Transferowa fala napłynęła do Monachium

Czas na reprezentację, więc czas i na sadzenie ogórków. Nic się nie dzieje, co najwyżej z różnych miejsc dochodzą nas głosy z poletek kadrowych, ewentualnie krajowe media prześcigają się w coraz to bardziej hitowych doniesieniach transferowych. Wiadomo, nie ma co robić, a pisać trzeba. Czy są one prawdziwe? Bankowo nie wszystkie. Czy mają rację bytu? Niewykluczone, że redakcje z nudów poszperały nieco głębiej, albo zbierały informacje na ten właśnie okres ogórkowy. A chociażby taki Bayern Monachium aż prosił się o falę celów zakupowych, bo czyja, jak czyja, ale ich kadra wymaga nowych nabytków.

Baaaaardzo wąska kadra monachijczyków jest wielkim kłopotem dla trenera Niko Kovaca. Mamy prawie połowę października, gdzie tam do kwietnia, gdzie tam do maja, a Chorwat już teraz ma ból głowy związany z tym, jak zestawić wyjściową jedenastkę. Rotacja, rotacja, rotacja - właśnie to hasło ciągle napływa do nas z Niemiec. To jest główny problem Bayernu. Trzeba dawać piłkarzom odpoczywać, żeby mogli zachować jak największą świeżość, bo do końca sezonu zostało jeszcze mnóstwo czasu. A to powoduje problemy, bo choć rozgrywki jeszcze na dobre się nie rozpędziły, to wielu zawodnikom nie podoba się to, że mało grają. Niestety taka jest konieczność i Kovac na pewno jest tego świadomy. Nie może wystawić trzy razy z rzędu tego samego wyjściowego składu, bo zajedzie piłkarzy już teraz i aż strach będzie pomyśleć, co by z Bawarczykami działo się na wiosnę.

19 piłkarzy z pola na 10 pozycji to mizerna liczba. W tym kilku jest teraz kontuzjowanych, kilku nie daje takiej jakości, jakiej się od nich wymaga, a jednym jest Thomas Müller. Kadra monachijczyków jest zbudowana źle, jest najwęższa w Bundeslidze i w dodatku najstarsza, co jest kuriozum absolutnym. Nic dziwnego, że "Sport Bild" pochylił się nad tematem celów transferowych Bayernu, choć ich liczba każe sądzić, że w większości są to strzały na ślepo, które mógłbym podać również ja. Ale nie wszystkie. Przyjrzymy się zatem temu, co tam piszą zagranicą.

Opierać się będę oczywiście na "Sport Bildzie", którego w Niemczech czytać należy, ale zacznę od niewiarygodnego "Calciomercato", które stwierdziło, że monachijczycy chcieliby ściągnąć Aarona Ramseya, któremu z końcem sezonu wygasa kontrakt z Arsenalem. No. Tak tylko mówię. Nie będę tego komentował, bo nie warto. Warto natomiast wspomnieć o Nicolasie Pepe, będącym niezwykle gorącym kąskiem transferowym na obecnym rynku. Tylko kwestią czasu jest to, aż 23-letni iworyjski skrzydłowy opuści za ciasne Lille i przeniesie się gdzieś dalej. Już latem miał przejść do Olympique Lyon, lecz odrzucił ich ofertę, natomiast jego usługami zainteresowane były również m.in. Schalke czy Barcelona. Nic dziwnego. Pepe w dziewięciu meczach Ligue 1 zanotował 6 goli i 6 asyst, czym udowodnił, że te plotki nie były bynajmniej przypadkowe. Następca kogoś z dwójki Robben-Ribery? Brałbym jak rolnik dotacje!

Jednak podobno nie jest to jedyny cel Bayernu rodem z Francji. Najbardziej wiarygodne źródło w sprawach Bayernu, czyli dziennikarz "Sport Bilda" Christian Falk, podał także informację, że szef skautów Bawarczyków, Laurent Busser, był na ostatnim spotkaniu Ligi Mistrzów wspomnianego Lyonu z Szachtarem Donieck. Po co? Ano po to, żeby oglądać... Nabila Fekira, który latem był bliski przenosin do Liverpoolu. Jak pewnie wiecie, albo słyszeliście, reprezentant Francji jest gwiazdą nie tylko swojego klubu, ale także całej Ligue 1 i głównie kwestii zdrowia "zawdzięcza" to, że jeszcze kisi się w swoim chyba ojczystym kraju. Mówię chyba, bo jak się zapewne domyślacie, uniwersalny i kreatywny Fekir ma korzenie algierskie.

