PODSUMOWANIE WEEKENDU - LaLiga, Bundesliga, Premier League. Zaczynamy!
No i ruszyło! Teraz już oficjalnie – do gry wróciły Premier League, Bundesliga oraz LaLiga. Znów zagrało to, na co czekaliśmy najbardziej i szczerze mówiąc, chyba się nie zawiedliśmy. Było dużo bramek, jeszcze więcej emocji i pojedyncze potknięcia faworytów. Śledziliśmy Barcelonę bez Leo Messiego i Real Madryt pod wodzą nowego szkoleniowca. Oglądaliśmy bramki Roberta Lewandowskiego oraz Erlinga Haalanda. Czy mogło być lepiej? Nie mogło.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Kopciuszek na salonach, inauguracja LaLigi na ostro czyli piątek w skrócie
Gdy na horyzoncie pojawia się piątek, to zazwyczaj nie mamy zbyt wielu meczów do opisywania. Tym razem było jednak inaczej, bo grano w Anglii, we Francji, w Hiszpanii oraz w Niemczech, a także na naszym krajowym podwórku. Terminarz ekstraklasy jest tak układany, że w piątkowy wieczór jesteśmy świadkami dwóch meczów. Zaczęliśmy od spotkania w Niecieczy, gdzie Lech Poznań dość szybko wybił gospodarzom jakiekolwiek nadzieję na komplet punktów. Piłkarzom „Kolejorza” wystarczyło zaledwie cztery minuty, aby dwukrotnie pokonać bramkarza Termaliki. Beniaminek próbował jeszcze szczęścia, ale zdobyli jedynie gola honorowego. Kropkę nad „i” postawił nowy kapitan Lecha - Mikael Ishak.
Trzeba przyznać, że piątek w ogóle nie był dobrym dniem dla klubów z Małopolski. Po dobrym początku sezonu Wisła Kraków doznała drugiej porażki z rzędu. Przegrana z Rakowem Częstochowa mogła być wkalkulowana, ale wygrana Stali Mielec nad „Białą Gwiazdą” była ogromnym zaskoczeniem. Bramki autorstwa Koleva oraz Maka wystarczyły jednak mielczanom do tego, aby na swoje konto zapisać premierowe zwycięstwo w bieżących rozgrywkach ekstraklasy i zrównać się punktami z piątkowym przeciwnikiem.
We Francji kilka czołowych drużyn zaczęło sezon poniżej oczekiwań, a do tego grona należy AS Monaco. Ekipa z Księstwa na inauguracje podzieliła się punktami z Nantes, ale drużyna prowadzona przez Niko Kovaca powinna być jeszcze w podlejszych nastrojach po meczu z Lorient. Monaco po raz kolejny zaprezentowało się przeciętnie, ale tym razem zasłużenie przegrało po bramce straconej z rzutu karnego. A skoro mowa o bramce, to gwoli formalności – Radosław Majecki przesiedział kolejne spotkanie na ławce rezerwowych, co nie powinno być jakimś zaskoczeniem.
🔚 Final whistle! Big home win for @FCLorient against @AS_Monaco_EN! #FCLASM pic.twitter.com/kXzXdhPkT2
— Ligue1 English (@Ligue1_ENG) August 13, 2021
Skoro mowa o Polakach, to nie można zapomnieć o Robercie Lewandowskim. Polski napastnik rozpoczął kolejny sezon w Bundeslidze z golem na swoim koncie. Wbrew pozorom Polak raczej nie jest w pełni usatysfakcjonowany takim stanem rzeczy, bo w meczu z Borussią Mönchengladbach powinien strzelić dużo więcej bramek. Na posterunku był jednak Yann Sommer, który kilkukrotnie uratował swoją drużynę przed utratą kolejnych goli. Szwajcar był jednym z głównych architektów remisu Borussii z Bayernem, ale gospodarze mogliby zapomnieć o jednym punkcie, gdyby nie Alassane Pléa i jego bramka z początku meczu.
