Nowa kolejka, a w niej RB Lipsk protestuje przeciwko komercjalizacji
Ohydna komercjalizacja, ciało obce, klub-reklama, obraza Bundesligi, sztuczny twór, puszki, marketingowa hołota - różne epitety można by wymyślić w związku ze słynnym i kontrowersyjnym klubem RB Lipsk. Oczywiście słowa te dałoby się ewentualnie usłyszeć z ust fanów z Niemiec, którzy uważają RasenBallsport za coś, co nie ma prawa bytu w ich uświęconej tradycjami lidze. A mimo tego lipscy fani solidaryzują się z tymi, którzy ich nienawidzą i przyłączyli się do ogólnoniemieckiego protestu kibiców przeciwko meczom rozgrywanym w poniedziałek. Wiadomo, muszą bronić tradycji, a ja muszę napisać zapowiedź 29. kolejki Bundesligi, jak to już w piątki bywa.
O co dokładnie chodzi i dlaczego jest to takie groteskowe? Słyszeliście zapewne o tym, że w tym sezonie władze Bundesligi postanowiły, że kilka pojedynczych spotkań w ciągu całego roku zostanie rozegranych w poniedziałek. Jedno z soboty o 15:30 znika na rzecz poniedziałku o 20:30. Niejedna liga tak gra, w tym nawet 2. Bundesliga, więc nie powinno to być nic dziwnego, ale dla niemieckich kibiców jest. Oni uważają to za atak na ich tradycję, za kolejny przejaw bezdusznej komercjalizacji futbolu i patrzenia przede wszystkim na finansowy aspekt sportu, który w Niemczech jest wyjątkowo nieprzychylnie traktowany. Żadna inna topowa liga nie ma takiego swojskiego charakteru, w żadnej innej lidze kibice nie znaczą tyle, co tam, dlatego jakoś bardzo nie dziwi to, że Niemcy zaczęli bulwersować się z nowego pomysłu skoku na kasę. Pod tym względem wiele osób jest tam naprawdę konserwatywnych. Ba, wystarczy przypomnieć sytuację z dawnych lat, kiedy to Bundesliga powstała dopiero w 1963 roku m.in. z tego powodu, że władze były zdecydowanie przeciwne temu, aby piłkarze grali na kontraktach profesjonalnych - ale to już inna historia.
Zostańmy przy tym, że Niemcy są konserwatywni i nie podoba im się poniedziałkowy termin. Protest ma także swój wymiar praktyczny, dlatego że mecze w te dni to już tydzień roboczy. We wtorek trzeba wstać rano do roboty, a tu dzień wcześniej mecz się kończy ok. 22:30. Weź tu jeszcze wróć do domu, jak na stadionie 40 koła ludzi, weź tu jeszcze wstrzymaj na browarku, a w przypadku kibiców gości, których liczby oscylują wokół tysięcy, weź tu jeszcze dodatkowy urlop specjalnie na tripa z Bremy do Monachium przez pół Europy. A są jeszcze szkoły czy studia... Co prawda w innych krajach ludzie mają te same problemy i jakoś tak bardzo nie narzekają, ale podkreślę jeszcze raz - w Niemczech tradycja znaczy naprawdę dużo. Aczkolwiek jakiegoś wielkiego bólu dupy nie było, gdy w poprzednich latach całe kolejki, raz na jakiś czas, były rozgrywane w środku tygodnia, we wtorek i środę... Ale ten poniedziałek!
Z tego też powodu wielu kibiców w Niemczech ma negatywny, a w wielu przypadkach wręcz niezdrowo nienawistny stosunek do sympatycznego tworu z Lipska. Przyszedł Red Bull i w celu własnej promocji stworzył sobie klub. Czysty marketing, zero tradycji. Nacisk na hajs - tego nie lubią. W RB mocno naciągana jest legendarna reguła 50+1, wg której więcej niż połowa udziałów w spółce musi należeć do klubu, do jego kibiców. Czyli w tłumaczeniu na polski, katarski szejk mógłby nabyć mniej niż 50% udziałów, a tym samym nie miałby pełnej kontroli nad tym, co dzieje się w finansowanym przez niego klubie. A wiadomo, że skoro RasenBallsport powstał niedawno z polecenia Red Bulla, to ludzie odpowiadający za cokolwiek w klubie, są w jakiś sposób z tym Red Bullem, czyli podmiotem zewnętrznym, związani. Na hajs w Lipsku nie mają co narzekać, to jest pewne, ale nie zmienia to faktu, że poza tym drobnym szczegółem samo funkcjonowanie klubu jest jak najbardziej niemieckie - rozsądne, stonowane, z długofalową strategią. Ale i tak kibice innych ekip widzą w nich sztuczny twór marketingowy bez tradycji, co właściwie też jest prawdą. Red Bull po coś RasenBallsport stworzył.
