Mistrzem Niemiec jest Hamburg, Hamburg najlepszy jest!
Mistrzem Niemiec jest Hamburg, Hamburg najlepszy jest, Hamburg trzeba szanować, bo Hamburg po to jest... Z tej skleconej na szybko przyśpiewki zgadza się właściwie tylko końcówka. HSV faktycznie należy się szacunek, dlatego że jest to jedyny klub w Bundeslidze, który gra w niej od samego, samiuśkiego początku. Dortmund miał gorsze momenty, Bayern dołączył do ogólnoniemieckiej ligi dwa lata później, Schalke zdarzały się lata na niższym poziomie, RB Lipsk zaś... nie, RB Lipsk to zły przykład. W każdym razie z założycieli Bundesligi ostał się tylko Hamburg, który ostatnio dość często grał na nosie swoich własnych kibiców i tych nieprzychylnie nastawionych. To, co dzieje się u nich od kilku lat zakrawa pod grubą komedię, ale mimo że wiele osób już rezerwuje im miejsce w lidze niżej, oni wciąż i wciąż utrzymują się na szczycie. Znaczy: "na szczycie". Jedynie do kibiców nie można się przyczepić, bo oni spisują się akurat fantastycznie.
Mistrzem Niemiec jest Hamburg, Hamburg najlepszy jest - tych słów dawno już na północy Niemiec nie słyszano, choćby dlatego, że mówi się tam po niemiecku, a nie po polsku. Ostatnie naprawdę bogate lata mieli w HSV na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego stulecia. Złotą paterę podnosili w 1979, 1982 i 1983 roku. A później... no, później już nie. Co do historii najnowszej to szkoda nawet strzępić ryja, bo każdy fan ligi niemieckiej wie, że hamburczycy mają ostry i burzliwy romans z miejscem barażowy. Zajmowali je w 2014 i 2015 roku, w 2016 był dziwny luz, ale w poprzednim sezonie, już zgodnie z oczekiwaniami, dopiero w ostatniej kolejce uniknęli dwumeczu o utrzymanie z Eintrachtem Braunschweig, spychając na 16. lokatę Wolfsburg - w bezpośrednim pojedynku, więc trochę szacun. Tak więc wyników nie ma w HSV zupełnie, a oprócz tego klub, co do Niemców niepodobne, nie jest najlepiej zarządzany pod względem finansowym. W ostatnich latach wielu piłkarzy łykało bardzo duże kontrakty, jak chociażby niewiele wnoszący pod koniec Raffael van der Vaart czy Pierre-Michel Lasogga, który po dobrym okresie w zespole dostał znaczącą podwyżkę. Później nie wnosił nic. A skoro klub raczej nie przyzwyczaił kibiców do walki o europejskie puchary, to logiczne, że tego hajsu na koncie było również znacznie mniej. Teraz latem wzięto się w klubie za oszczędzanie, próbowano co nieco posprzątać w budowanej niezwykle chaotycznie kadrze, ale daleko w tym wszystkim było od ideału. A dodatkowo strach pomyśleć co by było, gdyby główny inwestor HSV, pan Klaus-Michael Kühne, przestał wspierać finansowo klub z Północy.
