14 000 typa na wyjeździe w IV lidze? Takie rzeczy tylko w Niemczech!
Dyskusje dotyczące tego, kto jest prawdziwym kibicem konkretnej drużyny były, są i być będą. Czy ten siedzący przed telewizorem i znający rozmiar buta każdego piłkarza jest faktycznym fanem? Czy może ten chodzący na każdy mecz u siebie? Albo ten odwiedzający młyn? A może ten regularnie jeżdżący na wyjazdy do każdej możliwej pipidówy w kraju? Ile ludzi, tyle teorii, ale jednak możemy założyć, że na 100% prawdziwym kibicem jest ten, kto podąża za swoją drużyną jak kurczak za kwoką, niezależnie od wyników i poziomu prezentowanego przez wkłady do koszulek. Kapitalny popis pozytywnego fanatyzmu dali wczoraj kibice słynnego TSV 1860 Monachium, którzy na mecz z rezerwami Norymbergi, rozgrywany w Regionallidze Bayern (IV liga), udali się w konkretnej liczbie 14 tysięcy osób!
Niektórzy nieśledzący na bieżąco tego, co dzieje się w niemieckiej piłce, a już w ogóle na zapleczu Bundesligi, mogą zdziwić się, że TSV 1860 Monachium gra dopiero w IV lidze. Przecież jest to klub zasłużony dla futbolu obecnych mistrzów świata, istniejący dłużej niż Bayern Monachium, tryumfujący w Bundeslidze szybciej niż obecny gigant i tak dalej, i tak dalej. No cóż, fakty są niestety takie, że w poprzednim sezonie Lwy radziły sobie bardzo słabo na zapleczu najwyższej ligi w Niemczech. W efekcie o utrzymanie musieli walczyć w barażach i przegrali, a jako że ich szanowny inwestor, Jordańczyk Hasan Ismaik, miał biedę wyciągnąć hajs z portfela, nie otrzymali licencji na 3. Bundesligę i spadli do Regionalligi Bayern, czyli na czwarty poziom rozgrywkowy. Zresztą problemy z głównym udziałowcem TSV są podstawową przyczyną tego, że klub nie funkcjonuje tak jak należy i jest obecnie tam, gdzie jest. Ismaik ani nie chciał wspomóc finansowo drużyny, opłacić wszystkiego, co było do opłacenia (10-11 mln euro), ani nie chciał sprzedać swoich licznych udziałów, przez co dalej jest w TSV. Wracając jednak do tematu artykułu, monachijczycy grali wczoraj wyjazdowe spotkanie z rezerwami drugoligowej Norymbergi...
FC Nürnberg II swoich spotkań nie rozgrywa rzecz jasna na głównym stadionie, mogącym pomieścić 50 tysięcy osób Max-Morlock-Stadion, ale na znajdującym się obok - Max-Morlock-Platz, gdzie zgodnie z internetowymi źródłami może wejść 3 tysiące fanów emocji rodem z niższych lig. Jednak jeśli wierzyć Transfermarktowi mecze rezerw nie przyciągają zbyt wielu chętnych, ponieważ frekwencja na IV lidze kręci się w Norymberdze wokół liczby nie większej niż kilka setek. Maksymalnie. Stąd włodarze klubu nieźle się zdziwili, kiedy okazało się, że wraz z pierwszą drużyną monachijskiego TSV przyjechało... 14 tysięcy kibiców, których gdzieś trzeba było pomieścić. Z tego powodu zdecydowano się przenieść na główny obiekt, gdzie mecz obejrzało łącznie 17 689 widzów - znana firma jednak przyciąga (poza tym był to mecz dwóch pierwszych drużyn ligi). Wyczyn fanów Lwów obił się szerokim echem w tamtejszym świecie kibicowskim, a widok zapełnionych niebieskimi trykotami trybun norymberskiego stadionu wyglądał imponująco, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Monachium i Norymbergę oddziela droga 170 km, czyli na warunki niemieckie niezbyt dużo. W dodatku oba miasta mają za sobą bogatą historię piłkarskiej rywalizacji. W każdym razie ekipa wyjazdowa prezentowała się tak:
Wygląda imponująco, trzeba przyznać, ale to i tak nic w porównaniu z tym, co pod koniec 2016 roku zrobiło Dynamo Drezno, gdy w 2. Bundeslidze udało się na wyjazd do... Monachium, na mecz z TSV. Wówczas Lwy swoje mecze rozgrywały na wielkiej Allianz Arenie, którą dzieliły razem z Bayernem, dzięki czemu nie było problemem, żeby na stadionie zmieściło się kilku fanów klubu z byłego NRD. Dokładniej mówiąc, to było ich... 20 tysięcy. A do przebycia mieli 450 km (!!!), czyli trochę więcej niż z Wrocławia do Rzeszowa. Czymże to jest w porównaniu z frekwencją na polskich arenach? Już nawet nie mówię o ekipach wyjazdowych, które w najlepszym wypadku jeżdżą średnio w parę setek, ale o łącznej liczbie ludzi zgromadzonych na meczach Ekstraklasy. Zresztą liczba osób jeżdżących na wyjazdy nie będzie w Polsce taka duża jak ta w Niemczech z kilku powodów, jak chociażby koszty (wiadomo, gdzie zarabia się lepiej), infrastruktura (TSV nie zmieściłoby się w Gliwicach), nastawienie polityków (pozdrowienia dla wojewody śląskiego) czy policji (ten temat lepiej pomińmy). Dlatego trzeba tutaj przypomnieć wyczyn Ruchu Chorzów z listopada 2015 roku, który na zakazie wyjazdowym wbił na wspomnianego Piasta w liczbie 3300 kibiców! Może mieli blisko, okej, ale zająć 1/3 obiektu rywala też trzeba umieć.
Tu macie Dynamo Drezno w Monachium, a jeszcze niżej inne wideo, z trzeciej ligi, gdzie Hansa Rostock zmierzyła się u siebie z Magdeburgiem (dwie mega mocne ekipy z byłego NRD). Oba wideo warto zobaczyć, w tym drugim zwróćcie uwagę na specyficznie usytuowany sektor gości...