Podsumowanie kolejki Lotto Ekstraklasy - bunt faworytów
Za nami 22. kolejka naszej ukochanej ligi. Niestety ta seria gier należała do tych, które z pewnością nie zapadną nam w pamięci na długo. Większość spotkań rozgrywana była w żółwim tempie, a piłkarze bardziej poświęcali się boiskowym dyskusjom, niż znakomitej grze. Choć zdecydowanie zabrakło emocji, to z pewnością nie możemy tego powiedzieć o braku niespodzianek. Zarówno Legia, Lech, jak Lechia pogubiły punkty, co bezapelacyjnie jest nie lada rozczarowaniem. Jedyną, która wyszła z opresji była Jagiellonia, która dopiero w ostatniej minucie meczu zapewniła sobie komplet punktów.
Pogoń Szczecin 3:1 Górnik Zabrze (18' Majewski, 27' Kozulj, 51' Malec - 12' Angulo)
Składy:
- Pogoń: Załuska - Stec (85' Bartkowski), Walukiewicz, Malec, Nunes - Podstawski, Drygas, Majewski (80' Kowalczyk), Kozulj, Guarrotxena (87' Żyro) - Buksa
- Górnik: Chudy - Amarson, Bochniewicz, Wiśniewski, Koj - Matras, Wolsztyński (46' Baidoo), Żurkowski (76' Mystakidis), Gvilia, Jimenez - Angulo
Z naprawdę wysokiego C rozpoczęły 22. kolejkę oba zespoły. W końcu dostaliśmy spotkanie, w którym było naprawdę wszystko. Dosyć szybko strzelanie rozpoczęli goście, którzy już po 12. minutach i znakomicie wykonanym przez Igora Angulo rzucie karnym wyszli na prowadzenie. Ich radość nie trwała jednak długo. Pogoń potrzebowała zaledwie sześciu minut na odpowiedź w postaci trafienia Radosława Majewskiego. Pomimo tego, że tydzień temu w grze "Portowców" nie było można dostrzec pozytywów, to w tym było zupełnie inaczej. Podopieczni Kosty Runjaicia świetnie prowadzili grę dominując Górnika w każdym aspekcie. Skutkiem tego były kolejne trafienia. Bramki Zvonimira Kožulja i Mariusza Malca ustawiły wynik spotkania, pokazując, że mizerny mecz przeciwko Lechii był tylko jednorazowym wypadkiem przy pracy i ci wciąż będą nas zadziwiać swoją grą.
Piast Gliwice 4:0 Lech Poznań (30' Parzyszek, 53' Felix, 66' Kirkeskov, 70' Valencia)
Składy:
- Piast: Plach - Pietrowski, Czerwiński, Sedlar, Kirkeshov - Dziczek, Hateley, Konczkowski, Felix (87' Badia), Valencia (84' Jodłowiec) - Parzyszek (75' Papadopulos)
- Lech: Burić - Wasielewski, Janicki, Vujadinović, Kostevych - Tiba, Trałka, Klupś (61' Jóźwiak), Jevtić (61' Gajos), Amaral - Gytkjaer (76' Zhamaletdinov)
Do prawdziwego trzęsienia ziemi, w którym nie zabrakło goli doszło w Gliwicach, gdzie miejscowy Piast podejmował Lecha Poznań. Goście po raz kolejny pokazali, że za wiosną to oni nie przepadają i ugrać w tym sezonie cokolwiek będzie bardzo trudno. Piast w bardzo prosty sposób pokazał jak należy sobie radzić z osłabionym rywalem, czterokrotnie powalając go na deski. Duża w tym zasługa Marcina Wasielewskiego, który bym wmieszany w 3 z 4 bramek, po raz kolejny udowadniając, że gra w defensywie nie jest jego mocną stroną. Oczywiście nic by z tego nie było, gdyby nie znakomita postawa gospodarzy. To dzięki bramkom Piotra Parzyszka, Joela Valencii, Mikkela Kirkeskova i Jorge Felixa podopieczni Waldemara Fornalika rozbili "Kolejorza" po części ich kompromitując. Tym samym Piast po tej kolejce wskoczył na bardzo dobre 5. miejsce. Lech natomiast powoli musi oglądać się za plecy, gdyż wielkimi krokami zbliża się linia rozdzielająca grupę mistrzowską od spadkowej.
