Angielski zaciąg w Niemczech trwa. Tym razem... kuzyn Stevena Gerrarda
Angielski zaciąg w Niemczech ma się naprawdę nieźle. Kilka nazwisk już teraz solidnie dało się we znaki uznanym niemieckim ligowcom, a wkrótce może być ich jeszcze więcej. Według doniesień angielskich mediów BVB widziałoby w swoich szeregach Bobby'ego Duncana, grającego od niedawna w Liverpoolu i będącego... kuzynem Stevena Gerrarda.
W Niemczech ostatnimi czasy obrodziło angielskimi młodymi talentami. Najlepszą wizytówką i największym pociskiem spośród nich wszystkich jest oczywiście Jadon Sancho, ex-Manchester City, który od zeszłego roku reprezentuje barwy Borussii Dortmund. 18-latek od początku wszedł do drużyny z buta, a po dłuższej aklimatyzacji stał się pełnoprawnym członkiem pierwszego zespołu i kimś, na kogo BVB może w trudnych chwilach liczyć. To nie jest jak w Polsce, gdzie jaramy się, że 20-latek sobie gra i jest fajnie, nawet jak czasem kopnie w aut czy głupio straci. Nie. 18-latek, świeży debiutant reprezentacji Anglii, sieje w Bundeslidze po prostu niezły bałagan - w pozytywnym dla dortmundczyków tego słowa znaczeniu.
Oprócz niego należy wspomnieć o rok starszym Reissie Nelsonie, którego Hoffenheim wypożyczyło sobie na ten sezon z Arsenalu. Jeśli Anglik nadal będzie imponował formą tak, jak do tej pory, bardzo prawdopodobne, że Niemcy zatrzymają tego grajka u siebie, bo na razie robi prawdziwą furorę. Cztery mecze w Bundeslidze, cztery gole, a tylko dwa razy grał od początku - świetny wynik! A przecież w Lipsku był wypożyczony z Evertonu 21-letni Ademola Lookman, którego RB bardzo chciał wykupić, bo prezentował się naprawdę nieźle, lecz nie mógł dogadać się z "The Toffees" w sprawie odstępnego. Podobnie było z rok młodszym Reecem Oxfordem z West Hamu, mającym swój epizod w Borussii Mönchegladbach.
Zresztą można też wspomnieć o młodych piłkarzach innej narodowości niż angielska, którzy w poszukiwaniu przebitki przez gruby hajs i komerchę wybrali się właśnie do Bundesligi, co przynosi im na razie bardzo dobre efekty - 21-letni Pablo Maffeo w Stuttgarcie (ex-City), 22-letni Marko Grujić w Hercie (wyp. z Liverpoolu), dwa lata młodszy i również w Hercie Javairo Dilrosun (ex-City) czy 21-letni Dodi Lukebakio, wypożyczony z Watfordu do Fortuny Düsseldorf. No, zdarzają się też klopsy takie jak np. Ryan Kent i... Bartosz Kapustka, którzy nie poradzili sobie we Freiburgu.
A czy w Niemczech poradzi sobie kuzyn Stevena Gerrarda? Tak, tak, Bobby Duncan, bo o nim mowa, jest 17-letnim napastnikiem, występującym od tego lata w Liverpoolu i mającym w sobie krew słynnego Stevena. Część z Was pewnie się zdziwi, że jak to dopiero od lata? To kuzyn Gerrarda może grać w innej ekipie niż "The Reds"? Ano może, dlatego Duncan przybył na Anfield z... Manchesteru City, gdzie występował przez siedem lat. O występach w pierwszej drużynie może on sobie na razie co najwyżej pomarzyć, ale za to w czerwonej młodzieżówce radzi sobie bardzo dobrze, ponieważ w Premier League U-18 zdobył w tym sezonie sześć goli i trzy asysty w siedmiu spotkaniach. Na początku października zdobył decydującą bramkę w starciu z... Manchesterem City. No i jego właśnie, wg angielskich mediów, widziałaby u siebie Borussia.
Taki transfer należałoby określić mianem jak najbardziej prawdopodobnego. Młodzi Wyspiarze nie są głupi (chyba) i widzą, gdzie mają większe szanse na grę i pokazanie swoich umiejętności. Nie są oni wcale tacy słabi, jakby komuś się to mogło wydawać, ale w Premier League nie dostają po prostu swoich szans, ponieważ te są w większości przypadków zarezerwowane dla największych i najdroższej opłacanych gwiazd - nawet jeśli nie są one postaciami pierwszoplanowymi w swoich drużynach. Oczywiście nie mówię, że dzieje się tak zawsze, wszędzie i w każdy momencie, czego przykładami są np. Trent Alexander-Arnold czy Phil Foden (o którym za chwilę), ale każdy głupi przyzna, że Bundesliga jest dla młodych ligą zdecydowanie lepszą.
Zaś Borussia Dortmund słynie ze stawiania na młodzież i choć w ostatnich paru sezonach ta filozofia nieco się zachwiała, to teraz BVB znów wróciła do podstaw, czego wspomniany Sancho (ale też np. Christian Pulisic czy Jacob Bruun Larsen) jest doskonałym przykładem. Ich główną kartą przetargową jest właśnie możliwość dania szansy, gra w porządnej lidze i możliwość złapania okazji do występów w europejskich pucharach, czego wielu piłkarzy z Akademii Liverpoolu na Anfield po prostu nie dostanie. Może Duncanowi się uda, ale w Bundeslidze szanse ma na pewno większe.
Zresztą z Dortmundem łączy się także chociażby Phila Fodena, który dostaje powoli szanse w City u Pepa Guardioli, czy Calluma Hudsona-Odoiego, który liznął co nieco gry w pierwszej drużynie Chelsea. Różnica między nimi a Duncanem jest jednak taka, że ich nazwiska już wybrzmiały w angielskim środowisku i oba kluby, jak i sami piłkarze, mogą nie być tacy skłonni do bawienia się w jtakieś transfery. Ale kuzyn Stevena Gerrarda... czemu nie?