Odmówił Bayernowi, odmawia Bayerowi
Nauczeni Ekstraklasą, nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, żeby po dwóch porażkach z rzędu trener wciąż zachowywał swoją pracę. Toż to nie do pomyślenia! Powinien już dawno spakować manatki i wypierniczać na Madagaskar. W Niemczech mają jednak nieco inne podejście i znają takie słowo jak "cierpliwość". Nie oznacza to jednak, że są betonami z głowami zamkniętymi na wszelkie zmiany, bo każda cierpliwość ma swoje granice. W Bayerze Leverkusen, jednej z negatywnych sensacji początku tego sezonu, także.
W przypadku Leverkusen koniec tej cierpliwości mógłby być jak najbardziej uzasadniony, bo w Bayerze coś się zepsuło i nie chce się naprawić. Szczęka wypadła ze stawu i nie chce wskoczyć z powrotem. W poprzednim sezonie, pierwszym na ławce trenerskiej "Die Werkself" trenera Heiko Herrlicha, jego drużyna była jednym z większych pozytywów Bundesligi i choć grała tak nierówno jak wszyscy, to na przestrzeni całych rozgrywek zasługiwała na Ligę Mistrzów. Dostała się jednak do Ligi Europy, co w sumie też było spoko, bo jeszcze wcześniejsza kampania w ich wykonaniu była do zapomnienia.
W każdym razie tego lata nikt nie odszedł, zespół właściwie się wzmocnił, więc co mogło pójść nie tak?
Nie wiem, ale poszło.
Osiem punktów w ośmiu spotkaniach to nie jest wynik, który może zadowalać. Tym bardziej że gra "Aptekarzy" w Bundeslidze w wielu momentach nie napawa optymizmem, głównie jeśli chodzi o aspekt defensywny, który kuleje tam najbardziej. W zespół często wkrada się także nijakość i bezradność, co przy takich piłkarzach jak Kevin Volland, Kai Havertz, Leon Bailey czy przede wszystkim Julian Brandt nie może mieć racji bytu. Październik się kończy, Bayer siedzi na 13. miejscu i wyraźnego progresu nie widać, mimo że przerwy reprezentacyjne, w których można było coś pokombinować, były już dwie. Herrlich out?
"Kicker" doniósł, że włodarze z Leverkusen kontaktowali się kilka tygodni temu z pozostającym bez pracy Ralphem Hasenhüttlem. Austriaka powinniście kojarzyć przede wszystkim z RB Lipskiem, no chyba że jesteście takimi bundesligowymi świrami, że wiecie, iż jest to gość, który wprowadził do elity Ingolstadt i w dobrym stylu je tam utrzymał (bez niego spadli i prędko nie wrócą). W RasenBallsporcie miał naprawdę dobry pierwszy sezon, zakończony wicemistrzostwem, ale ten drugi, gdzie Leverkusen biło się o Ligę Mistrzów, był już wyraźnie słabszy. Lipsk co prawda również do samego końca liczył się w walce o Champions League, ale regres względem wcześniejszego sezonu był widoczny.
Dodatkowo letnie okienko transferowe jeszcze na dobre się nie zaczęło, a z Saksonii doszły nas wiadomości, że w wyniku konfliktu na linii Hasenhüttl - szefostwo austriacki szkoleniowiec opuścił klub, co było lekkim szokiem. Trener nie mógł podejmować pracy do 1 października, taka klauzula, więc nie dziwi fakt, że Bayer właśnie teraz do niego uderzył.
Sęk w tym, że Hasenhüttl mu odmówił. "Die Werkself" to świetna drużyna do prowadzenia, ale 51-latek stwierdził, że na razie nie chce podejmować żadnej pracy i woli sobie jeszcze odpocząć. Przyznam szczerze, że szkoda, ponieważ jest to naprawdę fajny trener z fajnym pomysłem i jego drużyny oglądało się naprawdę przyjemnie. Zresztą swego czasu, jakoś na początku roku, chciał go do siebie ściągnąć Bayern Monachium, ale Hasenhüttl odmówił Bawarczykom, czym wywołał satysfakcję u wielu przeciwników i hejterów giganta z południa. Ci sami ludzie śmiali się drugi raz, gdy okazało się, że Austriak pokłócił się z Lipskiem i opuścił RB, ponieważ w tamtej chwili Bayern miał już przyklepanego Kovaca, a mógłby powalczyć i dogadać się jakoś z poczciwym Ralphem.
Cóż, jakimś wielkim asem wśród szkoleniowców Hasenhüttl jeszcze nie jest, bo ani nic nie wygrał, ani nie ma za sobą jakiegoś CV, ani nie ma wielce imponującej kariery piłkarskiej, ani nie wygląda jak Niko Kovac młody bóg... no ale ma pomysł i umiejętności, których odmówić mu nie można. Gdzieś robotę prędzej czy później znajdzie, ale pozostaje tylko pytanie: gdzie? No i kto zastąpi Herrlicha w Leverkusen? Czy ktokolwiek go w ogóle zastąpi?