Lewandowski! 🤩 Pierwszy mecz sezonu i gol Polaka! Robert Lewandowski strzela wyrównującego gola dla Bayernu w meczu z Borussią Mönchengladbach. Posłuchajcie analizy @piszczek_lp26 @mzachodny👇
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) August 13, 2021
Oglądaj Bundesligę w Viaplay! #BundesligawViaplay #DomBundesligi pic.twitter.com/Fxyp3bfe2N
Czas na drużyny, które wraz z nowym sezonem, liczyły na odwrócenie złej karty. Dużo więcej niepokoju mają sympatycy Arsenalu, bo „Kanonierzy” totalnie zawiedli w meczu z tegorocznym beniaminkiem – Brentford. „Pszczoły” wróciły do elity po raz pierwszy od 75 lat i zrobiły niezwykle pozytywne wrażenie. To bardziej utytułowana drużyna wyglądała na tle Brentfordu jak ekipa, która po raz pierwszy pojawiła się w elicie i nie do końca wiedziała, jak należy grać z najlepszymi. Nie powinien więc dziwić fakt, że Arsenal przegrał z Brentfordem różnicą dwóch bramek.
A teraz porównajmy sobie Manchester United walczący z Leeds, a Arsenal, który rywalizował z Brentford.
— Tomasz Lebkuchen (@LebkuchenTomasz) August 14, 2021
Aż mnie głowa rozbolała. pic.twitter.com/AdtZLSB2GM
Lepsze wejście w nowy sezon zaliczyła Valencia. Drużynę „Nietoperzy” prowadzi od tego sezonu José Bordalás i już od samego początku prowadzi ten zespół zgodnie ze swoją filozofią. A to oznacza, że mecze Valencii ponownie będą spektaklami trudnymi do oglądania, ale jest większe prawdopodobieństwo tego, że Valencia zacznie wygrywać i raczej nie będzie zamieszana w walkę o utrzymanie. Na pierwszy ogień poszło Getafe czyli poprzedni klub prowadzony przez Bordalása. Z tego meczu zapamiętamy mnóstwo fauli, co miało swoje odzwierciedlenie w statystykach – dziewięć żółtych kartek oraz dwie czerwone kartki. Dla gospodarzy liczy się jednak fakt, że Carlos Soler był pewnym wykonawcą rzutu karnego i zapewnił zwycięstwo swojemu zespołowi.
WOOOOW, CO ZA PARADA! 🤯
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) August 13, 2021
Giorgi Mamardashvili uratował trzy punkty dla Valencii CF! Musicie zobaczyć tę NIESAMOWITĄ interwencję 20-latka! 😍#lazabawa 🇪🇸 pic.twitter.com/Gu0aKEo9kc
Sobota na bogato
Piątek był tak naprawdę przystawką do tego, co wydarzyło się dzień wcześniej. Przede wszystkim zapewniło nam emocje, na które czekaliśmy od maja. Było jeszcze więcej spotkań, zaskoczeń, rozstrzygnięć. Było wszystko, czego żeśmy potrzebowali.
W Polsce rozegrano trzy wspaniałe pojedynki, które choć nie przyniosły większych niespodzianek, to trzymały naprawdę konkretny poziom. Wszystko zaczęło się w Gliwicach – mieście cudów oraz wielkich widowisk. Doświadczyliśmy tego już podczas pojedynku Piasta Gliwice z Rakowem Częstochowa. Tym razem zamiast wicemistrzów Polski na Śląsk wpadła ekipa z Płocka i znów przyczyniła się do spektaklu, który pobił ten poprzedni. Co tu dużo mówić. Obejrzeliśmy siedem bramek, pokazana została czerwona kartka, wynik zmieniał się niczym w kalejdoskopie. Gospodarze wygrali to spotkanie 4:3 i zbliżyli się do podium.
Oprócz meczu w Gliwicach zagrano również w Gdańsku oraz Grodzisku Wielkopolskim. Tam również było ciekawie. Po komplet punktów sięgnęli faworyci, którzy rozprawili się z niżej notowaną Cracovią oraz Wartą Poznań.
Jeśli ktoś myślał, że wydarzenia na krajowym podwórku będą nie do przebicia, to grubo się mylił. Jeszcze lepsze widowisko zaprezentowało powracające po dłuższej przerwie Premier League. Już pomijając fakt, że tylko w sobotę zagrali niemal wszyscy kandydaci do końcowego triumfu, to najważniejsze jest to, że utrzymali naprawdę dobry poziom. Manchester United? Rozbił zespół Mateusza Klicha, Leeds United (5:1) i ponownie wysłał sygnał, iż zamierza o coś walczyć. Bohaterem Czerwonych Diabłów został autor czterech asyst, Paul Pogba. Hat-trickiem popisał się natomiast Bruno Fernandes. Po przerwie zadebiutował Jadon Sancho. Było wszystko, czego potrzebowali kibice z Manchesteru.
