punktów.
Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Tak było w Polsce, dlatego też jesteśmy wdzięczni Włochom, którzy wyciągnęli pomocną dłoń i zapewnili nieco więcej emocji. Szczególnie w spotkaniu Parmy z Crotone. Po fantastycznej batalii triumfował zespół Arkadiusza Recy, a mecz zakończył się widowiskowym rezultatem (4:3). Polak wywalczył natomiast rzut karny i w dużym stopniu przyczynił się do zwycięstwa. Przy okazji kolejne w tym sezonie minuty zanotował Bartosz Bereszyński. W ramach ciekawostki, podczas spotkania z Sassuolo pełnił rolę kapitana.
I na koniec znakomite informacje z Rosji. Lokomotiw Moskwa, którego barw bronią Grzegorz Krychowiak i Maciej Rybus, rozbił w gościnie FK Tambow (5:2). Ale nie wspominamy o tym bez przyczyny, bo trzy z pięciu bramek dla stołecznego zespołu zdobyli Polacy!
Drugi gol Grzegorza Krychowiaka. Zobaczcie jak on to zrobił... Idol. Tyle ❤️ @GrzegKrychowiak pic.twitter.com/cA6d46qPos
— Kasia Lewandowska (@KatherineAFC) April 24, 2021
Pierwszy spadkowicz w Ligue 1, Juventus mówi mistrzostwu „Arrivederci”, a City wyciąga ręce po EFL Cup czyli niedziela z futbolem na całego
Na koniec weekendu Kamil Glik dostał kolejny powód do zastanawiania się, czy transfer do Benevento był słuszną decyzją. Co prawda reprezentant Polski wrócił do uwielbianych Włoch i gra regularnie, ale pobyt jego drużyny w Serie A może potrwać bardzo krótko. Tym razem przydarzyła się porażka z Udinese i walka o utrzymanie dla beniaminka będzie pasjonująca do samego końca.
Nie jest to jeszcze oficjalne, ale coraz mocniej trzeba przygotować się do tego, że we Włoszech po wielu latach dominacji Juventusu doczekamy się nowego mistrza. „Stara Dama” zagrała ponownie poniżej oczekiwań i tym razem turyńczycy stracili punkty we Florencji. Ten wynik sprawia, że klub ze stolicy Piemontu musi się skupić na tym, aby nie stracić miejsca gwarantującego udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Gdy Juventus męczył się w Toskanii, to aktualny lider Serie A również przechodził prawdziwą drogę przez mękę. Inter przez długi czas nie był w stanie znaleźć drogi do bramki Hellasu Verona. Antonio Conte pokazał jednak, że ma szeroką kadrę i nawet rezerwowi mogą zapewnić komplet punktów. W niedzielę przydał się Matteo Darmian – strzelec zwycięskiego gola, którego strzelił zaledwie 10 minut po wejściu z ławki rezerwowych.
Prawdziwy tragizm towarzyszy jednak AS Romie. Jeszcze kilka tygodni temu byli w walce o fazę grupową Ligi Mistrzów, ale obecnie jest to już tylko melodia przeszłości. Rzymianie mają gigantyczną stratę do czwartego miejsca, a każda porażka jedynie utrudnia sytuację, bo z ich rąk wymykają się europejskie puchary. W niedzielę lepsze było Cagliari, które dzięki zwycięstwu wydostało się ze strefy spadkowej. W zespole Cagliari oczywiście zabrakło Sebastiana Walukiewicza, co z każdym meczem przestaje zaskakiwać.
Skoro była już wzmianka o Polakach, to warto wspomnieć o kolejnym. Łukasz Skorupski na pewno nie będzie zbyt dobrze wspominał minioną kolejkę, chociaż biorąc pod uwagę klasę rywala, to polski bramkarz mógł szykować się na trudny wieczór. Bologna pojechała do Bergamo na mecz z Atalantą, która jest synonimem ofensywnej maszyny. Nie inaczej było teraz, bo "La Dea" wypunktowała Bolonię i przez to Skorupski aż pięciokrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki.
