Schalke szykuje gruby deal prosto z Francji
Schalke ma pieniądze. Hejterzy powiedzą, że nie wzięły się one ze sprzedaży Thilo Kehrera i rozsądnego funkcjonowania klubu, tylko z emerytur górniczych i odpraw z pozamykanych w Zagłębiu Ruhry kopalń. W sensie w ogóle w całych Niemczech, bo zamknęli tam wszystkie kopalnie węgla kamiennego. Tak czy siak nawet jeśli pochodzenie tego hajsu jest podejrzane, to jednak nie można zaprzeczyć jego egzystencji. A zaraz może się on przenieść z Gelsenkirchen do Lille, bo Schalke chce rzekomo ściągnąć Pepe. Nicolasa Pepe.
Fakty są takie, że ostatni węgiel w kopalni Prosper-Haniel w Bottrop między Oberhausen, a Gelsenkirchen zostanie wydobyty w grudniu tego roku. Przy czym w przeciwieństwie do tego, co czasem dzieje się w Polsce, Niemcy dokonują zamknięcia kopalń z głową, ponieważ najpierw zajmą się przygotowaniem alternatywnych miejsc pracy i zagospodarowaniem mienia pokopalnianego, a dopiero potem ostatecznie zlikwidują zakład. Wydobycie węgla w Niemczech nie za bardzo się opłacało, bo trzeba było do niego dopłacać. Wiecie, jak to u nich jest. Obywatel niemiecki pracuje, obywatel niemiecki musi mieć godziwe warunki do roboty, godziwy zarobek itp., a to wszystko kosztuje. Dlatego zdecydowali się postawić tam na węglu z importu.
Taki to już wstęp okołopiłkarski, z którego dowiecie się czegoś więcej o świecie niż tylko to, jakie buty ma konkretny piłkarz, gdzie zagra i z jakim numerkiem na plecach będzie występował. Footroll - bawi i edukuje. W takim właśnie środowisku zamykanych kopalń jest sobie klub piłkarski Schalke, nawiązujący otwarcie do wspaniałych górniczych tradycji i mający na trybunach wielu kibiców związanych właśnie z tym zawodem. Na dniach może on dać im dodatkową radość przez ściągnięcie nowego zawodnika, szybkiego, dynamicznego, ciekawego, barwnego i przede wszystkim ofensywnego i przebojowego. Bo jak doskonale wiecie (albo i nie) klub z Gelsenkirchen pod wodzą Domenico Tedesco ma z przebojowością tyle wspólnego, co ja z obsługą wózka widłowego.
France Football donosi, że Nicolas Pepe ma kosztować Schalke 25 mln euro. Jest to 23-letni skrzydłowy, reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej, urodzony we Francji. Nie napiszę gdzie, bo i tak Wam to nic nie powie. Ma 183 cm wzrostu, czyli nawet sporo jak na skrzydłowego, jednak nie przeszkadza mu to w osiąganiu bardzo dużej prędkości. Wiadomo, że czarnoskórzy mają inną budowę tkanek, dzięki czemu bardzo często słyną ze swojej boiskowej szybkości, a długie nogi Pepego są tego tylko kolejnym dowodem. 8-krotny reprezentant swojego kraju jest zawodnikiem Lille od zeszłego roku, kiedy przeszedł tam z Angers za 10 mln euro. Zagrał bardzo dobry sezon, wystąpił w 36 meczach Ligue 1, zdobył 13 goli i 5 asyst, a jego wartość wzrosła. Obecne rozgrywki rozpoczął z buta, bo w trzech spotkaniach uzbierał już gola i trzy asysty.
Przytuliłbym taki transfer do Bundesligi, na pewno, a już szczególnie życzyłbym go Schalke, które nie miało jakiegoś wybitnego okienka. Aż do tego tygodnia. W poniedziałek przyklepali sobie Sebastiana Rudy'ego z Bayernu, dokonując w końcu wzmocnienia środka pola, które mnie usatysfakcjonowało. Oprócz tego mogą spełnić się doniesienia o Pepem, a to byłoby naprawdę fajne wzmocnienie i poszerzenie kadry, szczególnie przed Ligą Mistrzów, gdzie długa ławka i rotacja będą koniecznie potrzebne. Można zastanawiać się, czy 23-latek będzie pasował do ustawienia taktycznego "Königsblauen", bo przecież Tedesco nie gra z nominalnymi skrzydłowymi, ale Iworyjczyk występował też na pozycji napastnika. W Schalke zatem mógłby wykorzystać swoje doświadczenie w grze na dwóch pozycjach, aby występować z przodu, gdzie gra, w zależności od aktualnego ustawienia, dwóch, a czasem nawet trzech zawodników. Przebojowość zdecydowanie im się przyda. Kupujcie go!