Schalke zgarnęło Arsenalowi piłkarza dzięki... kibicom!
Podczas negocjacji transferowych kluby mają w swoich zanadrzach różne karty przetargowe: kupa szmalu na kontrakcie, super miasto, gra w Lidze Mistrzów, nowoczesny stadion, szansa na rozwój i masa różnych, innych rzeczy. Kluby mają też swoich kibiców, jedni lepszych, drudzy gorszych i jak się okazuje ich obecność również może wpłynąć na szanse dopięcia transferu.
Amine Harit to 20-letni Marokańczyk urodzony we Francji. Reprezentował on ten kraj na kilku szczeblach drużyn młodzieżowych, ale ostatecznie stwierdził, że w sumie to on czuje klimat Maroko i w tejże dorosłej kadrze zadebiutował 7 października tego roku. Również w tym roku, tyle że nieco wcześniej, zamienił francuskie Nantes na niemieckie Schalke, co kosztowało ekipę z Gelsenkirchen 8 mln euro. Sezon pokazuje, że Königsblauen ugrali dobry deal, że będą mieli z młodego Harita pożytek i że znów mamy powód do beki z Arsenalu, ponieważ to właśnie ten klub był głównym konkurentem Schalke w pozyskaniu utalentowanego (ale też problemowego) pomocnika.
Lato, ciepło, wakacje, dobrze jest, no i Anglicy stwierdzili, że warto by ściągnąć takiego Harita do siebie. Wenger akurat lubi młodych chłopaczków, którzy gdzieś tam się wyróżniali, dlatego Kanonierzy bardzo starali się o marokański talent. Schalke też. Aspekt finansowy, jakże ważny dla wielu piłkarzy i jakże zgubny dla tych mniej doświadczonych, był zdecydowanie po stronie Arsenalu, oni dawali 20-latkowi więcej kasy, ale wtedy Niemcy wyciągnęli asa z rękawa.
Pokazali Haritowi filmik z kibicami Schalke.
Pokazaliśmy Haritowi emocje związane z Schalke, co bardzo mu zaimponowało.
... powiedział dyrektor sportowy Königsblauen Christian Heidel. Fani tego klubu faktycznie należą do niemieckiej czołówki, więc nie ma się co dziwić, że ich doping zrobił na młodym piłkarzu wrażenie. To mogłoby wyjaśniać również, dlaczego Harit nie trafił do Manchesteru City.