Nieudany powrót Kuby: po meczu Górnik Zabrze - Wisła Kraków

Gdyby ktoś powiedział mi miesiąc temu, że Wisła Kraków rozpocznie mecz z Górnikiem w Zabrzu składem, który widzicie poniżej, wysłałbym go na oddział zamknięty do Kobierzyna. Ogrom pracy, jaki wykonała ekipa ratunkowa z prezesem Rafałem Wisłockim na czele, jest niewyobrażalny. Patrząc na to z tej perspektywy - wynik dzisiejszego meczu dziwić nie może. Jednak jeśli zapomnimy na chwilę o otoczce i sprawach pozasportowych - fani Wisły po spotkaniu z Górnikiem mają sporo powodów do niepokoju. 

Składy:
Górnik: Chudy - Orn Arnarson (93' Suarez), Wiśniewski, Bochniewicz, Koj - Matras (82' Matuszek) - Wolsztyński (70' Mystakidis), Gvilia, Żurkowski, Jimenez - Angulo
Wisła: Lis - Palcić, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak - Basha, Plewka - Błaszczykowski, Drzazga (68' Wojtkowski), Peszko (80' Śliwa) - Kolar (89' Burliga)

Już w pierwszej minucie piłka zatrzepotała w siatce Wisły. Łukasz Wolsztyński dostał piłkę w polu karnym,  sprytnie się zastawił i oddał niesygnalizowany strzał, który znalazł drogę do bramki "Białej Gwiazdy". Problem w tym, że Wolsztyński w momencie podania był na spalonym, co oczywiście zostało wychwycone przez VAR, więc bramka nie została uznana. Dosłownie chwilę później mieliśmy pierwszą okazję dla Wisły - z ostrego kąta uderzał Sławomir Peszko, jednak na posterunku był debiutujący w Ekstraklasie Martin Chudy.

Co jednak Górnikowi nie udało się na początku meczu, wyszło 10 minut później. Kontrę wyprowadził Szymon Żurkowski, podał do Jesusa Jimeneza, który dośrodkował do zupełnie niepilnowanego Mateusza Matrasa. Wypożyczony z Zagłębia Lubin zawodnik nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. W 13. minucie futbolówka znalazła się w bramce Wisły po raz trzeci, jednak... ponownie nie została uznana. Tym razem na spalonym znalazł się  Igor Angulo. W 24. minucie kapitalną okazję miała Wisła - Marko Kolar wygrał przebitkę, podał na skrzydło do Krzysztofa Drzazgi, który odegrał Chorwatowi piłkę. 23-latek oddał dobre uderzenie, jednak kapitalnie w bramce spisał się Chudy.

Wisła zaczęła przejmować inicjatywę w tym meczu, czego efektem była świetna akcja z 36. minuty, kiedy Rafał Pietrzak dośrodkował w pole karne do niepilnowanego Kolara, jednak Górnicy w rozpaczliwy sposób wybili piłkę zażegnując zagrożenie. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić - najbardziej wyświechtane piłkarskie porzekadło znalazło również potwierdzenie dzisiaj. Dwie minuty po najlepszej okazji dla Wisły mieliśmy 2:0 dla Górnika - dośrodkowanie zrzutu rożnego, piłka trafiła do Matrasa, który zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu. Nieco pomógł mu fakt, że piłka odbiła się po drodze od Mateja Palcica. Od tego momentu do końca pierwszej połowy oglądaliśmy prawdziwą dominację zabrzan - do końca pierwszej połowy oddali jeszcze 4 strzały, z czego wszystkie były groźne.

Na początku drugiej połowy stało się coś niewyobrażalnego - Igor Angulo zmarnował dwie kapitalne sytuacje w przeciągu minuty. Najpierw wykorzystał fatalny błąd Marcina Wasilewskiego, który za lekko zagrał do Lisa. Bask wyszedł sam na sam z bramkarzem Wisły, nawet go minął, ale... piłka zaplątała mu się między nogami, w efekcie czego niebezpieczeństwo zostało oddalone przez defensorów "Białej Gwiazdy". Dosłownie chwilę później ponownie wyszedł sam na sam, i miał jakieś 2 godziny na podjęcie decyzji, jednak zamiast w bramkę, strzelił w siedzących na trybunach fanów Górnika.

Kolejne minuty upływały pod znakiem zdecydowanej przewagi gospodarzy. Wiślacy mieli bardzo niewiele do powiedzenia - właściwie jedyną poważniejszą okazją w  tej części meczu był strzał głową Drzazgi po rzucie rożnym. Zamiast huraganowych ataków Wisły, mogliśmy zobaczyć szansę na... hat-tricka Matrasa. Po dobrej zespołowej akcji znalazł się na 16. metrze przed bramką Lisa, jednak za bardzo się odchylił i uderzył wysoko nad bramką. Do końca spotkania oglądaliśmy już typową ekstraklasową kopaninę.  Sędzia Przybył w 94 minucie zagwizdał po raz ostatni  i  czwarte zwycięstwo Górnika w tym sezonie stało się faktem.

Generalnie spotkanie mogło się podobać. Przez niefrasobliwość w defensywie obu zespołów (zwłaszcza Wisły) mogliśmy oglądać dość szybki mecz, z wieloma podbramkowymi sytuacjami. Górnik pokazał tym spotkaniem, że jeśli nie wydarzy się jakaś katastrofa po drodze, powinien się utrzymać. Są w tej lidze co najmniej 3-4 zespoły słabsze od zabrzan. Natomiast tak jak napisałem we wstępie - Wisła ma sporo powodów do zmartwień. Nie funkcjonował atak i środek pola, stoperzy popełniali głupie błędy, a Lis też nie wydawał się być w najwyższej formie. A jak zaprezentował się Błaszczykowski? Cóż, chciał dużo, widać, że bardzo się starał, jednak dzisiaj na chęciach się kończyło. Dużo nieudanych dryblingów, kilka niecelnych podań - ewidentnie Kuba, podobnie jak reszta Wisły, potrzebuje czasu, żeby się rozegrać. Pytanie, czy ten czas jest...

Górnik Zabrze - Wisła Kraków 2:0

Autor

Juliusz Słaboński

RocknRollStar8