Bawi się Atalanta. Bologna trafiła dziś pod walec z Bergamo. Tak gra wicelider Serie A. #włoskarobota
— Piotr Dumanowski (@PDumanowski) April 25, 2021
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie ma sensu wspominać o meczu Wolverhampton z Burnley. Obie drużyny na pozór chcą spokojnie dograć ten sezon do końca, chociaż Burnley jeszcze musi patrzeć na to, co się dzieje za ich plecami. Najbardziej świadomy położenia swojego zespołu musiał być Chris Wood, który w pojedynkę rozstrzygnął losy meczu – Nowozelandczyk ustrzelił hat-tricka i do swojego dorobku dodał jeszcze asystę.
⚽️ Burnley's last 6 @premierleague goals v Wolves
— Sky Sports Statto (@SkySportsStatto) April 25, 2021
⚽️ Ashley Barnes
⚽️ Chris Wood
⚽️ Ashley Barnes
⚽️ Chris Wood
⚽️ Chris Wood
⚽️ Chris Wood pic.twitter.com/GZBoC454fS
Uważni obserwatorzy angielskiego futbolu dobrze wiedzą o tym, jaka rywalizacja panuje pomiędzy Leeds United a Manchesterem United. W rundzie jesiennej widzieliśmy prawdziwą kanonadę, zakończoną wysokim zwycięstwem „Czerwonych Diabłów”. Tym razem nie da się ukryć, że Marcelo Bielsa odrobił pracę domową, bo dzisiejszy mecz zakończył się bezbramkowym wynikiem.
A co zapamiętamy z finałowego meczu o Puchar Ligi Angielskiej? Przede wszystkim to, że trybuny Wembley częściowo były wypełnione kibicami, co w obecnych czasach niezwykle cieszy. Fani Manchesteru City oraz Tottenham musieli jednak wykazywać się cierpliwością, bo bardzo długo czekaliśmy na bramki. Ostatecznie doczekaliśmy się w końcówce, gdy piłkę do siatki wpakował Aymeric Laporte i to „The Citizens” ponownie zatriumfowali w rozgrywkach EFL Cup.
Na koniec niedzieli na Wyspach Brytyjskich doszło do dość ciekawego spotkania pomiędzy Aston Villą a West Bromwich Albion. Pierwsza połowa zakończyła się remisem, ale blisko niespodzianki było tuż po przerwie. Wówczas Tyrone Mings był strzelcem samobójczego gola i beniaminek był bardzo blisko zgarnięcia kompletu punktów. Aż nadszedł doliczony czas gry i Keinan Davis uratował swoją drużynę, bo w końcówce zapewnił remis. Niemniej dla drużyny z Birmingham strata punktów z drużyną ze strefy spadkowej to spora wpadka i dowód na kosztowny kryzys.
A first Premier League goal for @Keinan earns a point at the death. 💪 #AVLWBA pic.twitter.com/Nox3EJybef
— Aston Villa (@AVFCOfficial) April 25, 2021
Nasza liga jest jedną z najbardziej nieprzewidywalnych i szalonych ze wszystkich lig. Przekonujemy się o tym na przykładzie Warty Poznań. Poznaniacy mieli teoretycznie bić się jedynie o utrzymanie, a beniaminek ze stolicy Wielkopolski jest o krok od zapewnienia sobie udziału w eliminacjach pucharów europejskich. Co prawda czwarte miejsce jeszcze niczego nie daje, ale Warta tym się nie przejmuje i wygrywa kolejne mecze - tym razem Warta odprawiła z kwitkiem Jagiellonię Białystok.
Kolejny mecz udowodnił, że niedziela w Ekstraklasie należała do beniaminków. Tym razem po komplet punktów sięgnęła Stal Mielec i dzięki temu nie powiedziała ostatniego słowa w walce o utrzymanie. Za to dzisiejszy rywal mielczan – Pogoń Szczecin – najwyraźniej tak bardzo ucieszył się pewnym medalem na zakończenie sezonu, że spuścił z tonu i swoją porażką nad Stalą dodał nam dramaturgii w okolicach strefy spadkowej.