Tym bardziej dziwi to, że Hamburg zanotował tak dobry start w rozgrywkach. Są w rewelacyjnej formie i po dwóch kolejkach mają aż komplet punktów! Dwie wygrane z rzędu to dla ich kibiców, ze względu na ostatnie lata, nie lada rarytas, a status niepokonanej drużyny pamiętają chyba już tylko najstarsi. Wygrana z Augsburgiem oraz FC Köln sprawiły, że HSV jest na równi z Bayernem oraz Borussią Dortmund (no i Hannoverem, ale kogo obchodzi Hannover?), co ostatnio zdarzyło się... dawno. W poprzednim sezonie Hamburg skompletował dwa zwycięstwa dopiero po czternastu kolejkach, we wcześniejszym było dużo lepiej, bo po czterech, ale w 2014 czekał dziesięć, a w 2013 osiem meczów na to by mieć na swoim koncie dwóch ogórów, którzy sfrajerzyli z nimi mecze. Zastanawiacie się może, kiedy ostatnio HSV miał taki dobry początek sezonu? Już mówię: w 2010 roku. A kiedy zdarzyło im się skompletować dziewięć punktów po pierwszych trzech spotkaniach? Ho,ho,ho, jak to mawia Święty Mikołaj, w sezonie 1974/75!!! Czaicie to?! To tak dawno, że wtedy na świecie nie było jeszcze nawet DissBlastera! A w Bundeslidze grała taka ekipa jak Kickers Offenbach. I powiem Wam więcej. To był jedyny raz, kiedy Hamburg dokonał takiego wyczynu. Więc jeśli dzisiaj wygrają u siebie z RB Lipsk, staną się częścią swojej klubowej historii!
Ale jak sami widzicie, wcale nie jest to takie łatwe. Tym bardziej że HSV przyzwyczaiło nas ostatnio do zupełnie innej gry, w przeciwieństwie do Lipska, który ma, obecnie, dużo większe i realniejsze ambicje. To RasenBallsport będzie dzisiaj faworytem, tym bardziej że niedawno wzmocnił się jeszcze postacią Kevina Kampla, który w połączeniu z Nabym Keitą, Emilem Forsbergiem, Marcelem Sabitzerem, Timo Wernerem... Jezus, Maria, jeśli Hamburg faktycznie ich pokona, to przez tydzień na Twitterze będę miał ustawiony ich herb jako profilowe. Dzisiaj przejdą pierwszy prawdziwy test, bo Augsburg to żaden wyznacznik, a FC Köln nie jest w najlepszej dyspozycji - delikatnie rzecz ujmując. Co więcej HSV będzie musiało radzić sobie bez Müllera, Hunta i Mavraja, który pauzuje za "żółto-czerwoną" kartkę ( w jego miejsce prawdopodobnie Jung, więc pozdro), w dodatku dopiero wczoraj ze zgrupowania kadry USA wrócił podstawowy napastnik Bobby Wood. Mimo tego, że mówimy o klubie-parodii, życzę im wygranej, bo ja nie jestem fanem żadnego klubu. Jestem kibicem słabszych i jestem kibicem dobrego show!
Ale wypadałoby też obczaić, co będzie się działo w pozostałych meczach 3. kolejki Bundesligi, c'nie?
Wolfsburg vs Hannover, sobota, 15:30
Ciekawie zapowiadające się derby Dolnej Saksonii. Po pierwsze, dlatego że derby to w końcu derby, a po drugie ciekawa jest dyspozycja obydwu zespołów. Wolfsburg co prawda wygrał w ostatniej kolejce z Eintrachtem Frankfurt, ale jeszcze daleko im jest do optymalnej formy. Czy może do jakiejkolwiek formy... A spotkanie z Hannoverem może nam dać odpowiedzi na kilka pytań, bo w końcu beniaminek ma na koncie komplet zwycięstw. Jeśli goście wygrają, to obnażą światu, że przed Wilkami jeszcze sporo roboty, a oni nie będą chłopcem do bicia, za jakiego wielu ich uważa. Natomiast jeśli przegrają, to wyjdzie na to, że Wolfsburg jednak potrafi robić jakieś punkty. Ale najważniejsze dla gospodarzy jest to, żeby złapali swój styl, bo jeśli będą wymęczać swoje zwycięstwa, to prędzej czy później odbije się to na drużynie i wynikach. Z taką paką nie wypada im grać słabo. Najprawdopodobniej zobaczymy też w akcji nowy nabytek Wilków, wypożyczonego z Liverpoolu Divocka Origiego. Brzmi smakowicie.
