Bayern nie chce przepuścić okazji. Niemiecki supertalent na liście życzeń giganta
Wiadome jest to, że jeśli w Niemczech jakiś Niemiec się wyróżnia, to od razu do jego drzwi puka kulturalnie Bayern Monachium. Ostatnio pozycja i powab Bawarczyków nieco osłabły, nawet na ich rodzimym rynku, o czym mogą świadczyć chociażby słowa Wernera czy Baileya, którym marzy się gra w Premier League, ale nie na tyle, żeby nie przekonać do siebie gościa uznawanego za jeden z największych talentów niemieckiej piłki. Mowa o Jannie-Fiete Arpie, napastnika HSV z rocznika 2000, którego Bayern chętnie widziałby u siebie.
W ostatnich latach Niemcy raczej nie mogli szczycić się wybitnymi napastnikami. Jasne, byli tacy goście jak Miroslav Klose, był Mario Gomez, ale obaj przeżywali w swoich karierach różne momenty, a oprócz nich nikogo ciekawego za naszą zachodnią granicą raczej nie było. W ostatnich latach pojawił się ten mały harpagan Timo Werner, który jest synonimem trzydziestoosobowej grupy przedszkolnej pilnowanej przez jedną niedoświadczoną przedszkolankę - czyli chaosu. Oczywiście nie ujmuję mu talentu, ale jest to dość specyficzna "dziewiątka" i średnio nadaje się do gry kombinacyjnej. Dlatego Niemcy ze świetlikami w oczach spoglądają na Janna-Fiete Arpa.
Mówimy tutaj o napastniku, który jest wychowankiem HSV, gra w nim od 10. roku życia i jest najmłodszym strzelcem gola dla Hamburga w historii. Jest także pierwszym zawodnikiem urodzonym po 2000 roku, który zdobył bramkę w Bundeslidze, a wszystko to przed świętowaniem osiemnastki. Arp to piłkarz mający wszystkie cechy charakteryzujące napastnika. Nie jest za duży, ale nie jest też za mały - 184 cm wzrostu to idealna liczba do tego, żeby zarazem szybko biegać, jak i walczyć w powietrzu. Arp to ma. Oprócz tego jak na swój wiek jest już bardzo silny i potrafi brać na plecy dużo bardziej doświadczonych i znacznie silniejszych stoperów - co będzie za dwa lata, jak przypakuje i nabierze doświadczenia? Aż strach pomyśleć... Jak pisał o nim swego czasu Tomasz Urban w Piłce Nożnej:
...zdążył już pokazać ogrom drzemiących w nim możliwości. Na razie uwidaczniają się one w pojedynczych zagraniach, choćby takich jak bramka strzelona Stuttgartowi. W tej jednej tylko akcji pokazał spokój, wyszkolenie techniczne, koordynację i inteligencję.
Arp to także piłkarz, który otrzymał nagrodą Fritza Waltera w kategorii u17, którą w Niemczech przyznaje się najwybitniejszym piłkarzom młodego pokolenia. Gość naprawdę ma papiery na granie i nie dziwi fakt, że Bayern już na niego patrzy.
W SportBildzie możemy przeczytać, że monachijczycy wygrali wyścig o utalentowanego piłkarza z Borussią Dortmund, ale transfer będzie wchodził w grę tylko w jednym przypadku: Hamburg musi spaść. Czyli witamy w Bayernie!
Nie no, tak serio mówiąc, HSV ma bardzo małe szanse na utrzymanie, a Arp mierzy wysoko. Jeśli klub pożegna się z elitą, 18-latek najprawdopodobniej odejdzie, a hamburczycy zyskają na tym transferze 8 mln euro, które po spadku zdecydowanie im się przydadzą. Nie oznacza to jednak, że Arp od razu rywalizowałby w Bawarii z Lewandowskim i Wagnerem, bo byłoby to skrajnym debilizmem i zniszczeniem świetnie zapowiadającego się talentu. Mówi się, że w przypadku ewentualnego transferu Bayern mógłby zrobić tak, jak niegdyś zrobił z Lahmem czy Alabą, czyli wypożyczyłby nastolatka do innego klubu, aby ten mógł się ogrywać. Taką drogę serdecznie mu polecam.
W tym sezonie Arp zadebiutował w dorosłej drużynie Hamburga, wchodząc w samej końcówce derbowego meczu z Werderem Brema. W swoich dwóch kolejnych meczach Niemiec zdobył dwa, do tej pory jedyne, gole w dorosłej karierze - najpierw ustrzelił honorowe trafienie przeciwko Hercie w Berlinie, a tydzień później przyczynił się do wygranej HSV nad Stuttgartem. Łącznie Arp zagrał w 17 ligowych meczach, z których 8 rozpoczynał w podstawowym składzie. 5 rozegrał w pełnym wymiarze czasowym.