Jak nie spędzać niedzieli? Oglądając Schalke...
Koniec października, ciemno, zimno, leje, antybiotyk... no po prostu idealna aura, wyjątkowa atmosfera, nic tylko się ciąć. Na osłodę warto chociaż odpalić jakiś dobry mecz, których w telewizji o tej porze jest co nie miara. Tak też zrobiłem, ale popełniłem błąd, ponieważ włączyłem spotkanie RB Lipska i Schalke...
Składy:
- Lipsk: Gulacsi - Mukiele, Orban, Upamecano, Halstenberg - Laimer (80. Bruma), Ilsanker (68. Kampl), Demme - Sabitzer - Werner (80. Augustin), Poulsen
- Schalke: Nübel - Stambouli, Sane, Nastasić - Caligiuri, McKennie, Bentaleb, Serdar, Mendyl (57. Schöpf) - Uth (85. Skrzybski), Embolo (89. Burgstaller)
Nie będzie to najdłuższy tekst pomeczowy, jaki przeczytacie, dlatego że w tym meczu po prostu nie działo się nic. Schalke nie oddało ani jednego strzału celnego, a Lipsk w Alexandra Nübela, który w bramce zastępuje kontuzjowanego Ralfa Fährmanna, trafił dwukrotnie. Trafił, bo 22-latek nie musiał się przy tych próbach za bardzo wysilać. Ogółem RB strzelał 15 razy, więc sami widzicie, na jakim poziomie stało zagrożenie stwarzane w tym spotkaniu. Nie stało.
Były jakieś zalążki zalążków akcji, w niektórych ułamkach sekund dało się nawet wyczuć dreszczyk emocji, ale... no i tak nic z tego nie było. Najniebezpieczniejsze sytuacje stworzyli sobie chyba goście z Gelsenkirchen: najpierw Breel Embolo po dośrodkowaniu z rożnego przestrzelił w doskonałej sytuacji, a kiedyś tam potem Weston McKennie skrobnął lekko poprzeczkę po uderzeniu głową.
W drugiej połowie śmierdziało nawet karnym dla Schalke, gdy w polu karnym został zaatakowany Embolo, ale... był spalony, więc whatever. Zresztą offside'y kilkukrotnie przeszkadzały nam w próbie cieszenia się tym meczem, bo gdy już wydawało się, że w danej akcji może być potencjał, gdy już wydawało się, że te półnożyce Timo Wernera faktycznie były świetną sytuacją... to nagle liniowy podnosił chorągiewkę w górę i było po akcji. Po co jarać się czymś, co i tak nie zostało by uznane?
Może Wam się wydawać po tych opisach, że trochę lepiej wyglądało w tym spotkaniu Schalke, ale nie, nie wyglądało. Po pierwsze, nie można mówić, że ktokolwiek wyglądał dobrze (może oprócz środkowych obrońców), a po drugie, z dwojga złego mniej źle prezentował się Lipsk. To on miał przewagę i to on oddał prawie trzy razy więcej strzałów niż "Königsblauen". Ale to i tak na nic. Po prostu po raz kolejny wyszło na jaw, że Schalke z Domenico Tedesco na ławce nie potrafi grać jakkolwiek ciekawie i że oprócz rąbanki i fizyczności nie potrafi prezentować totalnie nic innego. Umie jedynie się głęboko bronić i wkurzać, a jako że Lipsk najlepiej czuje się w kontrze i dzisiaj wyszedł z trójką pomocników Demme - Ilsanker - Laimer... to nie mogło się udać.