Freiburg vs Borussia Dortmund, sobota, 15:30
We Freiburgu trudno szukać powodów do optymizmu. Drużyna została rozbita przez okienko transferowe, wzmocnienia zostały dokonane późno, w dwóch kolejkach tego sezonu wyglądali bardzo źle, a jakby tego było mało, wypadli im Kempf, Höfler oraz Petersen. Nie wiadomo jeszcze, co wniosą nowe nabytki, o Kapustce na razie nie wspominając, bo wątpliwe, żeby pojawił się na boisku. No i jest jeszcze jeden powód, który sprawia, że Freiburg jest skazany na pożarcie. Przyjeżdża pieprzona Borussia Dortmund, która wygrała z nimi ostatnie dwanaście meczów. Także ten... Powodzenia!
Mainz vs Bayer Leverkusen, sobota, 15:30
Mainz ruszyło źle, w przeciwieństwie do Leverkusen, które pod trenerem Herrlichem pokazuje, że potrafi grać w piłkę. Mają jednak tą jakość, ten kwalitet, jak to mawia Tomasz Hajto. Co prawda wyniki im się na razie nie zgadzają, a chyba zgodzicie się ze mną, że wyniki w piłce nożnej są dość istotne. Z FSV raczej wypadałoby im wygrać, nie jest to żadna potęga i na razie dostają w dupę od beniaminków, ale... no, muszę o tym wspomnieć... kupili latem Fischera i Maxima, którzy kiedyś muszą odpalić! I będę o tym pisał tak długo, aż odpalą i wtedy napiszę "a nie mówiłem!" Nawet jeśli będę musiał czekać jakieś 2-3 sezony.
Augsburg vs FC Köln, sobota, 15:30
Nie jest to spotkanie, na które chciałbym poświęcić dwie godziny mojego życia, ale jest na pewno bardzo istotne, szczególnie dla Kolonii. Kozły zaczęły sezon fatalnie, oba mecze przegrały i w tym szlachetnym gronie dotrzymują kroku Werderowi oraz Mainz. O ile wyniki tych dwóch drużyn jako tako nie zaskakują, o tyle od grającego w europejskich pucharach FC Köln oczekiwało się czegoś więcej. Czy to brak Modeste'a powoduje taką obniżkę formy? W jakimś stopniu na pewno, chociaż Jhon Cordoba pokazuje się z bardzo dobrej strony i potrafi stworzyć coś z niczego. Ale co z tego, skoro napastnik jest rozliczany z goli? Jak dla mnie w Kolonii brakuje łącznika między pomocą, a atakiem. Osako mnie nie przekonuje, Bittencourt jest spoko, ale gra na skrzydle, no Jojić nieźle nawet wyglądał jako ten ofensywny pomocnik w poprzednim sezonie, ale na razie gra bez szału. Zobaczymy, goście będą na pewno faworytem, bo Augsburg do potęg zdecydowanie nie należy. A przegrać z nimi to byłby już trochę przypał.
Borussia Mönchengladbach vs Eintracht Frankfurt, sobota, 15:30
Borussia fajnie zaczęła ten sezon i jestem ciekawy, co pokażą z Eintrachtem. W świetnej formie jest nowy nabytek Źrebaków, następca Dahouda, Denis Zakaria, który w ostatniej kolejce strzelił piękną bramkę, a w dodatku zagrał w dwóch meczach swojej reprezentacji w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata. Gra dla Szwajcarii, jakby kogoś zmylił kolor skóry i nazwisko. Całkiem nieźle spisuje się też niepewnie wyglądająca, podejrzana para stoperów Gladbach Ginter - Vestergaard. Jak na nich patrzę, to za każdym razem mam przed oczami tego mema:
I coś czuję, że prędzej czy później to pierdyknie... Warto zobaczyć ten mecz również ze względu na Kevina-Prince'a Boatenga w Eintrachcie Frankfurt. Nietuzinkowy i bardzo dobry piłkarz, dla którego przychodzi się na stadiony. Chociaż fakty są takie, że piłkarskiej magii możemy oczekiwać przede wszystkim od Borussii i takich gości jak: Stindl, Raffael czy Thorgan Hazard.
