Oficjalnie: Hasenhüttl odchodzi z Lipska, a Eintracht bierze trenera Adolfa
Jezu, co dzisiaj jest za dzień w Bundeslidze. Co wchodzę na Twittera to nowe doniesienie i to nie takie z dupy, jak to w Anglii bywa, ale takie mega konkretne. Godzinka, dwie, max trzy i myk, oficjalka wpada, albo co najmniej zdjęcie z testów medycznych. Nie nadążam, normalnie! W każdym razie w tym tekście nie będziemy zajmować się piłkarzami, tylko tymi, którzy stoją przy ławkach rezerwowych, machają łapami i liczą na to, że ktoś usłyszy ich wskazówki w tumulcie kilkudziesięciu tysięcy gardeł. Bo RB Lipsk rozstał się z trenerem Ralphem Hasenhüttlem, a Eintracht Frankfurt znalazł następcę Niko Kovaca, który ma na imię Adolf.
Sprawa z Hasenhüttlem jest dość zabawna, bo nie od dziś wiadomo, że gdy Bayern szukał kogoś na miejsce Heynckesa, to miał na oku właśnie jego. Jednak Ralph nie miał zamiaru ruszać się z Lipska, w którym jego kontrakt obowiązywał do czerwca 2019 roku. Z końcem sezonu Austriak miał usiąść z działaczami RB, czyli z Ralfem Rangnickiem (btw nie mogliby tego imienia ujednolicić?) i przegadać sprawę przedłużenia umowy, o której ćwierkało się od początku rozgrywek. I oto właśnie poszło w całej sprawie. Relacje między panami coraz bardziej się ochładzały. Rangnick nie do końca był skłonny do tego, żeby przedłużać kontrakt Hasenhüttla, który w poprzednim sezonie zrobił z RasenBallsportem wicemistrzostwo (jako beniaminek), a w tym zajął szóste miejsce, które dało Ligę Europy - od wyniku finału Pucharu Niemiec zależy, czy będą to eliminacje, czy bezpośredni udział. Trener natomiast nie chciał pracować w klubie bez nowego kontraktu, dlatego stwierdził, że skoro tak, to on chce odejść. Rangnick stwierdził, że skoro chcesz, to odchodź i umowa została rozwiązana.
Najśmieszniejsze w całej tej sytuacji jest to, że przecież nie tak dawno trenera szukał Bayern Monachium, a były już szkoleniowiec Lipska był dla nich bardzo ciekawą opcją. Jednak 50-latek odmówił, zresztą Rangnick też nie był skłonny nigdzie go puszczać, przez co Bawarczycy byli zmuszeni sięgnąć po Niko Kovaca. Borussia Dortmund też zapewne chętnie przygarnęłaby Hasenhüttla, ale wszystko wskazuje na to, że jest już dogadana z Lucienem Favrem, więc też trudno będzie im olać szwajcarskiego szkoleniowca i wziąć Austriaka. Trzecią bundesligową opcją szukającą szkoleniowca był jeszcze Eintracht Frankfurt... ale no właśnie.
Dzisiaj, niedługo po tym jak swoje oświadczenie udostępnił Lipsk, frankfurtczycy wrzucili oficjalkę, ogłaszając, że ich nowym trenerem został Adolf Hütter z Austrii. Nie. Nie robię sobie żartów. Tak nazywa się nowy szkoleniowiec Orłów. Adi, bo tak z wiadomych przyczyn ludzie go nazywają, był trenerem Young Boys Berno i w obecnym sezonie zdobył z nimi mistrzostwo Szwajcarii. W dwóch poprzednich kampaniach wywalczał wicemistrzostwa. W Eintrachcie wstępnie ma pracować do 2021 roku i jeśli będzie spisywał się tak, jak w Bernie, nie będzie żadnych powodów ku temu, aby go zwalniać. No, chyba że ambitny zarząd stwierdzi, że we Frankfurcie chcą regularnie Ligę Mistrzów i zacznie odpierdzielać, to wtedy go wyleją.