Manchester, Manchesterem, bo nie tylko tam zagrali ci, którzy zamierzają się bić o jedno z najważniejszych trofeów na świecie. Nie zawiodło również Chelsea. Tegoroczny zwycięzca Ligi Mistrzów pokonał Crystal Palace (3:0). Z bardzo dobrej strony pokazał się również Liverpool, który pokonał Norwich City (3:1) i tylko udowodnił, że jeden słabszy sezon, to jeszcze nie koniec świata.
FT: Manchester United 5-1 Leeds United
— B/R Football (@brfootball) August 14, 2021
- Bruno scores a Hat-Trick
- Paul Pogba gets four assists
- Jadon Sancho made his debut
- Varane announced as a Man United player
United opened the Premier League weekend with style 🌟 pic.twitter.com/RLPpO20bpc
Jeśli już wspomnieliśmy o dość przeciętnym w tamtym sezonie Liverpoolu, to warto poświęcić chwilkę Realowi Madryt. Tak, wiadomo – stołeczny zespół zakończył ubiegły sezon na pozycji wicemistrza kraju, choć nie ma najmniejszych wątpliwości, że miejsce za plecami odwiecznego rywala, było dla nich ogromną porażką. Dlatego też mecz przeciwko Alaves powinno się doceniać. Wyszli z prostym planem – wygrać. No i wygrali. Z dobrej strony pokazał się strzelec dwóch bramek, Karim Benzema. Kapitalną asystę dołożył Eden Hazard. Zadebiutował David Alaba, który na dobry początek również dołożył pięć groszy przy bramce dla swojego zespołu. Królewscy wygrali to spotkanie (4:1).
Szybciutko przenosimy się do Niemiec i wspominamy o jednym graczu. Erling Haaland... po prostu fenomen. Sezon dopiero się zaczął, a młody napastnik ma na swoim koncie udział przy pięciu bramkach dla swojego zespołu. W starciu z Eintrachtem Frankfurt (5:1) zdobył dwie bramki i zanotował trzy asysty. Z kwestii mniej ważnych nowy sezon od zwycięstw rozpoczęły także Wolfsburg i TSG Hoffenheim. Nieoczekiwane potknięcie zaliczył zaś Bayer Leverkusen. Popularni Aptekarze podzielili się punktami z Unionem Berlin.
Hat-trick of assists for Haaland.
— B/R Football (@brfootball) August 14, 2021
He keeps on providing 💫 pic.twitter.com/XuSpksNNf3
We Francji żyło się trzema wydarzeniami. Po pierwsze, druzgocąca porażka tegorocznego mistrza kraju. LOSC Lille przegrało (0:4) z OGC Nice. Co ciekawe, pogromcą byłego klubu okazał się dotychczasowy szkoleniowiec, Christophe Galtier. Po drugie, doszło do prezentacji nowych nabytków Paris Saint-Germain. Przy okazji wygwizdano Kyliana Mbappe, którzy wciąż nie przedłużył umowy z klubem. Po trzecie, swój drugi w tym sezonie mecz rozegrał stołeczny zespół. Ich rywalem był RC Strasbourg. Od pierwszych minut wystąpił Karol Fila, lecz nie zdołał zatrzymać rozpędzonej maszyny, wszak samo starcie padło łupem gospodarzy i zakończyło się ekwilibrystycznym wynikiem (4:2).
Bez Kane’a można żyć, bez Depaya na razie nie bardzo, a na Camp Nou uczą się życia bez Messiego
Niedziela to był dzień, gdzie grały drużyny bez swoich liderów. Jako przykład należy podać Olympique Lyon, który musi zacząć radzić sobie bez Memphisa Depaya. W tym momencie postawa Lyonu jest mocno przeciętna, bo za nami już dwie kolejki Ligue 1 i OL wciąż nie może doczekać się pierwszego zwycięstwa w sezonie. Porażka z Angers była jednak zatrważająca, bo Lyon praktycznie nie dotarł na ten mecz. Symbolem tragicznej gry był gol samobójczy strzelony przez starego znajomego z Ekstraklasy czyli Marcelo.
