FC Hollywood Monachium nadal trwa
Jeśli myśleliście, że po odniesieniu kilku nieznacznych wygranych sytuacja w Bayernie wyklaruje się, a kryzys zostanie zwalczony, nieźle się myliliście. W Monachium nadal mają wesoło, nadal iskrzy, a trener Niko Kovac nadal nie potrafi tego wszystkiego ogarnąć. Najnowsze doniesienia tyczą się kreta.
Wszystko zaczęło się dwie kolejki temu przy okazji meczu z Wolfsburgiem. Bayern w końcu wygrał, przerywając passę czterech spotkań bez zwycięstwa i było stosunkowo cicho. Mówię stosunkowo, bo oczywiście dzień przed meczem miał miejsce "święta trójca show" na konferencji prasowej, co też po części odwróciło uwagę od tego, co dzieje się w monachijskiej szatni. Ale w czwartek, w sensie przedwczoraj, "Bild" powrócił do tamtego pojedynku, w którym nie tylko gra Bawarczyków nie była do końca taka, jak by sobie tego wszyscy życzyli.
Po pokonaniu "Wilków" 3:1 Kovac wygłosił w szatni przemówienie, w którym narzekał na brak szacunku ze strony piłkarzy. Wspomniałem o tym już w zapowiedzi kolejki, ale powtórzę - miało chodzi o zachowanie Francka Ribery'ego i Jerome'a Boatenga podczas rozgrzewki, kiedy obaj zawodnicy zamiast się rozgrzewać obijali się. Chorwat zadecydował także, że od tamtego momentu przed meczami wszyscy zawodnicy mają się rozgrzewać, a nie tylko ci, którzy mają wyjść w pierwszym składzie. I tutaj już najnowsze doniesienia "Bilda": tę zasadę miał już złamać James Rodriguez, który tydzień temu miał to w dupie i przed potyczką z Mainz siedział sobie w szatni - aczkolwiek niektórzy fani Bawarczyków na Twitterze zbulwersowali się, twierdząc, że przecież do tej pory również wszyscy piłkarze rozgrzewali się, nie tylko wyjściowy skład. Wracając jeszcze do pokłosi Wolfsburga, Kovac miał zarządzić, że po przybyciu na stadion z autokaru do szatni mają iść wszyscy piłkarze, co do tej pory nie było normą. Rezerwowi bowiem siedzieli i bawili się telefonami, albo grali na przenośnych konsolach.
Jeśli chodzi z kolei o kreta, to podczas piątkowego treningu Kovac wkurzył się i opieprzył swoich graczy za to, że ktoś sprzedaje info do prasy. Wiadomo, to co w środku zostaje w środku. Chorwacki szkoleniowiec nie dał także drużynie żadnego sygnału odnośnie tego, kto ma zagrać dzisiaj przeciwko Freiburgowi, żeby przypadkiem ktoś ponownie nie wysypał się przed dziennikarzami. Czaicie... W czwartek "Bild" pisze o inbie w Wolfsburgu, w piątek Kovac robi piłkarzom reprymendę, a w sobotę wszyscy już o tej reprymendzie wiedzą...
Ludzie zastanawiają się, kto może być kretem w monachijskiej szatni i jedną z bardziej popularnych kandydatur jest Franck Ribery. Ten uwielbiany przez kibiców, przykuty do lewego skrzydła jak ekolog do drzewa Francuz, od jakiegoś czasu jest bardzo marudny. Jeszcze przed erą Kovaca dawał sygnały, że jest postacią toksyczną, z którą mogą być problemy. Szefostwo lubi jednak człowieka z blizną na tyle, że zaoferowało mu roczny kontrakt, dzięki czemu Ribery nadal może psuć atmosferę w zespole. Tutaj jakieś kłopoty z rozgrzewką, tam kiedyś w trakcie meczu pojechał sobie do domu (niby za wiedzą trenera), tu znowu jakieś fochy... Kibice przypominają, że za czasów Pepa Guardioli wycieki ustały, gdy Francuz złapał kontuzję, a obecne kłopoty zaczęły się w momencie, gdy 35-latek częściej zaczął siadywać na ławce rezerwowych.
To są oczywiście tylko przypuszczenia, nikt nie ma realnych dowodów na to, że za dostarczaniem informacji dziennikarzom stoi akurat on, ale w mówieniu, że bez Ribery'ego życie w Bayernie byłoby łatwiejsze i przyjemniejsze, nie ma ani krzty kłamstwa. Całości dopełniają jeszcze doniesienia o tym, że bossowie monachijczyków kombinowali coś z Super Ligą, dzięki czemu zyskamy kompletny obraz wesołego FC Hollywood, w którym dzieje się tyle, że aż trudno za tym wszystkim nadążyć. Powrócił stary, dobry Bayern z lat 90.!