Jagiellonia Białystok 1:0 Wisła Płock (90+5' Wójcicki)
Składy:
- Jagiellonia: Sandomierski - Arsenić, Runje, Mitrović, Guilherme - Romańczuk, Poletanović (67' Adamec), Pospisil - Novikovas, Kostal (77' Wójcicki), Klimala (46' Scepović)
- Wisła: Dahne - Stefańczyk, Łasicki, Uryga, Garcia - Sielewski, Furman, Merebashvili (39' Varela), Ricardinho, Łukowski (62' Marazas) - Zawada (71' Kuświk)
Spotkanie pomiędzy Jagiellonią i Wisłą Płock po raz kolejny należało do tych z gatunku elektryzujących. Nie mówię tu jednak o kwestiach czysto sportowych. Po raz kolejny zawodnicy obu drużyn bardziej skupili się na wymianie uprzejmości niż na grze, czego skutkiem było widowisko, które nie miało prawa przypaść do gustu. Obie drużyny nie były w stanie stworzyć sobie klarownych sytuacji, a pierwszą i zarazem ostatnią bramkę ujrzeliśmy dopiero w 95. minucie meczu, kiedy to gola na wagę trzech punktów zdobył patron od spraw beznadziejnych, Jakub Wójcicki. Niestety to nie bramka zawodnika Jagiellonii była na ustach wszystkich, a zachowanie jakiego dopuścił się Dominik Furman. Pomocnik Wisły Płock po raz kolejny popisał się nietuzinkową mądrością i nazwał Tarasa Romańczuka "banderowcem", co podzieliło piłkarską Polskę. Wracając jeszcze do spraw czysto sportowych. Jagiellonia jako jedyny zespół z czuba tabeli wygrał swój mecz, tym samym zmniejszając stratę do rywali.
Zagłębie Sosnowiec 3:2 Arka Gdynia (38' Udovicić, 60', 85' Pawłowski - 9', 45+1' Zbozień)
Składy:
- Zagłębie: Hrosso, Mygas (90+2' Ryndak), Polczak, Toth, Mraz - Pawłowski, Gressak (83' Milewski), Możdżeń, Udovicić - Sanogo, Gabedava (83' Nowak)
- Arka: Steinbors - Zbozień, Marić (88' Olczyk), Helstrup, Marciniak - Danch, Nalepa, Banaszewski (68' Aankour), Jankowski, Zarandia - Siemaszko (78' Łoś)
W taki rozwój zdarzeń chyba nie może uwierzyć nikt. Zagłębie, które bezapelacyjnie jest najsłabszą drużyną w lidze, sprezentowało wszystkim kibicom arcyciekawe widowisko, poparte zwycięstwem. Ogromna w tym zasługa Szymona Pawłowskiego, który znów udowodnił, że jest gwiazdą tej drużyny i nie ma problemów z jej ciągnięciem. Bardzo marnie zaprezentowała się natomiast Arka Gdynia. Przyjezdni przez 90 minut oddali zaledwie 3 strzały na bramkę, z czego 2 zatrzepotały w siatce. To tylko pokazuje, że o formie z rundy jesiennej nie ma już śladu i zespół z Gdyni powoli spada na dno. Co jak co, ale przegrać z bardzo słabą drużyną z Sosnowca jest nie lada wyczynem i udaje się to tylko niewielu.
Korona Kielce 0:0 Lechia Gdańsk
Składy:
- Korona: Miśkiewicz - Rymaniak, Kovacević, Marquez, Tamm - Cebula (64' Arveladze), Petrak, Gnjatić, Gardawski - Pučko (68' Górski), Brown Forbes (90+2' Sewerzyński)
- Lechia: Kuciak - Nunes, Nalepa, Augustyn, Mladenović - Łukasik, Makowski (86' Arak), Kubicki - Paixao, Michalak (88' Fila), Sobiech (90+1' Żukowski)
Miało być widowisko kolejki, a dostaliśmy mecz na poziomie dwóch średniaków, którym strzelać nie kazano. Bardzo duża w tym zasługa defensywy Korony Kielce, która heroicznie broniła się przez całe spotkanie, ostatecznie ratując jeden cenny punkt. Zdecydowanie stroną dominującą w tym pojedynku byli przyjezdni, którzy zwycięstwo mogli sobie zapewnić w 51. minucie meczu. Dokładnie wtedy do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Flavio Paixao, który przyzwyczaił nas do tego, że w takich sytuacjach się nie myli. Wszystko co dobre szybko się kończy i zakończenie serii wykorzystanych rzutów karnych, nastąpiło właśnie w sobotnim meczu przeciwko Koronie. Wraz ze zgubieniem punków przez Lechię, zmalała również ich przewaga w tabeli. Po zwycięstwie Jagiellonii nad Wisłą Płock, strata białostoczan zredukowała się do 7 punktów, co oznacza, że Gdańszczanie powoli powinni czuć na plecach oddech podopiecznych Ireneusza Mamrota.
