Wolfsburg jeszcze nie spadł!
Mistrz Niemiec z 2009 roku, wicemistrz z 2015 roku, klub sponsorowany przez Volkswagena, robiący zajebiste transfery, mający znanych w Niemczech piłkarzy... musi grać w barażach o utrzymanie Bundesligi. Ich rywalem jest beniaminek drugiej ligi Holsten Kiel, który bez sensacji uległ w pierwszym meczu w Wolfsburgu 1:3.
Wolfsburg w tym meczu prezentował się trochę tak, jakby był drużyną kandydującą do gry w Lidze Mistrzów. Wiadomo, że ich rywalem nie był Real Madryt, ale drużyna, która dopiero jeden sezon spędziła w 2. Bundeslidze, ale i tak nie zmienia to faktu, że grali tak, jak dawno nie grali. Ofensywnie, chętnie, odważnie, nawet przyjemnie do oka, co w minionych rozgrywkach było rzadkością, ponieważ Wilki były na samym dole ligowej stawki, biorąc pod uwagę stwarzane sytuacje. W teorii bez presji mieli grać przyjezdni z Kilonii, ale przez większość spotkania widać było, że pory mieli pełne, a Wolfsburg robił, co chciał.
Gospodarze na prowadzenie wyszli już w 13. minucie, kiedy Yunus Malli zrobił sobie autostradę w pole karne Holsteinu. Dośrodkował w pole karne, ktoś tam nieczysto trafił w piłkę, bramkarz Kronholm wypluł ją przed siebie, a Divock Origi wpakował futbolówkę do bramki. 1:0, zasłużone prowadzenie, wszystko zgodnie z planem. Ataki Wolfsburga raz za razem napędzali Malli oraz Brekalo, chyba najlepsi piłkarze Wilków na boisku, ale w 34. minucie to goście jakimś cudem wyrównali. Do tej pory nie stwarzali wielkiego zagrożenia pod bramką VfL, ale nagle Dominick Drexler, nie mylić z Draxler, chociaż akcja podobna, zabawił się z wolfsburskimi obrońcami, wpadł w pole karne i wystawił piłkę Schindlerowi, który wiedział, co z nią zrobić. 1:1. Jak? Nie wiem.
Ale długo się tym remisem kilończycy nie nacieszyli, ponieważ w 40. minucie Brekalo zabił.
Brekalo with a stunner. #WOBKSV pic.twitter.com/MjpbpwvUq8
— Tom (@Wolfsburg__UK) 17 maja 2018
W drugiej połowie wciąż Wolfsburg był lepszy, a roboty przyjezdnym nie ułatwiał ich golkiper Kenneth Kronholm, który albo kopał piłkę po autach, chcąc ją wyprowadzić, albo łapał na raty, przyprawiając kibiców Holsteinu o zawał serca. W 56. minucie drugoligowiec dostał trzeciego gola, kiedy Origi wziął na klatę chyba pół kilońskiej ekipy, a następnie zagrał prostopadle do Malliego, który znalazł wyrwę w fatalnie ustawionej obronie gości. Turek kiwnął se bramkarza i 3:1. Kiel próbował jeszcze atakować głównie w ostatnim kwadransie gry, kiedy zepchnęli Wilki do defensywy, mieli kilka niezłych sytuacji, lecz okazali się nieskuteczni. Ostatecznie przegrali w pełni zasłużenie i w poniedziałek o 20:30, grając na własnym terenie, będą potrzebowali dwóch goli. Ja osobiście nie wierzę w ich awans, nawet jeśli tak naprawdę stać ich na więcej niż dzisiaj pokazali. W końcu grają z, kurde, Wolfsburgiem, a nie Mainz. Jak to będzie wyglądać, gdy taka firma spadnie? Chociaż kilończykom motywacji brakować nie będzie, bo drugiej takiej szansy mogą już nie otrzymać.