Zresztą Bayern próbował działać już latem, a jego celem był ten, który nieźle namieszał w poprzednim sezonie Bundesligi. Leon Bailey. Jamajczyk - można tak o nim mówić na 100%, bo w końcu wybrał sobie reprezentację, Jamajkę właśnie - był jednym z wyróżniających się piłkarzy w Niemczech, szczególnie na jesień, bo wiosną już nieco przygasł. Ale i tak pokazał jakość, choć teraz jego regres formy nadal trwa. W każdym razie Bawarczycy mieli kontaktować się z Bayerem Leverkusen, gdzie 21-latek występuje, już latem, lecz bez żadnego skutku. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że za jego sprowadzenie do ekipy "Aptekarzy" miał odpowiadać właśnie wspomniany Busser, który podobno nadal ma z zawodnikiem kontakt. "Sport Bild" wymienia Baileya jako jednego z kandydatów do ewentualnego transferu, ale jeśli skrzydłowy faktycznie chciałby zmienić miejsce zamieszkania na Bawarię, to niech lepiej ruszy tyłek i zacznie w końcu coś grać.

Zostając przy Bayerze Leverkusen, nie można zapominać, że Jamajczyk nie jest jedynym utalentowanym piłkarzem, jakiego tam mają. Ba, prawdopodobnie nie jest tam nawet najlepszy na swojej pozycji. W końcu w ekipie "Die Werkself" występuje także rok starszy reprezentant Niemiec, Julian Brandt, również skrzydłowy, który poniżej pewnego poziomu raczej nie schodzi. Kwestią czasu jest jego odejście z BayAreny, a Monachium wydaje się idealnym kierunkiem, bo 22-latek ma wszystko, aby zaistnieć w Bayernie. Łącznie z narodowością. Zresztą Brandt skomentował te transferowe doniesienia.

W poprzednich latach nie było żadnych konkretnych negocjacji z Bayernem. To normalne, że zastanawiają się nad tym, co się stanie, gdy Robben i Ribery przestaną grać. Jeśli zadzwonią, to nie będzie tak, że mój tata (będący jego agentem - dop.) odrzuci połączenie, ale ja jestem w Leverkusen i jestem do tego w 100% przekonany.

Gdzieś tam w dalszej perspektywie, w kontekście Bayernu, "Sport Bild" wymienia także: 

• Floriana Thauvina - gwiazdę Olympique Marsylia, która po odbiciu się od Anglii ponownie bryluje na francuskich boiskach;
• Christiana Pulisica - nieco chaotycznego, aczkolwiek ważnego piłkarza Borussii Dortmund, który ma dopiero 20 lat, a już rozegrał wiele spotkań, prezentując najwyższy poziom. Jego odejście z BVB jest tylko kwestią czasu;
• Anthony'ego Martiala - niedogadujący się z Jose Mourinho, którego posuwano do Monachium już latem;
• Frenkiego de Jonga - na którego patrzy cała piłkarska Europa, choć w Ajaksie ma jeszcze coś do udowodnienia.

Na tej monachijskiej liście życzeń pojawia się w "Sport Bildzie" także Ante Rebić, ale inne doniesienia mówią, że władze Bayernu odrzuciły kandydaturę Chorwata jeszcze przed sezonem, gdy została ona zaproponowana przez Niko Kovaca, znającego wicemistrza świata z pracy w Eintrachcie Frankfurt. Podobny los miał spotkań stopera Hoffenheim, Kevina Vogta, który idealnie odnajduje się w ustawieniu z trójką stoperów, preferowanym przez chorwackiego szkoleniowca w swojej poprzedniej drużynie. O ile Niemiec świetnie potrafi rozgrywać piłkę, o tyle jego jakość defensywna jest mocno wątpliwa. Przynajmniej jeśli chodzi o poziom Bayernu, więc może to i lepiej, że ex-defensywny pomocnik gra tam, gdzie gra.

Jak więc sami widzicie, poszukiwania skrzydłowego dla monachijczyków idą pełną parą. Niestety dla nich transfer miałby miejsce najprawdopodobniej dopiero latem, a to oznacza, że Bawarczycy będą musieli męczyć się przez resztę sezonu, grając ultrawąską kadrą, której nie idzie i która najprawdopodobniej nie żyje z trenerem w tak dobrych stosunkach jak tasiemiec z jelitem. Przydałyby się zimowe wzmocnienia, chociażby jakieś na poszerzenie ławki, nie jakieś super, od biedy wypożyczenia, a wiemy, że Bayernowi takie się ostatnio zdarzyło, gdy wziął na pół roku Serdara Tasciego - co nie było udanym ruchem. Wiemy też, że z MLS przyjdzie utalentowany 17-latek Alphonso Davies, lecz trudno uznawać go za kogoś, kto nagle zbawi tak wielką drużynę, tym bardziej że ciężkie początki w jej barwach ma nawet reprezentant Niemiec Serge Gnabry.

Nie dzieje się w Bawarii dobrze, mistrzostwo ligi pewnie i tak zdobędą, bo to tylko cztery punkty straty do Borussii Dortmund, ale na nic więcej raczej nie będą mogli liczyć. To, że coś transferowego się wokół nich dzieje, jest jakimś cieniem optymizmu dla monachijskich kibiców, ale... to dopiero melodia przyszłości. Mamy październik.

Autor

Piotr Tubacki

P_Tub