Zagłębie Lubin 3:0 Miedź Legnica (15' Pawłowski, 18' Miljković (sam), 82' Jagiełło)
Składy:
- Zagłębie: Hładun - Kopacz, Guldan, Oko, Balić - Ślisz, Jagiełło, Bohar (84' Sirotov), Starzyński, Pawłowski (71' Pakulski) - Tuszyński (77' Mares)
- Miedź: Kanibołotski - Miljković, Musa, Bartczak - Zieliński (63' Piasecki), Augustyniak, Purzycki (34' Santan), Camara - Ojamaa (73' Szczepaniak), Roman, Forsell
Kibice Zagłębia bardzo długo czekali na to spotkanie derbowe i z pewnością są po nich bardzo dumni ze swojej drużyny. Nie ma co się dziwić. Lubinianie mimo tego, że po zmianie szkoleniowca byli skazywani na walkę o utrzymanie, pokazują, że w piłce nożnej ważna jest taktyka, a nie nazwiska. Podopieczni Bena van Daela odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo i pewnie pną się w górę w ligowej tabeli. Mecz w Lubinie mógłbym nazwać prawdziwym kabaretem, gdyż rzeczy, jakie widzę w każdej kolejce, nie odbiegają od tych, które działy się w niedzielnym spotkaniu, co z tym idzie, wyżej wspomnianym terminem musiałbym mianować całą ligę. To, co wyczyniała w tym spotkaniu obrona Miedzi, na czele z Antonem Kanibołockim przyprawia o ból głowy. Warto sobie zadać pytanie, co się stało z drużyną Dominika Nowaka, która w poprzedniej rundzie wszystkich zadziwiała swoją znakomitą grą.
Legia Warszawa 0:2 Cracovia (38', 42' Hernandez)
Składy:
- Legia: Majecki - Vesović, Jędrzejczyk, Remy, Hlousek - Cafu, Martins, Agra (46' Carlitos), Szymański, Nagy (78' Medeiros) - Kulenović (66' Niezgoda)
- Cracovia: Pesković - Siplak, Dytiatiev, Helik, Rapa - Gol, Wdowiak (90' Dimun), Hernandez, Dąbrowski (90+7 Cecarić), Hanca - Cabrera (90+5' Piszczek)
Pojedynek dwóch charyzmatycznych trenerów, w postaci Ricardo Sa Pinto oraz Michała Probierza, nie mógł odbyć się bez emocji i wielu spięć. O ile w pierwszej odsłonie ujrzeliśmy naprawdę ciekawy mecz, a wszystko za sprawą kosmicznej gry Cracovii, która profesjonalnie wypunktowała mistrza Polski, to nie możemy tego powiedzieć o drugich 45 minutach. Druga połowa to głównie faule, przepychanki, walki dzików, a na koniec spięcia trenerów. W 75. minucie z boiska wyleciał William Remy, który niby niechcący przebiegł się po jednym z Krakowian. Antybohatera już mamy, więc warto też wspomnieć o zawodniku, który wyróżniał się na tle wszystkich. Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że zwycięstwo Cracovii to ogromna zasługa Javiego Hernandeza. Hiszpan w tym spotkaniu wyglądał jakby miał na sobie pelerynę niewidkę. Zarówno przy pierwszym, jak i drugim golu wleciał w pole karne jak do siebie, z tym że za każdym razem bez krycia, dwukrotnie pokonując Radosława Majeckiego. Jak na jeden z hitów przystało, nie mogło również obejść się bez pozasportowych smaczków. Po spotkaniu doszło do spięcia pomiędzy szkoleniowcami obu klubów. Ricardo Sa Pinto odmówił podania ręki Michałowi Probierzowi, dzięki czemu znalazł się na ustach wszystkich fanów futbolu.
Wisła Kraków 1:0 Śląsk Wrocław (40' Błaszczykowski)
Składy:
- Wisła: Lis - Palcić, Sadlok, Wasilewski, Pietrzak - Basha, Plewka, Drzazga, Peszko (73' Klemenz), Błaszczykowski (80' Burliga) - Kolar (46' Wojtkowski)
- Śląsk: Słowik - Broź, Celeban, Golla, Cholewiak - Mączyński, Radecki, Łabojko (61' Chrapek) - Pich (78' Ahmadzadeh), Musonda, Piech (58' Robak)
Na sam koniec pozostało nam spotkanie, w którym pomimo tego, że gwiazd mieliśmy cały wór, to nie doświadczyliśmy emocji. Jedynym plusem tego pojedynku był chyba powrót Jakuba Błaszczykowskiego, który po 12-letniej rozłące po raz kolejny zagrał na Reymonta 22. Swój powrót przypieczętował nawet bramką z rzutu karnego, zostając bohaterem swojej drużyny. Choć zwycięsko z tego pojedynku wyszła Wisła, to z pewnością za lepszą stronę trzeba uznać drużynę przyjezdnych. To oni zdecydowanie częściej zagrażali bramce rywali. Do szczęścia zabrakło jednak skuteczności, ale jak wiadomo, taki jest futbol i bez szczęścia zbyt wiele jednak się nie zdziała. Po tym zwycięstwie Wisła odzyskała 9. pozycję, powoli pukając do drzwi grupy mistrzowskiej. Śląsk natomiast nie zdołał poprawić swojej sytuacji i od pozycji spadkowych ma zaledwie punkt przewagi.