Hoffenheim vs Bayern Monachium, sobota, 18:30
Hicior! Dla takiego sztosu można oglądać Bundesligę! Niestety dla gospodarzy, ale ich drużynę trapią kontuzje, które wyeliminowały z gry Gnabry'ego i Szalaia. Niepewni występu są również Vogt oraz Hübner, co byłoby już totalną tragedią, ponieważ obaj są podstawowymi zawodnikami defensywy Hoffenheim. Chociaż trzeba powiedzieć, że w mecz z Leverkusen Nagelsmann ustawił obronę "normalnie", na dwóch stoperów, z Vogtem w pomocy, choć przyzwyczaił nas do gry trójką z tyłu. Taka opcja umożliwiłaby zapewne wrzucenie do obrony duetu Nordtveit-Bicakcić (meh...), zaś przed nimi grałby młody Geiger, mający być następcą Sebastiana Rudy'ego. Tyle tylko że takie rozwiązane odebrałoby TSG dużo jakości, ale jakie życie, taki rap, trzeba se jakoś radzić, chociaż nic jeszcze nie jest pewne. Miejmy jednak nadzieję, że zarówno Vogt, jak i Hübner zagrają w szlagierze z Bayernem, bo zyska na tym całe widowisko. A trzeba dodać, że monachijczycy zostali bez lewego obrońcy, bo kontuzjowani są Alaba oraz Bernat. Na tej pozycji zobaczymy prawie na pewno Rafinhę, co daje gospodarzom pewną furtkę w obronie Bawarczyków.
Hertha Berlin vs Werder Brema, niedziela, 15:30
O tak! Tego mi brakowało! Tego potrzebowałem! HERTHA BERLIN! Moja ukochana drużyna, mój środek nasenny, mój uspokajacz pulsu... Podczas oglądania ich meczów nagle staję się efektywniejszy, zaczynam przeglądać dziurawe skarpetki, robić porządek w meblach, sprawdzać maila 30 razy na godzinę... Wspaniała drużyna, wspaniała... A w meczu z Werderem będą faworytem, bo berliński stadion jest trochę jak twierdza i bardzo trudno tam grać, a co dopiero wygrać (Lewandowski pozdrawia). Ja liczę jednak na Maxa Kruse, Fina Bartelsa czy Thomasa Delaney'a z Werderu. Są to kreatywni grajkowie, którzy mogą nakręcić nam tą berlińską karuzelę emocji. Liczę na nich! Ano i bremeńczycy są jeszcze bez punktu, więc będą dodatkowo zmotywowani. Ciekawostką jest to, że Hertha nie wygrała z Werderem żadnego z ostatnich siedmiu spotkań. Ano i trzeba też dodać, że z racji tego, iż ten mecz będzie sędziowała pani Bibiana Steinhaus, wszystkie kobiety mogą nabyć bilety 50% taniej.
Schalke vs Stuttgart, niedziela, 18:00
Fajny mecz na koniec kolejki, bo Stuttgart to fajny beniaminek. No i gra tam Marcin Kamiński, o którym, wstyd może przyznać, cały czas zapominam. Oprócz niego chciałbym w tym meczu zwrócić uwagę na taktykę, jaką ustali dla Schalke Dominic Tedesco, bo od początku sezonu widać, że nastawia drużynę bardzo defensywnie. O ile w meczu z Lipskiem było to sensowne, o tyle porażka w słabym stylu z Hannoverem chluby mu nie przyniosła. Teraz grają z drugim beniaminkiem, przed własną publicznością, więc ja na miejscu kibiców oczekiwałbym ładnego, ofensywnego występu Königsblauen. Mają kim straszyć, niezłą formę prezentuje Konoplyanka, duży potencjał wykazuje młody Harit, są przecież Goretzka i Bentaleb, a już od pierwszej minuty powinien zacząć Guido Burgstaller. Nie jestem jego wielkim fanem w Schalke, ale dopóki jest skuteczny, proszę bardzo.