A skoro mowa o byłych piłkarzach naszej ligi, to Przemysław Frankowski przedstawił się kibicom Lens. Wychowanek Lechii Gdańsk zaczął mecz na ławce rezerwowych, a gdy pojawił się na boisku, to jego drużyna przegrywała z Saint-Etienne 1:2. Na szczęście Polak potrzebował tylko kilku minut, by pokazać swoją pożyteczność na boisku. Dokładnie po sześciu minutach od wejścia zaliczył asystę przy wyrównującym golu.
Przemysław Frankowski z pierwszą asystą w Ligue 1. 💪
— Tomek Hatta (@Fyordung) August 15, 2021
Chwalimy Przemysława Frankowskiego, za to wciąż musimy uzbroić się w cierpliwość zanim pojawi się okazja do chwalenia innego reprezentanta naszego kraju. Arkadiusz Milik wciąż nie jest gotowy do gry po kontuzji kolana i z powodu stanu zdrowia opuścił kolejny mecz Olympique’u Marsylii. W trakcie spotkania wspomnianej Marsylii z Bordeaux widzieliśmy niepokojące obrazki, które natychmiastowo uruchomiły wspomnienia związane z Christianem Eriksenem. Tym razem Samuel Kalu zasłabł i upadł na murawę. Przypadek Nigeryjczyka był niepokojący, ale wszystko skończyło się tylko na strachu. Za to sam mecz zakończył się remisem 2:2.
🔚 C'est terminé à l'@orangevelodrome ! Quel combat entre l'@OM_Officiel et les @girondins ⚔️#OMFCGB pic.twitter.com/sxjKm5FGM6
— Ligue 1 Uber Eats (@Ligue1UberEats) August 15, 2021
Jeżeli w tym sezonie pretendenci do zdetronizowania Bayernu chcą spełnić plany, to muszą korzystać z nielicznych wpadek Bawarczyków. O tym fakcie zapomnieli jednak w Lipsku, bo w meczu z Mainz zaprezentowali się naprawdę beznadziejnie. Jesse Marsch może robić dobrą minę do złej gry i oczekiwać tego, że po tym meczu będzie miał dużo materiału do zanalizowania. Poprawie musi ulec przede wszystkim gra w defensywie, bo indywidualne błędy obrońców zaprzepaściły szansę na wygraną. Amerykański trener RB Lipsk musi jak najszybciej wyciągać wnioski, by walka o najwyższe cele zbyt szybko nie odjechała Lipskowi.
Duże aspiracje zgłaszają również w Berlinie, chociaż w przypadku Herthy jeszcze nigdy słowa nie zostały przekute w czyny. To samo zdarzyło się na inaugurację sezonu 2021/2022, bo drużyna Krzysztofa Piątka była jedynie mdłym tłem dla Kolonii. Jedynie początek meczu ułożył się dla Herthy, bo piłkę do siatki skierował Stevan Jovetić czyli nowy konkurent Polaka do gry w pierwszym składzie Herthy. Potem jednak warunki gry dyktowali gospodarze, którzy zdobyli trzy gole.
⏱ 90': Schade, das haben wir uns leider anders vorgestellt... #BSCKOE I 3:1 I #GemeinsamHertha #HaHoHe pic.twitter.com/gG2CyR5yoo
— Hertha BSC (@HerthaBSC) August 15, 2021
W Premier League odbyły się dwa mecze z cyklu: „Londyn kontra reszta ligi” i z tego pojedynku zwycięsko wyszły obie drużyny z Londynu. Zaczęło od meczu z udziałem Łukasza Fabiańskiego. Przed sezonem mógł trochę zmartwić transfer Areoli, ale Polak nie stracił miejsca w składzie West Hamu United. W samym meczu przeciwko Newcastle były już reprezentant Polski stracił dwa gole i były obawy, że „Młoty” zaliczą falstart. Po przerwie duet Michail Antonio-Saïd Benrahma wybił przeciwnikom wszelkie nadzieje na osiągnięcie korzystnego wyniku.
Spotkanie w Newcastle było jedynie bardzo smaczną przystawką przed daniem głównym czyli meczem Tottenhamu z Manchesterem City. Przed tym spotkaniem najwięcej mówiło się o Harrym Kanie, ale nowy trener „Spurs” - Nuno Espírito Santo – podjął decyzję o niepowoływaniu reprezentanta Anglii i pozwolił snajperowi wciąż odpoczywać po EURO. Nieobecność Kane’a uruchomiła oczywistą dyskusję o przyszłości piłkarza, który wciąż jest łączony z Manchesterem City. Po samym meczu Kane zapewne poważnie będzie się zastanawiał, bo to jego obecny klub wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Zwycięstwo Tottenhamowi zapewnił inny lider – Heung-Min Son.
