W Leverkusen słabo, ale "mam nadzieję, że trener zachowa pracę"
Dla osób nieśledzących specjalnie Bundesligi Bayer Leverkusen pewnie nieco zniknął z piłkarskiej mapy Europy. Słychać o nim głównie w kontekście piłkarzy, których można stamtąd wyciągnąć, ewentualnie z powodu twitterowego konta, które jak na warunki Starego Kontynentu sieje niezłą miazgę. Ale ja tym razem nie o tym... ja tym razem o słowach bramkarza "Aptekarzy" Lukasa Hradecky'ego.
Reprezentant Finlandii słowackiego pochodzenia - swoją drogą niezła mieszanka - gra w Leverkusen od lata tego roku. W drużynie przyszło mu zastąpić nie byle jakiego zawodnika, bo Bernda Leno, który w końcu wypłynął na szersze wody i udał się do Premier League, żeby reprezentować barwy Arsenalu - chociaż na razie to za dużo on sobie nie poreprezentował. Hradecky wzmocnił "Die Werkself" za darmo, przychodząc z Eintrachtu Frankfurt, gdzie miał okazję pracować z Niko Kovacem. Na początku sezonu co prawda nie grał, bo musiał pauzować z powodu... operacji zęba, ale teraz wskoczył między aptekarskie słupki i nie ma zamiaru oddawać miejsca w składzie.
Chociaż póki co jest to jego jedyny powód do zadowolenia (no i pewnie też jakaś podwyżka), bo Bayer zanotował falstart. Przegrał pierwsze trzy mecze Bundesligi, prezentując się w nich bardzo słabo, następnie dwa razy (i z wielką biedą) wygrał, ale potem, w dwóch najświeższych spotkaniach, zanotował tylko jeden punkt. Przez słabą formę Leverkusen zajmuje dopiero 14. miejsce w lidze i choć w Lidze Europy idzie im znacznie lepiej, to pozycja trenera Heiko Herrlicha nie jest tam wcale taka mocna... Co na to Hradecky?
Mam nadzieję, że Heiko utrzyma swoją posadę. My, piłkarze, nie rozmawialiśmy na temat jego zwolnienia.
Niko jest bardzo zdyscyplinowanym człowiekiem i tego samego wymaga od swojego zespołu. Z kolei Heiko daje swoim zawodnikom więcej swobody i pozwala im na podejmowanie większej liczby decyzji niż Kovac.
Gdy Bayer przegrywał w Monachium 1:3, prezentując żenujący poziom godny co najwyżej polskiej Ekstraklasy, brak walki, chęci i zaangażowania, niektórzy sugerowali nawet, że być może zawodnicy grają przeciwko trenerowi. Później jednak wyniki nieco się poprawiły, ale głosy o tym, że Herrlich może stracić robotę nadal pozostały. Jest to o tyle ciekawe, że w poprzednim sezonie, pierwszym w Leverkusen dla nowego szkoleniowca i pierwszym w tak poważnym klubie, "Aptekarze" byli bardzo miłą niespodzianką sezonu i zasługiwali na więcej niż tylko miejsce dające Ligę Europy. Teraz coś tam nie funkcjonuje, ale zarząd, jak to na Niemców przystało, nie podejmuje pochopnych decyzji. Wszyscy idziemy jedną drogą, nie ma dyskusji - skomentował to dyrektor sportowy Bayeru, Rudi Völler.