A w Wolfsburgu nadal chcą zmieniać, czyli chaos. Posady trenera i dyrektora sportowego zagrożone
Nie każdy klub może szczycić się tym, że znaczą część jego przychodów stanowi hajs z Volkswagena. VfL Wolfsburg ma tę wygodę i na brak funduszy na pewno narzekać nie musi. Mimo tego ich gra już kolejny sezon z rzędu pozostawia wiele do życzenia, a Wilki balują w dolnych sektorach tabeli zamiast walczyć o Ligę Mistrzów. Zmiany są wpisane w ich codzienność, transfery przychodzą jak imigranci z Syrii, a jakby tego było mało, wkrótce z zespołem mogą pożegnać się dyrektor sportowy Olaf Rebbe oraz trener Martin Schmidt.
Sytuacja w zespole jest mocno specyficzna. Mimo że od Wolfsburga rzadziej przegrywały tylko Bayern, Dortmund i Leverkusen, to i tak zespół z Dolnej Saksonii znajduje się tylko cztery punkty nad miejscem barażowym, na 13. lokacie w tabeli. Taki obraz rzeczy to wina tego, z czego Wilki w tym sezonie słyną, czyli z remisowania zawsze, wszędzie, w każdym momencie. Po 22 meczach mają na koncie 12 remisów, 6 porażek i... tylko 4 wygrane, przez co ich bilans punktowy wygląda bardzo biednie. No niby nie przegrywają, ale punkty i tak za bardzo się nie robią. Rzadziej wygrywa tylko FC Köln.
To, że w takiej sytuacji obwiniany jest trener to normalna sprawa. Martin Schmidt pracuje z zespołem od połowy września i choć po jego początkach wiele sobie obiecywano, to Wolfsburg nie poszedł w górę i zastygł w dolnych rejonach Bundesligi. 5 wygranych, 11 remisów, 5 porażek, tak wyglada bilans Szwajcara na ławce trenerskiej, 1.24 punktu na mecz - no nie ma źle, musicie sami przyznać, chociaż na pewno od takiej drużyny, budowanej za takie pieniądze, mającej takich piłkarzy, oczekuje się więcej. Schmidt Schmidtem, ale nie można zapominać także o innym człowieku, który sprawuje w VfL bardzo ważną funkcję, czyli o Olafie Rebbe, dyrektorze sportowym pełniącym tę funkcję od 8 stycznia 2017 roku - nieco ponad rok. No i trzeba powiedzieć, że jeśli ktoś czepia się trenera, to powinien tym bardziej przyczepić się Rebbego:
Dyrektor sportowy Olaf Rebbe ma bardzo ciekawe liczby w #Wolfsburg
— Piotrek Tubacki (@P_Tub) 12 lutego 2018
- pracuje od stycznia 2017
- wydał 112 mln euro
- zarobił 85,5 mln euro
- ściągnął 17 piłkarzy
- współpracuje z trzecim trenerem (Ismael, Jonker, teraz Schmidt)
- wykręca całe 1,13 punktu na mecz#bundesTAK
Nic dziwnego, że zaczęło mówić się o możliwym zwolnieniu dyrektora sportowego. Najbliższe mecze, z Bayernem i Mainz, mają być dla niego decydujące i podobnie może być ze Schmidtem, co osobiście uważam za bezsens. Rebbe out - spoko, Schmidt out - niespoko. Szwajcarski szkoleniowiec może nie wykręca zbyt dobrych wyników, ale na pewno wykonuje lepszą robotę niż jego poprzednicy-parodyści w postaci Valeriena Ismaela i Andriesa Jonkera. W klubie cały czas są jakieś zmiany, co okienko transferowe następuje wymiana połowy kadry, a między okienkami zmieniają się trenerzy. To nie jest potrzebne Wolfsburgowi, bo gdzie, jak gdzie, ale tam stabilizacja jest konieczna. Nawet w postaci Martina Schmidta, któremu wygrywanie za dobrze nie wychodzi, podobnie zresztą jak przegrywanie. Wilki nie spadną, musiała stać by się katastrofa totalna, żeby okazali się słabsi od HSV, Kolonii czy Mainz, ale nieważne kto by tam teraz nie przyszedł i tak bardzo wątpliwe, żeby dało to jakieś długofalowe korzyści. Może zadziała efekt nowej miotły, ale z miotłą jest tak, że po początkowym sprzątaniu odstawia się ją na bok i znowu się kurzy. Niech Schmidt dogra ten sezon, a potem zobaczymy. Natomiast wracając jeszcze do Rebbego, to mówi się, że jego następcą ma być Jörg Schmadtke, były dyrektor sportowy FC Köln, który wraz z Peterem Stögerem odbudował drużynę Kozłów i stopniowo awansował nią od 2. Bundesligi do europejskich pucharów. A później zawalił letnie okienko i stracił robotę.