Scenes. pic.twitter.com/uDXE3EGMDQ
— B/R Football (@brfootball) August 15, 2021
W naszym kraju rozegrano w niedzielę tylko dwa mecze. Jest to związane z tym, że władze ligi pozwoliły Rakowowi spokojnie przygotowywać się do kolejne meczu eliminacyjnego do Ligi Konferencji Europy i przełożyły ich ligowe starcie z Radomiakiem. Z tego powodu musieliśmy czekać aż na późne popołudnie, aby obejrzeć zmagania naszych ligowców. Trzeba jednak przyznać, że piłkarze Śląska Wrocław i Górnika Łęczna niezbyt nas rozpieścili i w stolicy województwa dolnośląskiego byliśmy świadkami bezbramkowego remisu.
Dolny Śląsk zachował jednak twarz, a będąc dokładniejszym, dokonali tego piłkarze Zagłębia Lubin. Lubinianie podejmowali na własnym stadionie Pogoń Szczecin. „Miedziowi” dość pewnie pokonali drużynę, która jeszcze niedawno reprezentowała nas na europejskich salonach. Liderem drużyny z Lubina był Patryk Szysz, który ponownie pokazał się z kapitalnej strony. Tym razem napastnik zaliczył asystę, ale przede wszystkim ciągnął grę ofensywną Zagłębia.
Niedziela w Hiszpanii zaczęła się od meczu aktualnych mistrzów kraju. Atletico Madryt pojechało do Vigo, aby zmierzyć się z niewygodną Celtą. Drużyna ze stolicy Hiszpanii wygrała to spotkanie za sprawą dwóch trafień Angela Correi. Drugi gol Argentyńczyka miał niebagatelne znaczenie, bo zdarzył się kilka minut po tym, jak gospodarze wyrównali po wykorzystanym rzucie karnym przez Iago Aspasie. Emocje były jednak tak duże, że w doliczonym czasie gry wzięły górę i byliśmy świadkami brzydkiej przepychanki. Skutkiem jej były czerwone kartki dla Hugo Mallo oraz Mario Hermoso.
Na Camp Nou byliśmy świadkami niebagatelnego momentu, bo w niedzielę oficjalnie zaczęliśmy epokę post-Messi. Początek można potraktować jako niezwykle obiecujący, bo Barcelona w miarę pewnie pokonała Real Sociedad. Zawodnikiem meczu był człowiek nieoczywisty, bo ten tytuł przypadł Martinowi Braithwaite’owi. Duńczyk ostatniego gola w lidze zdobył w grudniu zeszłego roku, ale z sezonem 2021/2022 przywitał się dubletem! Pojawiła się jednak perspektywa tego, że „Duma Katalonii” wypuści z rąk trzy punkty za to zwycięstwo. A to wszystko za sprawą dwóch bramek Realu Sociedad na przestrzeni trzech minut.
Before today, Martin Braithwaite hadn’t scored in La Liga since December 2020.
— B/R Football (@brfootball) August 15, 2021
Today: ⚽⚽ pic.twitter.com/OlNrvQP7e3
Zakończenie niedzielnego grania w Hiszpanii przypadł bardzo późno, bo ostatni gwizdek meczu Sevilli z Rayo Vallecano usłyszeliśmy już po północy! Tak późna pora rozpoczęcia meczu jest oczywiście związana z wysokimi temperaturami, które panują w całej Andaluzji. Temperatura samego spotkania spadła jednak bardzo szybko, bo rozstrzygnął się już w 19. minucie! A to wszystko za sprawą bramkarza Rayo – Luki Zidane’a, który rozgrywał pierwszy od ponad dwóch lat mecz w LaLidze. Francuz nie będzie jednak zbyt dobrze wspominał tego występu, bo głupio faulował we własnym polu karnym i chwilę po upłynięciu pierwszego kwadransa opuścił boisko z powodu czerwonej kartki. To zdarzenie sprawiło, że wszyscy zadawali pytanie dotyczące rozmiarów zwycięstwa Sevilli. Ostatecznie skończyło się na wygranej różnicą trzech bramek!