Mini-Lewandowski z Hamburga
W dziewięć minut można zrobić bardzo wiele rzeczy. Robert Lewandowski na przykład wpakował Wolfsburgowi pięć goli, no bo kto mu przecież zabroni? Od tamtego momentu wszystkie rzeczy, które zrobi się w takie czasie, przypominają wyczyn napastnika Bayernu, więc nie mogło być inaczej po dzisiejszym spotkaniu drugoligowego HSV z Heidenheim. Tam bowiem dziewięciu minut na hat-tricka potrzebował dość specyficzny gość, jakim jest bez wątpienia Pierre-Michel(le) Lasogga.
Hamburg prosił się o spadek do 2. Bundesligi od ładnych paru lat i w końcu modły tysięcy kibiców zostały spełnione. I spadł. Razem z nimi poleciała Kolonia i jasne stało się, że oba zespoły będą ewidentnymi faworytami do szybkiego powrotu w szeregi elity. I są. W dzisiejszym meczu HSV podejmował u siebie ekipę Heidenheim, czyli nikogo specjalnego. Mimo tego od 64. minuty przegrywał 0:1. Sytuacja zrobiła się nerwowa, ale wtedy do gry wkroczył on, cały na biało, od razu po obiedzie, prosto z ławki rezerwowych, którą opuścił w 46. minucie. Pierre-Michel(le) Lasogga.
Dlaczego piszę jego drugie imię w taki specyficzny sposób? Bo wiąże się z nim ciekawa historia. Otóż 26-letnia kuleczka to prawdziwy maminsynek. Zrobi wszystko, co każe mu mamusia, która zresztą jest jego menadżerką. Wyobrażacie sobie pewnie teraz starszą, nieco grubszą panią w okularach, z uśmiechem, chodzącą z talerzykiem ciasteczek i w fartuszku? Błąd, chociaż mogliście mieć takie wrażenie, bo mówimy o piłkarzu, który zawsze był dość krąglutki. Wpiszcie w necie Kerstin Lasogga, a przekonacie się, że pani mama wygląda na konkretną babkę, która w tańcu się nie pierdzieli. Swego czasu skrytykowała nawet publicznie Klausa-Michaela Kühne, inwestora, dzięki któremu Hamburg w ostatnich latach utrzymywał się nad powierzchnią wody. Zresztą napastnik ma nawet na przedramieniu dziarę z jej wizerunkiem, co jest w sumie nawet sympatyczne i nie dziwi mnie aż tak bardzo, bo Niemiec od najmłodszych lat wychowywał się bez ojca. Wiecie, mocniejsze więzi, te sprawy. Pani Kerstin nie omieszkała także zostawić swego śladu w UEFA i tutaj właśnie przechodzimy do kwestii jego imienia. Pani Lasogga swojego syna zgłosiła bowiem nie jako Pierre'a-Michela, a jako Pierre'a Michelle'a. Jaka jest różnica między Michel, a Michelle? Domyślacie się? To drugie jest imieniem... damskim i oznacza "jest jak Bóg".
Lasogga pokazał się poważnej piłce w Hercie Berlin, ale naprawdę głośno stało się o nim dopiero w 2013 roku, kiedy dołączył do HSV. W 20 meczach strzelił 13 goli, a mógłby zdobyć ich pewnie więcej, gdyby nie kontuzje, które zabrały mu sporą część sezonu. Jednak zagrał wystarczająco dużo, aby uratować swoją drużynę od spadku, ponieważ jego gol w barażach dał Hamburgowi utrzymanie. Działacze nie mogli podjąć innej decyzji, jak tylko wykupienie napastnika, będącego w ich szeregi tylko wypożyczonym. Sypnęli berlińczykom sporo, bo aż 8,5 mln euro i w związku z tym w następnym sezonie Lasogga przestał strzelać i zdobył tylko 8 goli, prezentując się dużo, dużo gorzej. W kolejnej kampanii ligowej stracił miejsce w składzie, przez co bramkarza rywali pokonał zaledwie jeden raz, co było tylko jednym aspektem problemu. Bo żeby było zabawniej, HSV zaoferował Niemcowi bardzo wysoką pensję, więc zanik jego bramkostrzelności stał się dość problemowy. Mieć napastnika, który jest dość cienki, chimeryczny i nie strzela goli? Trochę słabo, nie? Ale to jest Hamburg, ich polityka transferowa, tego nie ogarniesz.
W poprzednim sezonie Lasogga został wyrzucony na wypożyczenie do Leeds, ale wrócił, choć w klubie nie było to nikomu na rękę. Uśmiechali się ładnie do 26-latka, ale każdy wiedział, że po spadku do 2. Bundesligi HSV będzie musiało obciąć koszty, tym bardziej że w ostatnich latach wydawali więcej, niż faktycznie mieli. Najlepiej dla nich byłoby, gdyby Lasogga opuścił latem drużynę, ale jak na złość zawodnik tłukł w mediach, że chce wrócić na północ Niemiec i pomóc swojej drużynie w walce! Jakiż on szlachetny! Z krągłego napastnika więcej było śmiechu niż pożytku, nikt nie traktował go jako poważnego wzmocnienia, raczej jako kulę u nogi, a tym czasem w dzisiejszym meczu z Heidenheim gościu wpakował hat-tricka w dziewięć minut i uratował swój zespół! Ba, w poprzedniej kolejce pokonał golkipera rywali dwukrotnie, do czego dołożył asystę, dzięki czemu HSV wygrał 3:0! Lasogga jest obecnie najlepszym strzelcem spadkowicza, zarabia bardzo dużo, ale jeśli przypomni sobie sezon 2013/14... to czemu nie?