Kolejne dymy w Hercie Berlin. Krzysztof PIĄTEK będzie miał kolejnego trenera?
Wychodzi na to, że wielkomiejskie marzenia Herthy Berlin znowu muszą zostać oddalone w czasie. Stołeczny zespół zaliczył beznadziejny start sezonu i choć ostatnio w końcu udało mu się przełamać, nie jest tam bynajmniej spokojnie. Zmiana trenera? Jak najbardziej możliwa, chociaż jedno całkiem dobrze znane nazwisko już klubowi odmówiło.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Tak słabego początku Hertha nie miała od 30 lat. W pierwszych trzech kolejkach Bundesligi zanotowała okrągłe zero punktów, czemu Krzysztof Piątek przyglądał się z trybun bądź sprzed telewizora. Polski napastnik ciągle leczy kontuzję i kto wie, czy to nie ona uratowała go przed kolejnym transferem? "Piona" właściwie jako jedyne ogniwo ofensywy nie został przez nikogo zamieniony, chociaż akurat trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do Dodiego Lukebakio, Matheusa Cunhi i Jhona Cordoby z nim żadnych specjalnych kłopotów nie było.
Tunnel Vision 👁🗨👁🗨👁🗨💎💎💎 @HerthaBSC pic.twitter.com/hSqj7IRdNy
— Kevin-Prince Boateng (@KPBofficial) September 7, 2021
W każdym razie w ostatni weekend "Stara Dama" w końcu się przełamała. Po słabym spotkaniu udało jej się wygrać na wyjeździe u beniaminka z Bochum 3:1 - choć rywal zasługiwał na co najmniej jeden punkt. Trener Pal Dardai, który w przeszłości prowadził już z niezłym skutkiem Herthę, ucieszył się z wygranej, podkreślając ciężką pracę, jaką wykonał jego zespół. Super, ale kwasy w klubie, który otrzymał kilkaset milionów euro od inwestora, nadal są i węgierski szkoleniowiec nie powinien czuć się bezpieczny.
Dardai miał dać berlińczykom stabilizację, fundamenty, na których ci zbudowaliby swój wielki, stołeczny projekt, sięgający gwiazd (takie zresztą zostawił w 2019 roku). Na razie jednak tak się nie dzieje. Szkoleniowiec krytykowany za niedawne porażki stwierdził, że... jeśli o niego chodzi, to nie musi być trenerem pierwszego zespołu i może wrócić do prowadzenia szesnastolatków. To trochę wkurzyło zarząd i dyrektora sportowego Frediego Bobicia, który w niedawnym czasie miał zwrócić się do Edina Terzicia.
Parę miesięcy temu to nazwisko znajdowało się na pierwszych stronach gazet. Jako szkoleniowiec tymczasowy Chorwat objął Borussię Dortmund po Lucienie Favrze i choć początek miał nie najlepszy, zdobył z nią Puchar Niemiec. Czemu nie został na stanowisku? Bo BVB w międzyczasie przyklepała już Marco Rosego z imienniczki z Mönchengladbach, więc zrobił się kłopot. Wiele klubów (m.in. Wolfsburg czy Tottenham) chciało Terzicia u siebie, ale ten przyznał, że nie jest jeszcze gotowy na trwałe, samodzielne prowadzenie dużego zespołu. Został więc w Dortmundzie, ale nie - jak u Favre'a - jako asystent, lecz jako dyrektor techniczny.
"Sport Bild" pisze, że Hertha miała pytać Edina Terzicia z BVB, czy ten nie chciałby czasem objąć berlińskiej drużyny jako trener (obecnie jest dyrektorem technicznym). On grzecznie odmówił.
— Piotrek Tubacki (@P_Tub) September 15, 2021
Problem jednak w tym, że Terzić... miał odmówić Hercie i stwierdził, że nie wyobraża sobie na razie objęcia jej piłkarzy. Berlińczycy nie chcieli komentować tych doniesień, choć zostali o nie zapytani. Wnioski? Kolejny misterny plan "Starej Damy" wiadomo co, a dym unoszący się nad niemiecką stolicą wciąż gęstnieje. Miała być spokojna budowa, a już na początku sezonu jest kolejny chaos. Mająca być wielką Hertha może w tej chwili tylko zazdrościć sąsiadom z Unionu, którzy na spokojnie załapali się do europejskich pucharów i bez większej presji robią swoją robotę. Rzecz jasna za dużo mniejsze pieniądze.