Dlatego nieco zabawnie wygląda to, że podczas poniedziałkowego meczu 29. kolejki Bundesligi, w którym RB Lipsk podejmie u siebie Bayer Leverkusen, kibice gospodarzy będą protestować przeciwko znienawidzonemu terminowi. W pierwszej połowie nie będzie prowadzony doping, co będzie wyrazem sprzeciwu przeciwko łamaniu tradycji i coraz większej komersze. Piłkarski klub będący symbolem komercjalizacji oraz udziału pieniądza w futbolu, będzie sprzeciwiał się komercjalizacji i udziałowi pieniądza w futbolu. Musicie przyznać, że sytuacja jest całkiem kolorowa. No oczywiście wiadomo, że strajkować będą kibice, bo sam zarząd ma pewnie w głębokim poważaniu wszystkie te terminy i inne takie, ale cała sytuacja jest mocno specyficzna i nie do końca wiem, co o niej myśleć. Mi osobiście projekt RB Lipska nie przeszkadza w ogóle, uważam go za bardzo fajny, ciekawy, perspektywiczny i przede wszystkim rozsądnie prowadzony, co akurat jest z reguły totalnym przeciwieństwem bezmózgiej i nieprzemyślanej rozrzutności, którą niejednokrotnie widzieliśmy w takich PSG czy Manchesterze City. Fakt, nie opinia. Jednak nie można też zaprzeczyć, że jest to projekt, który ma przynieść Red Bullowi wieloletnią reklamę, która sama będzie na siebie pracować. Komercha w czystej postaci, co akurat mi osobiście nie przeszkadza.
W rozgrywaniu meczów w poniedziałki nie chodzi o oszczędzanie drużyn grających w pucharach, a o zwiększenie pieniędzy z praw telewizyjnych - można przeczytać w oświadczeniu kibiców Lipska, pod którym podpisało się 14 grup kibicowskich. Złośliwi mówią, że mają więcej grup kibicowskich niż lat istnienia, co jest akurat prawdą. Śmiać się z tej sytuacji można, bo jest śmieszna. Ktoś może powiedzieć, że skoro kibicom RB tak przeszkadza komercjalna decyzja związana z poniedziałkami, to może nie powinni kibicować komercyjnemu klubowi, a skupić się na innych lipskich klubach, występujących w niższych dywizjach? Antykomercha, ale prokomercyjny klub - tak można to postrzegać. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że futbol na terenie byłego NRD, czyli tam, gdzie znajduje się Lipsk, leży i kwiczy. Zresztą jak całe byłe NRD, które od swojej zachodniej połówki odstaje w prawie każdym aspekcie. Dlatego ludzie z tamtych terenów potrzebowali silnego i stabilnego klubu w najwyższej lidze, aby reprezentował ich i ich region, aby też mieli coś z życia. Red Bull wiedział co robi, wybierając akurat to miasto. To nie był przypadek, a poziom popularności zespołu Byków w regionie jasno pokazuje, że trafili dobrze. RB Lipsk nie ma tradycji, ale jak słusznie zauważył Dietrich Mateschitz, jeden z założycieli Red Bulla, za 500 lat Barcelona czy Bayern będą miały 600-letnią tradycję, a Lipsk 500-letnią. RB to twór nowy, trudno żeby tę tradycję miał, ale ktoś musi w końcu ją stworzyć, stąd spora grupa kibiców, która w fanowskim środowisku jest jeszcze nielubianą bandą świeżaków.