Jeśli jednak obaj panowie pożegnaliby się z robotą w Wolfsburgu, to nie byłoby to właściwie nic nowego. Wilki zmieniają coś w kółko, na okrągło, non stop, a wszystko to, żeby powrócić do momentu z połowy roku 2015, kiedy jako poważny rywal Bayernu dowodzony przez Dietera Heckinga zakończyli sezon na fotelu wicelidera i kiedy zgarnęli Puchar oraz Superpuchar Niemiec. Później jednak wszystko się sypnęło, a to dlatego, że przyszedł Manchester City i wyrwał silnik drużyny w postaci Kevina De Bruyne, który aż do teraz nie został przez nikogo zastąpiony - chociaż zadatki na to ma na pewno Yunus Malli. Belga na szybko miał zastąpić Julian Draxler, co okazało się totalną klapą. Sezon 2015/16 skończyli na ósmym miejscu, co w pełni zrozumiale zostało uznane za fatalny wynik - w końcu Wolfsburg miał być jednym z najpoważniejszych rywali dla Bayernu Monachium, a tu nagle nie załapał się do europejskich pucharów. Zresztą warto dodać, że chociaż w lidze szło im mizernie, głównie na wyjazdach, o tyle w Lidze Mistrzów bliscy byli wyeliminowania w ćwierćfinale Realu Madryt, który od tamtego momentu zaczął swoją słynną passę meczów bez porażki. Latem 2016 roku Wilki poszalały na rynku transferowym, dokonali mega ciekawych zakupów, ale efekt był taki jak wcale, bo gra była jeszcze gorsza niż przed rokiem. W październiku wyleciał Hecking, a zastąpił go jeden z największych trenerskich ogórków ostatnich sezonów, czyli wspomniany Valerien Ismael. Zimą do klubu ściągnęli z Francji Ntepa, który właściwie w ich szeregach nie grał, bo... nie pasował do koncepcji trenera. Taki transfer miał sens, Ekstraklasa lubi to. Kupili też wówczas Malliego, ale przez kilka miesięcy nie prezentował on sobą nic.
Zresztą transfer skrzydłowego Rennes został dopięty dzień po tym, jak dyrektorem sportowym został Rebbe, zastępując na tym stanowisku Klausa Allofsa, który pogubił się w zakupowym rozgardiaszu. Zaś sam Ismael nie dokończył sezonu, bo Wolfsburg pod jego rządami niebezpiecznie zbliżył się do strefy spadkowej. Zastąpił go Andries Jonker i choć początkowe mecze miał całkiem niezłe i Wilki ruszyły się delikatnie do góry, to efekt był taki, że po porażce z Hamburgiem w ostatniej kolejce VfL musiało walczyć o utrzymanie w barażach. Udało się, ale latem jedno było pewne - kadrę trzeba przebudować. Znowu. Zdecydowano się dać szansę trenerowi Jonkerowi, który wykorzystał ją do tego stopnia, że po czterech kolejkach obecnych rozgrywek zastąpił go Schmidt i zaczął sobie remisować. Siedem remisów z rzędu? Bitch please, potrzymaj mi piwo! Ano tak, żeby nie było za smutno, to teraz w styczniu Wilki wymieniły sobie całe skrzydła - trzech skrzydłowych odeszło, trzech przyszło, plus oddano jeszcze kapitana Mario Gomeza do Stuttgartu. Cyrk na kółkach, affenzirkus.
Jeśli pogubiliście się w tym, co odpieprza Wolfsburg już trzeci rok z rzędu, to dobrze. Może dzięki temu jeszcze bardziej przekonacie się do tego, że jeśli Rebbe ma odejść, to niech odchodzi, ale Schmidta lepiej zostawić.
Wolfsburg ma trzeci co do najdroższych składów w Niemczech, na poziomie Sewilli. To tylko pokazuje skalę marnotrawienia pieniędzy w VfL. https://t.co/0BttF5Eymc
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) 12 lutego 2018