Za to w Gdańsku zmierzyły się zespoły wciąż mierzące bardzo wysoko. Lechia zna tabelę na wylot i chce powalczyć o czwarte miejsce, ale Legia mierzy jeszcze wyżej i chce jak najszybciej zapewnić sobie mistrzostwo Polski. Bliżej celu jest drużyna z Warszawy, bo wygrali jedną bramką. Teraz mogą spokojnie oczekiwać środy, gdy Raków pojedzie do Białegostoku na zaległy mecz z Jagiellonią.
W Bundeslidze wielu było zdziwionych brakiem koronacji Bayernu Monachium. Zaskoczenie szybko musiało opuścić piłkarzy RB Lipsk, którzy chcieli skorzystać na wpadce Bawarczyków i zapewnić nam jeszcze jakieś emocje w wyścigu o mistrzostwo. Ekipa Juliana Nagelsmanna spełniła oczekiwania, chociaż Stuttgart bardzo szybko pomógł wiceliderowi. Chodzi o czerwoną kartkę dla Naouirou Ahamady, którą Francuz ujrzał piętnaście minut po rozpoczęciu meczu.
A dominant performance means these three points are staying in Leipzig! 🔥
— RB Leipzig English (@RBLeipzig_EN) April 25, 2021
🔴⚪ #RBLeipzig #RBLVfB pic.twitter.com/hT5bVlffKC
W ostatnim niedzielnym meczu Borussia Mönchengladbach dała do zrozumienia, że nie powiedziała ostatniego słowa w walce o europejskie puchary. Warto jednak zaznaczyć, że poprzeczka nie była ustawiona zbyt wysoko. „Źrebaki” podejmowali na swoim stadionie Arminię Bielefeld i już po 20 minutach było pewne, kto zgarnie trzy punkty. Gospodarze objęli szybkie prowadzenie 3:0, a w drugiej połowie dorzucili jeszcze dwa trafienia i tak o to zdarzył się pogrom.
Biggest Bundesliga win of the season 🙌
— Gladbach (@borussia_en) April 25, 2021
No slowing down now! 😤#DieFohlen #BMGDSC 5-0 pic.twitter.com/BbjAhqsh3P
W Hiszpanii sprawa mistrzostwa najpewniej będzie rozstrzygać się do ostatnich kolejek sezonu. Co prawda Real Madryt wypisał się z wyścigu, ale Barcelona wciąż nie powiedziała ostatniego słowa. „Duma Katalonii” pokonała nieobliczalny Villarreal, a zwycięstwo zapewniły dwa gole Antoine’a Griezmanna. Po tym meczu zapamiętamy jednak jeszcze coś – obrzydliwy faul Manu Triguerosa na Leo Messim. Argentyńczyk wyszedł z tego bez szwanku, chociaż na pierwszy rzut oka to wejście wyglądało niepokojąco.
Czołowe drużyny walczące o mistrzostwo Hiszpanii muszą jednak zachować czujność, bo z drugiego rzędu Sevilla planuje przeprowadzić atak. Dzięki zwycięstwu w derbach Andaluzji przeciwko Granadzie, Sevilla wciąż ma zaledwie jeden punkt straty do Realu Madryt oraz FC Barcelony. Z tego meczu zapamiętamy jeszcze sporą wpadkę sędziego meczu, który przedwcześnie zakończył to spotkanie!
Madryt to miasto, w którym drużynom piłkarskim coraz bardziej pali się grunt pod nogami. Atlético po tym weekendzie zachowało pozycję lidera, ale ten stan rzeczy może nie potrwać zbyt długo. Podopieczni Diego Simeone przegrali kolejne spotkanie, tym razem okazali się gorsi od nieprzewidywalnych "Lwów" z Bilbao. Taki stan rzeczy powoduje, że już w środku tygodnia może dojść do zmiany lidera. Wystarczy, że FC Barcelona wygra najbliższy mecz ligowy zaplanowany w środku tygodnia.
