Nowa runda, stara Lechia - po meczu Lechia vs Pogoń
Za nami mecz, który spokojnie można nazwać derbami północnej Polski. Lechia Gdańsk podejmowała przed własną publicznością Pogoń Szczecin i po raz kolejny nie zabrakło emocji. Jeszcze parę lat temu pojedynki pomiędzy tymi dwoma drużynami można było zaliczyć do grona przeciętnych spotkań. Jednak nie teraz. Obecnie zarówno Lechia, jak i Pogoń zajmują czołowe miejsca w Lotto Ekstraklasie, więc mecz ten musiał być prawdziwym hitem, choć nie do końca takim się okazał i piłkarze nieco nas zawiedli. Ostatecznie górą byli gospodarze, zwyciężając 2:1.
Składy:
Lechia: Kuciak - Mladenović, Augustyn, Nalepa, Fila ( 86' Nunes) - Łukasik, Kubicki, Lipski (56' Makowski) - Żukowski (46' Michalak), Paixao. Sobiech
Pogoń: Załuska - Steć, Walukiewicz, Malec, Matynia - Podstawski (85' Kozulj), Drygas, Majewski (80' Żyro) - Delev (75' Kowalczyk), Guarrotxena, Buksa
Zanim jednak wybrzmiał pierwszy gwizdek Szymona Marciniaka, minutą ciszy uczczono tragicznie zmarłego Pawła Adamowicza, który pełnił funkcję prezydenta Gdańska. Z tej okazji piłkarze Lechii wystąpili w tym spotkaniu w specjalnie przygotowanych na ten mecz czarnych strojach. Po chwili ciszy sędzia po raz pierwszy dmuchnął w gwizdek i rozpoczęło się prawdziwe widowisko. To znaczy, miało być prawdziwym widowiskiem, gdyż pierwsza połowa zupełnie tego nie pokazała. Co prawda na pierwszą dogodną akcję nie musieliśmy czekać długo, gdyż już w 2. minucie spotkanie bardzo dobre dogranie Kamila Drygasa na bramkę mógł zamienić Radosław Majewski. Na swoim miejscu był jednak bramkarz gospodarzy, Dusan Kuciak, który już na początku spotkania udowodnił, że wciąż jest w świetnej formie.
Spotkanie to przez wielu było uznawane za hit kolejki, więc wiadome było, że pojedynek ten raczej nie będzie należał do jednostronnych. Po groźnym ataku przyjezdnych, szczęścia postanowili spróbować także gospodarze. W 8. minucie, po złym wślizgu Sebastiana Walukiewicza, sędzia Szymon Marciniak zdecydował się na podyktowanie rzutu wolnego z okolic 18. metra. Do piłki podszedł Filip Mladenović. Serb niejednokrotnie pokazywał, że ma świetnie ułożoną lewą nogę i tym razem nie było inaczej. Po perfekcyjnie wykonanym rzucie wolnym, nie dał szans Łukaszowi Załusce i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Po tej bramce gra zdecydowanie zwolniła. Znacznie groźniejsza była Pogoń, lecz ich ataki nie przynosiły pożądanych skutków. Każda akcja kończyła się dośrodkowaniami Spasa Deleva oraz Ikera Guarrotxeny, które lądowały w rękach Kuciaka. W drużynie gości mało aktywny był również lider środka pola, Tomas Podstawski, który podczas zimowej przerwy zmienił się nie do poznania. Tracił dużo piłek, a jego podania pozostawiały wiele do życzenia. Tak słaba dyspozycja lidera pomocy sprawiała, że gra Pogoni w pierwszej połowie opierała się głównie na skrzydłach. W 32. minucie spotkania po dobrym wejściu w okolice pola karnego sfaulowany został Guarrotxena. Szymon Marciniak mimo wątpliwości podyktował rzut karny dla gości. Do piłki podszedł nawet Kamil Drygas, lecz w ostatnim możliwym momencie arbiter zdecydował się obejrzeć powtórkę VAR, po której okazało się, że Hiszpan był faulowany poza polem karnym. Tym samym Pogoń zamiast karnego dostała tylko wolny, którego nie potrafiła zamienić na bramkę. Tak naprawdę była to ostatnia ciekawa okazja w pierwszej połowie i mieliśmy nadzieję, że po przerwie piłkarze do gry fizycznej dodadzą trochę techniki i rozruszają to spotkanie.
Choć techniki w drugiej odsłonie znów zbyt wiele nie było, to przyszło nam, chociaż oglądać znacznie więcej groźnych akcji. Znów chwilę po gwizdku odważnie zaatakowała Pogoń, a szansę na gola miał Adam Buksa. Po jego uderzeniu pewną interwencją znów popisał się Dusan Kuciak, który dziś mógłyby wydawać się nie do przejścia. W międzyczasie świetną okazję na podwyższenie miał Filip Mladenović, lecz jego uderzenie bardzo pewnie wyłapał Załuska. Druga połowa z pewnością mogła się podobać. Dopiero co byliśmy pod bramką Pogoni, a już groźną akcję wyprowadzali goście. W 53. minucie złą interwencją we własnym polu karnym popisał się Patryk Lipski, który zamiast w piłkę trafił w nogi Radoslawa Majewskiego, co skutkowało rzutem karnym dla zespołu prowadzonego przez Kostę Runjaicia. Jak to się mówi „co się odwlecze to nie uciecze” i tym razem nie było inaczej. Do piłki po raz kolejny podszedł Kamil Drygas, który z zimną krwią pokonał dobrze dysponowanego dziś Kuciaka.
Po tej bramce gra standardowo zwolniła, a jedynymi groźnymi okazjami były strzały Guarrotxeny oraz Deleva, które nie sprawiły większych problemów bramkarzowi gospodarzy. Nie zwolniła jednak do końca, gdyż na kwadrans przed końcem meczu, obudził się Flavio Paixao, który nie byłby sobą, gdyby nie zaznaczył swojej obecności. Po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Daniela Łukasika Portugalczyk idealnie dostawił głowę, pokonując zaskoczonego Łukasza Załuskę. Po trafieniu Paixao szczecinianie postawili wszystko na jedną kartę, bardzo odważnie wychodząc do przodu, co od czasu do czasu kończyło się kontratakami dla rywali, które mimo wszystko nie przynosiły pożądanych skutków. Do bramki gości nie potrafił trafić ani Konrad Michalak, ani Jarosław Kubicki. Tym samym do końca meczu wynik na tablicy nie uległ zmianie i Lechia po raz kolejny cieszyła się z triumfu, powiększając przewagę nad rywalami.
Lechia - Pogoń (2:1)
1:0| 8' Filip Mladenović
1:1 | 55' Kamil Drygas
2:1| 75' Flavio Paixao