Lechia wykorzystała potknięcie Legii!
Przed spotkaniem Lechii z Wisłą Kraków, mieliśmy przyjemność obejrzeć tak zwany hit kolejki, w którym na przeciw siebie stanęły Lech oraz Legia. Ostatecznie górą z tego pojedynku wyszedł "Kolejorz", który zwyciężając ułatwił zadanie reszcie stawki, walczącej o mistrzostwo Polski. Mecz w Gdańsku był niezwykle ważny dla gospodarzy. W razie zwycięstwa wyjechaliby oni z jednopasmówki i wskoczyli na autostradę, która z biegiem czasu zaprowadziłaby ich do triumfu w lidze.
Składy:
- Lechia: Kuciak - Mladenović, Augustyn, Nalepa, Fila (78' Mak) - Łukasik, Kubicki, Makowski - Paixao, Michalak (70' Nunes), Sobiech (85' Arak)
- Wisła: Lis - Pietrzak (79' Słomka), Sadlok, Wasilewski, Palcić - Plewka (62' Klemenz), Basha, Błaszczykowski, Wojtkowski, Drzazga (80' Grabowski) - Kolar
Od samego początku mecz nie zachwycał. Aczkolwiek czego mogliśmy się spodziewać po drużynach, które słyną ze spokojnej gry i uważnego rozgrywania piłki. Jeśli dorzucimy do tego Wisłę Kraków, w której po ostatnich wydarzeniach, w podstawowej jedenastce wychodzą Krzysztof Drzazga, Patryk Plewka czy Kamil Wojtkowski, to mecz na stojąco bez zbyt wielu ciekawych akcji mamy murowany. Pomimo tego, że gra była bardzo ociężała i powolna to za aktywniejszą ze stron muszę uznać Wisłę. Podopieczni Macieja Stolarczyka po pierwszej połowie mogli prowadzić 1:0, po pięknej bramce Rafała Pietrzaka. Mogli, ale nie prowadzili. Fantastyczny strzał sprzed pola karnego jakimś cudem wybronił golkiper gospodarzy Dusan Kuciak, który już niejednokrotnie pokazywał, że tytuł najlepszego bramkarza w lidzie powinien trafić w jego ręce.
Do szatni z co najmniej jednobramkowym prowadzeniem mogła schodzić Wisła, a ostatecznie schodziła Lechia. Jak to możliwe? Wszystko za sprawą młodego Patryka Plewki, który bardzo nieodpowiedzialnie zachował się w środku pola i w głupi sposób stracił piłkę narażając swój zespół na kontrę. Perfekcyjnie wyprowadzona przez Artura Sobiecha akcja zakończyła się podaniem do wbiegającego w pole karne Filipa Mladenovicia. Serbski obrońca po raz kolejny nie zawiódł swoich kolegów i strzałem w długi róg bramki strzeżonej przez Mateusza Lisa, wyprowadził swój zespół na prowadzenie, tym samym trafiając w drugim spotkaniu z rzędu.
Druga część spotkania już na samym początku zadeklarowała, że będzie lepsza od swojej poprzedniczki. Zaledwie pięć minut po pierwszym gwizdku, dobrą piłkę w pole karne posłał Matej Palcić. Do tej dopadł Patryk Plewka, który miał idealną szansę na odkupienie win. Jego uderzenia poszybowało jednak obok bramki i wynik na tablicy wyników nie uległ zmianie. Dosłownie chwilę po szansie młodego pomocnika, okazję na podwyższenie rezultatu miał Flavio Paixao. Portugalski atakujący nie zachował się jednak najlepiej w polu karnym i po znakomitym dośrodkowaniu Daniela Łukasika uderzył ponad bramką.
O poprawie jakości drugiej odsłony względem pierwszej świadczą przede wszystkim dwie bramki, które padły w przeciągu pierwszego kwadransa. Zarówno bramkę dla Wisły, jak i Lechii łączą dwie rzeczy. Po pierwsze obie zostały zdobyte po stałych fragmentach gry, a także obie były zdobyte z pozycji spalonej. Niestety były one ostatnimi w tym meczu i pomimo tego, że zawodnicy naprawdę dobrze weszli w drugą odsłonę, to z biegiem czasu było już tylko gorzej. Ostatecznie jednobramkowe prowadzenie dowiozła Lechia i dzięki temu zwycięstwu powiększyła swoją przewagę nad drugą Legią. Po tym spotkaniu wzrosła ona do 7 punktów i Gdańszczanie są na bardzo dobrej drodze do wywalczenia upragnionego mistrzostwa. Oczywiście pod warunkiem, że nie wpadną w trzymetrowy dołek, który pogrzebie ich szanse na sukces.
Lechia Gdańsk 1:0 Wisła Kraków
1:0 | 42' Mladenović