FULL-TIME I A great performance at San Mamés by the Lions! Athletic get back to winning ways with a victory over the @LaLigaEN leaders thanks to goals by @AlexBerenguerR and @InigoMartinez#AthleticAtleti #AthleticClub 🦁 pic.twitter.com/1cjqJzu2Qq
— Athletic Club (@Athletic_en) April 25, 2021
W tym miejscu należy ponownie wspomnieć o lidze francuskiej, chociaż Arkadiusz Milik rozgrywał swój mecz już w piątek. Za to w niedzielę poznaliśmy już pierwsze rozstrzygnięcia tego sezonu w Ligue 1, bo Dijon stracił jakiekolwiek szansę na utrzymanie w elicie. Spadek Dijon został „zapewniony” w katastrofalnym stylu, bo nie da się inaczej ocenić klęski z Rennes aż 1:5!
C'est terminé au Roazhon Park sur ce score de 5-1 en faveur du @staderennais. Le #DFCO n'évoluera pas en Ligue 1 pour une 6e saison consécutive.
— Dijon FCO (@DFCO_Officiel) April 25, 2021
Une relégation fait partie de la vie d'un club, le DFCO connaîtra des jours meilleurs. Ensemble. Merci pour votre soutien.#SRFCDFCO pic.twitter.com/7HeAza7dxM
Interesująco jest za to w czubie tabeli, bo odzwyczailiśmy się od tego, że we Francji walka o mistrzostwo trwa do samego końca. Na czele znajdowało się PSG, ale ich przewaga była minimalna. W ten weekend doszło do bezpośredniego starcia drużyn, które w ostatecznym rozrachunku chcą napsuć trochę krwi paryżanom. Z przebiegu pierwszej połowy wydawało się, że to Olympique Lyon wygra ten mecz. Lille tuż przed przerwą zdobyła ważną bramkę kontaktową, która była decydująca dla dalszego przebiegu meczu. W drugiej połowie to właśnie Lille dyktowało warunki i to oni strącili paryżan z pozycji lidera.
🔥 𝙄𝙈𝙈𝙀𝙉𝙎𝙀 🔥
— LOSC Lille EN (@LOSC_EN) April 25, 2021
𝙁𝙪𝙡𝙡-𝙩𝙞𝙢𝙚 : #OLLOSC 2-3 🙌 pic.twitter.com/eYjSLmUG0S
Byliśmy we Francji, to teraz czas na daleki przeskok, bo aż na wschód Europy. Na Ukrainie poznaliśmy mistrza kraju, bo po kilku latach Dynamo Kijów odzyskało tytuł mistrzowski. Nie da się ukryć, że strzałem w dziesiątkę okazało się być zatrudnienie Mircei Lucescu, bo Rumun czuje się na Ukrainie jak u siebie. Mistrzostwo dla kijowian nie powinno podlegać dyskusji, bo Dynamo na przestrzeni całego sezonu przegrało na razie tylko jeden mecz ligowy.
Pozostało jeszcze kilka dni oczekiwania na pierwsze mecze półfinałowe w Lidze Mistrzów, ale w ten weekend mieliśmy do czynienia z europejskimi pucharami. Mowa o półfinałach w Lidze Mistrzyń, w których mieliśmy polski akcent. Zaczęło się od starcia Paris Saint-Germain z Barceloną, a w zespole francuskim od pierwszej minuty występowała Paulina Dudek. Francuzki nie były w stanie zachować czystego konta, ale paryżanki zdążyły odpowiedzieć i mecz zakończył się remisem. W drugim półfinale w lepszych nastrojach są piłkarki Bayernu Monachium, bo Niemki pokonały u siebie Chelsea 2:1.
C'est terminé pour ce match aller.
— PSG Féminines (@PSG_Feminines) April 25, 2021
Tout restera à faire à Barcelone dimanche prochain pour une place en finale !#𝗣𝗦𝗚𝗙𝗖𝗕 | 🏆 #UWCL pic.twitter.com/LDWi1RBN9h
⏰ 𝗙𝗨𝗟𝗟-𝗧𝗜𝗠𝗘 ⏰
— UEFA Women’s Champions League (@UWCL) April 25, 2021
A brilliant strike in the second half from @hannaglas is the difference in the first leg after Leupolz scored an important away goal to cancel out @SydLohmann’s opener for Bayern in the first half! @FCBfrauen 2-1 @ChelseaFCW #UWCL | Semi-finals