Ribery uderzył dziennikarza!
Franck Ribery z każdym kolejnym miesiącem, jeśli nie tygodniem, udowadnia, że zostawienie go w Monachium było najzwyklejszym błędem. Nie dość, że jego boiskowa dyspozycja pozostawia w zdecydowanej większości meczów wiele do życzenia, to w dodatku Francuz słynie z trudnego prowadzenia, fochów, obrażania się, rzucania koszulkami, denerwowania się, gdy nie gra, siania fermentu. No a w ten weekend uderzył jeszcze dziennikarza.
To nie jest żaden fejk, to nie jest nawet nakręcona ploteczka "Bilda", bo to właśnie "Bild" o niej poinformował. Całą sytuację potwierdził bowiem... dyrektor sportowy Bayernu, Hasan Salihamidzić. Powiedział: Franck Ribery poinformował nas o tym, że miał sprzeczkę ze swoim rodakiem Patrickiem Guillou, z którym zna się od wielu lat. Zgodziliśmy się z panem Guillou na to, żeby rozwiązać tę sprawę na osobistym spotkaniu, gdzie podejmiemy decyzję o tym, jak poradzić sobie z tym problemem.
Wg świadków i doniesień sytuacja miała wyglądać tak, że Ribery wkurzył się, gdy francuski dziennikarz stwierdził, że 35-latek zawalił przy dwóch golach straconych przez Bayern w sobotnim meczu z Borussią Dortmund. Monachijski skrzydłowy, legenda klubu, odpowiedział tak, jak na każdego doświadczonego i szanującego się piłkarza przystało i odepchnął Guilloua, uderzając go także z liścia w twarz - podobno trzykrotnie.
Tyle i aż tyle. Naprawdę mam już serdecznie dość takiego toksycznego piłkarza jak Ribery i szczerze chciałbym, żeby już go w Bundeslidze nie było. Ogólnie niech zakończy swoją karierę. Mógł budować swój pomnik na pięknym piedestale, a stworzył go co prawda dużym, ale z licznymi skazami i penisem namalowanym markerem gdzieś z boku, pod lewą nogą. Ludzie coraz mniej pamiętają o jego fantastycznych dryblingach, bramkach, asystach, potencjalnym transferze do Barcelony i mocnej kandydaturze do zdobycia Złotej Piłki. Coraz bardziej natomiast w ich świadomość zapada Ribery-buc. Jak widać nie bez powodu.