Rollercoaster po polsku - po meczu Lech vs Zagłębie
Pierwszy piątkowy mecz, w którym Jagiellonia Białystok pokonała Miedź Legnica 3:0 za nami, więc przyszedł również czas na drugi pojedynek. Tym razem naprzeciwko siebie stanęli Lech Poznań oraz Zagłębie Lubin, którzy nie chcieli być gorsi od swoich poprzedników i również zaprezentowali nam ciekawe widowisko opakowane w bramki. Ostatecznie 3 punkty z Poznania wywiozło Zagłębie, pokonując rzutem na taśmę Lecha 2:1.
Składy:
Lech: Burić - Janicki, Rogne, Vujadinović, De Marco - Makuszewski (83' Klupś), Gajos, Tiba, Jóźwiak (70' Jevtić)- Amaral, Gytkjaer (84' Zhamaletdinov)
Zagłębie: Forenc - Kopacz, Guldan, Oko, Balić (85' Dąbrowski) - Ślisz, Jagiełło, Starzyński, Pawłowski, Bohar (92' Sirotov - Tuszyński (87' Mares)
Początek spotkania był dość niemrawy w wykonaniu podopiecznych Adama Nawałki. „Kolejorz” przez pierwszy kwadrans nie robił nic innego, jak stał na własnej połowie, od czasu do czasu udanie przesuwając linię obrony. Wykorzystać to próbowało Zagłębie, lecz każda ich próba kończyła się albo strzałem z dystansu, albo niefortunnym uderzeniem z 5 metrów, jak te Damiana Oko, który świetne dośrodkowanie jednego z lubinian zamienił na wznowienie gry od bramki Lecha. I znów, chwila stania Lecha w obronie, jakaś wymiana podań, wysoki pressing Zagłębia, strzał z dystansu zawodnika Zagłębia i wznowienie od bramki Jasmina Buricia. Tak w skrócie wyglądało pierwsze 30 minut w wykonaniu obu drużyn.
Prawdę mówiąc, całe szczęście, że tylko 30 minut. Ostatni kwadrans pierwszej połowy bezapelacyjnie potwierdził, że emocje jeszcze się nie skończyły i obie drużyny o cenne 3 punkty będą walczyć do samego końca. Najpierw bardzo odważnie zaatakował Lech, który po szarżach skrzydłami wywalczył sobie kilka rzutów rożnych, które w pierwszej połowie sprawiały dla Zagłębia największe problemy. Najpierw bardzo groźny strzał, finalnie nad poprzeczką oddał Vernon De Marco, a chwilę później równie dobrą okazję miał drugi z defensorów, Nikola Vujadinović. Z czasem ponownie do głosu doszło Zagłębie. Sytuację na bramkę do szatni zmarnował Patryk Tuszyński. Po dobrym dośrodkowaniu Filipa Starzyńskiego i zgraniu Lubomira Guldana, piłka niespodziewanie spadła na głowę napastnika „Miedziowych” czego skutkiem było wykończenie na poziomie B-klasy. 29-latek po tym uderzeniu z okolic metra od bramki z pewnością będzie faworytem w kategorii pudło kolejki. Była to na szczęście ostatnia akcja w tej niezbyt ciekawej pierwszej połowie i liczyliśmy na to, że drugie 45 minut będzie o niebo lepsze, gdyż takiej kaszany nie oglądaliśmy już dawno.
Początek drugiej odsłony podobnie jak pierwszej znów należał do Zagłębia. Drużyna prowadzona przez Bena van Daela całkowicie zdominowała w początkowych minutach „Kolejorza”, przeprowadzając kolejne ataki. Ponownie kluczowe mogły okazać się stałe fragmenty, lecz do szczęścia za każdym razem brakowało bardzo niewiele. „Miedziowi” nie zamierzali zwalniać i wciąż kontynuowali swoje ataki. W 60. minucie spotkania fantastyczną okazję na pierwszą bramkę miał Bartłomiej Pawłowski. Wszystko zaczęło się od wygranej przez Baljicia przebitki z Rafałem Janickim, a następnie bardzo dobrego dogrania do Patryka Tuszyńskiego. Atakujący Zagłębia sytuacyjnie dograł do Pawłowskiego, który po raz kolejny zaprezentował nam trochę kabaretu i zepsuł następną stuprocentową sytuację. W skrócie, z całej siły przydzwonił w poprzeczkę, o mało nie przestawiając bramki.
Po tej akcji do głosu doszedł również „Kolejorz”, który nie zamierzał kończyć tego spotkania remisem i zdecydowanie ruszył do ataku. Najpierw bardzo groźny strzał oddał Maciej Gajos, na którego drodze finalnie staną Konrad Forenc. Przy kolejnej okazji golkiper Zagłębia nie miał już tyle szczęścia i w końcu skapitulował. Po rzucie rożnym piłka wybita przez „Miedziowych” trafiła pod nogi Pedro Tiby, który bez chwili zastanowienia oddał strzał z dystansu, trafiając w słupek. W odpowiednim miejscu znajdował się jednak Christian Gytkjaer, który dopełnił formalności i dobił strzał Portugalczyka do pustej bramki. Po tym golu Lech zdecydowanie bardziej przycisną i stwarzał sobie kolejne okazje. Groźne strzały oddawali Makuszewski i Gytkjaer, lecz żaden z nich nie znalazł drogi do bramki i na tablicy wciąż utrzymywał się wynik 1:0.
Na kwadrans przed końcem spotkania ponownie do głosu doszło Zagłębie. Po indywidualnej akcji Bartłomieja Pawłowskiego fatalnie zachowała się obrona Lecha, której błąd wykorzystał Filip Starzyński i umieścił piłkę w pustej bramce. Chwilę po bramce „Miedziowych” idealną okazję na podwyższenie wyniku miał Pawłowski, który wjechał w pole karne jak do siebie, lecz nie zachował zimnej krwi i ostatecznie uderzył w Buricia. Czas leciał, a Zagłębie wciąż napierało. Na 5 minut przed końcem sędzia Tomasz Kwiatkowski zdecydował się na podyktowanie „jedenastki” dla "Miedziowych". Naprzeciw Jasmina Buricia stanął niemal bezbłędy Filip Starzyński. Niemal, gdyż tym razem na wysokości zadania stanął golkiper Lecha, pewnie broniąc rzut karny.
Nie był to jednak koniec emocji. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry, rzut rożny Zagłębia Lubin na bramkę zamienił nikt inny jak... Nikola Vujadinović dając trzy punkty gościom. Z pewnością nie taki powrót wyobrażali sobie piłkarze „Kolejorza” po przerwie zimowej. Lech przez większość meczu był dominowany przez rywala i to Zagłębie dyktowało warunki w tym spotkaniu. Choć wielu się obawiało, jak w roli pierwszego szkoleniowca poradzi sobie Ben van Dael, ten pokazał, że choć staż ma niewielki, to zna się na rzeczy i Zagłębie z nim za sterami może osiągnąć naprawdę wiele.
Lech - Zagłębie (1:2)
1:0| 66' Christian Gytkjaer
1:1 | 75' Filip Starzyński
1:2| 94' Nikola Vujadinović (sam)