No i oczywiście jest też jedna kwestia, o której kibice innych klubów niekoniecznie chcą mówić. Weźmy taki ponad 100-letni Bayern, wielki klub z tradycjami i wspaniałą historią, którego zwolennicy rzecz jasna z dumą noszą monachijski herb na piersi, brzydząc się Lipskiem i będąc anty-RB na 100%. Ale o tym, że zarobki bawarskiego giganta są największe w Niemczech i czołowe w Europie już tak głośno nie mówią i jakoś bardzo im to nie przeszkadza. Nie wszystkim podobają się oszczędności działaczy na transferach. Nikt nie narzeka, że pod względem sprzedaży kibicowskich pamiątek (które to przecież kosztują pieniądze i na których klub z uśmiechem zarabia) miażdżą konkurencję. Nikt nie narzeka, że ich stadion ma komercyjną nazwę sponsora. Nikt nie obrzuca obelgami ludzi, którzy siedzą co mecz w białych kombinezonach, wyglądając jak debile, tworząc logo T-Mobile na trybunach. Nikt nie narzeka, że tradycyjny sygnał słyszany podczas spotkań, w momencie strzelenia gola na innym stadionie, zastąpił charakterystyczny dzwoneczek tej samej sieci telefonii komórkowej. Nikt nie narzeka, że Neuer, Lewandowski i Müller zarabiają po 15 mln euro rocznie, plus premie. Wiadomo, j*bać komercyjne RB - powiedziały wszystkie w ogóle niedziałające komercyjnie kluby Bundesligi. Ani troszkę.
Trzeba też poruszyć jakiś aspekt piłkarski, bo w końcu trybuny trybunami, ale w poniedziałek będzie też rozegrany mecz. A będzie to bardzo ciekawy mecz, bo Lipsk podejmie na własnym terenie Bayer Leverkusen, co będzie bezpośrednim pojedynkiem o miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów. Będzie ciekawie, tym bardziej że obie drużyny prezentują przyjemny dla oka futbol.
Co będzie się działo w pozostałych meczach kolejki?
Hannover vs Werder Brema, piątek, 20:30
Ostatnie mecze między tymi drużynami przyzwyczaiły nas do wielu goli, a w dwóch ostatnich Werder strzelał Hannoverowi aż po cztery. Die Roten nie mogą więc patrzyć zbyt optymistycznie na dzisiejszy pojedynek, jak i w ogóle w przyszłość, bo seria pięciu porażek z rzędu to fakt, nie opinia. Słaba gra i brak stabilizacji boiskowej dyspozycji tak samo. Trener Breitenreiter sam dokładnie nie wie, jakim ustawieniem i składem personalnym powinien grać, co powoduje w H96 dużo chaosu. A jeszcze Waldemar Anton wypadł im w ostatnim meczu, co tylko potęguje kłopoty... Werder jest natomiast w bardzo dobrej dyspozycji, w ostatnich dziewięciu spotkaniach przegrał tylko na Freiburgu, zdążył już przeskoczyć Hannover w tabeli, dlatego będzie dzisiaj faworytem. Chociaż mi akurat śmierdzi tutaj remisem.
Augsburg vs Bayern Monachium, sobota, 15:30
W Augsburgu zapowiadali, że postarają się zrobić wszystko, żeby Bayern nie przypieczętował swojego tytułu w derbach Bawarii. Jeśli monachijczycy wygrają, co jest bardzo prawdopodobne, zapewnią sobie już oficjalnie 28. tytuł mistrza Bundesligi. Augsburg nie przypomina obecnie niczym rewelacji jesieni, jaką byli jeszcze parę miesięcy temu, więc trudno tutaj spodziewać się wyniku innego niż wygrana Bayernu. Ale kto wie, może motywacja zdziała cuda, a giganci będą zmęczeni pojedynkiem Ligi Mistrzów w Sevilli?
Borussia Mönchengladbach vs Hertha Berlin, sobota, 15:30
Mecz, który zniknie w tłumie. Nie chcę mówić, że Borussia straciła na dobre szanse na europejskie puchary, bo osiem punktów do Eintrachtu i pięć do Hoffenheim to nie tak dużo, ale nic nie wskazuje na to, żeby Źrebakom udało się jeszcze coś w lidze zdziałać. Źle się ich ogląda, są bez formy nie robią absolutnie nic w stronę polepszenia swojej dyspozycji. Hertha Berlin kręci się cały sezon w środku tabeli, nikt o nich nie mówi, a fakty są takie, że zespół ze stolicy jest tylko punkt za Borussią i jeszcze może zaskoczyć drogowców.
Freiburg vs Wolfsburg, sobota, 15:30
Skoro mecz powyżej zniknie w tłumie, to ten chyba w ogóle zostanie wymazany z historii futbolu. Jasne, jeśli Wolfsburg jakimś cudem wygra we Freiburgu, to będzie to duży krok w kierunku przeciwnym do miejsca barażowego, który nie tylko pomoże Wilkom, ale i kandydatom uciekającym od 2. Bundesligi, bo mocno szarpnie SCF w dół. Dlatego Freiburg musi wygrać, żeby uciec od Wolfsburga na odległość siedmiu punktów, co na pięć kolejek przed końcem powinno uspokoić atmosferę na Schwarzwald Stadion.
FC Köln vs Mainz, sobota, 15:30
Jeden z meczów kolejki, serio. Wiadomo, że stawką nie jest ani Liga Mistrzów, ani Liga Europy, ani środek tabeli, lecz zwykłe utrzymanie, jednak takie mecze to coś, co lubię najbardziej! Serio! Niewykluczone, że skończy się 0:0, w którym obie drużyny będą miały kupę w majtkach przed ewentualnym otwarciem się, że piłkarze będą kopać częściej po autach niż po stopach kolegów i że mecz będzie tak wysokich lotów, że lotniska powinny wstrzymać ruch lotniczy nad stadionem - ale emocje w takim spotkaniu ZAWSZE są gwarantowane. Gospodarze wiedzą, że po prostu muszą wygrać pojedynek z Mainz, żeby zniwelować stratę do nich do tylko trzech punktów. Żaden inny wynik nie da Kolonii komfortu i nie podbuduj morale, a wręcz je pogrąży. Dla FSV natomiast remis będzie bardzo dobrym wynikiem, dlatego może być gorąco!
HSV vs Schalke, sobota, 18:30
Kibicowsko, historycznie i tradycyjnie ten mecz na pewno wygląda ciekawie i w wielu sezonach byłby spotkaniem o coś. Ale jutro... nie. Faworytem będą goście, którzy wygrali sześć meczów z rzędu i delikatnie obkopali się na fotelu wicelidera, zwiększając przewagę nad trzecim Dortmundem do czterech punktów. Powrót Ligi Mistrzów do Gelsenkirchen jest już chyba tylko kwestią czasu, więc Tedesco będzie robił wszystko, aby nie tracić głupich punktów z głupimi drużynami. Chłodne podejście Schalke, byleby tylko nie stracić gola? Bezbramkowy remis? Under 1,5 gola? Tak to widzę, chociaż jestem ciekawy postawy Hamburga, który z Titzem zrobił wyraźny postęp.
Borussia Dortmund vs Stuttgart, niedziela, 15:30
Znacie ten moment, kiedy idziecie sobie w góry. Idziecie, idziecie, żar z nieba wali jak armatka wodna policji w kibiców. Trasa jest trudna, trzeba mocno targać pod górę stromym szlakiem, a wy nie jesteście idealnie przygotowani do wyprawy. Wiecie, że cel jest już niedaleko, szczyt tuż, tuż, a wy właśnie pokonaliście mega ostre podejście, które wypruło wam flaki jak sztylet. Kawałek cienia, krótka, płaska prosta i nagle, z zaskoczenia atakuje was kolejny, niemalże pionowy fragment żwirowej drogi bez żadnej osłony koron drzew. Tak właśnie widzę Borussię Dortmund, chwiejącą się pod wodzą Stögera, ale punktującą, która po ostrym laniu w Monachium dostała wrzodów na dupsku w postaci Stuttgartu. Nieprzyjemna drużyna trenera Korkuta, która nie przegrywa, gra wrednie, bardzo defensywnie i ma w ataku Gomeza z Ginczkiem, z nadspodziewanie dobrą dyspozycją. To nie będzie łatwy mecz dla BVB.
Eintracht Frankfurt vs Hoffenheim, niedziela, 18:00
Jeden z meczów kolejki, bez dwóch zdań. Eintracht trochę się zasapał w minionych tygodniach, z ośmiu ostatnich spotkań cztery wygrał, a cztery przegrał, przez co - i wg mnie dobrze - wypadł z pierwszej czwórki tabeli. Nic nie jest jednak stracone, różnice punktowe są niewielkie, ale to wiąże się także z tym, że frankfurtczycy muszą patrzyć za siebie. Trzy punkty niżej czai się już Hoffenheim, mające lepszy o cztery gole bilans bramkowy. Jeśli Wieśniaki, które ostatnio chwyciły formę i pną się w górę, pokonają Orły, to automatycznie je przeskoczą. Tego bym mimo wszystko nie chciał i tego się też nie spodziewam, bo Eintracht u siebie jest ostatnio rewelacyjny. I zgodnie ze swoim graniem w kratkę powinien teraz wygrać.
RB Lipsk vs Bayer Leverkusen, poniedziałek, 20:30
Mecz o Ligę Mistrzów.